Powoli do wciąż nielicznych dociera, że problemem strukturalnym światowej prawicy politycznej jest jej antyintelektualizm, kompletne zapoznanie kultury dyskusji, sporów ideowych, tego całego fermentu na zapleczu, który świadczy o żywotności formacji – o tym, że ma ona wciąż coś do powiedzenia o świecie, coś więcej niż garść wyświechtanych truizmów.

Przykład polskiej prawicy – od lat niszczonej a to sekciarskimi podziałami, a to wodzowskim stylem zarządzania wykluczającym jakąkolwiek heterodoksję.

Od dawna obserwuję charakterystyczne wyobcowanie prawicowej klasy politycznej, która zamknęła się w sobie i z którą nie ma kontaktu poza sporadycznymi wiecowymi ustawkami. Wiem to, gdyż wielokrotnie pisałem maile do posłów PiS w różnych sprawach i nigdy nie otrzymałem odpowiedzi. Raz nawet – przyznam się – byłem gotowy zapisać się do PiS i napisałem do ich warszawskiego oddziału, że chętnie przyszedłbym na jakieś spotkanie partyjne zobaczyć jak to wygląda. I wiecie co? I wówczas też nie otrzymałem odpowiedzi. Tak to wygląda i potwierdzają to różni ludzie, którzy o tym rozmawiałem.

Ten kompletnie nieprzyjazny styl komunikacji, brak interakcji, niechęć do budowy struktur poziomych, brak realnych relacji z tzw. środowiskami kreatywnymi i akademickimi, brak jakiejkolwiek formuły debaty wewnętrznej sprawiły, że polska prawica zasadniczo jest wydmuszką. Jeśli w ogóle cokolwiek się działo, to zawsze „pod auspicjami Kościoła” – byłem nawet raz, dziesięć lat temu, jako ateista, zaproszony na taką dyskusję zorganizowaną przez biskupa Nycza zaniepokojonego zmianami zachodzącymi w mentalności Polaków.

Znam sporo osób, które są kompletnie zrażone do prawicy z powodu jej kompletnego désintéressement w zakresie współpracy eksperckiej i analitycznej – ludzi, którzy w 2016 r. byli przekonani, że dzięki ich wiedzy, zapałowi i doświadczeniu będą mogli służyć decydentom politycznym radą i wspierać ich decyzje adekwatnymi opracowaniami, lecz zostali kompletnie, z góry na dół „olani”. Sowite dotacje płynęły za to do różnych „firm-krzaków”, do „znajomych królika”, do pupilków Polskiej Fundacji Narodowej, której prezes, pan Józef Orzeł nie ma sobie w ogóle nic do zarzucenia i radośnie bryluje w „Klubie Ronina”…

Teraz PiS pozbywa się ostatków klasy inteligenckiej (czytaj tutaj). Nie mogę powiedzieć, że panowie Legutko czy Krasnodębski to jacyś moi idole, ale oni jednak mają coś do powiedzenie. Napisali kilka książek, które nawet doczekały się tłumaczeń na obce języki. Sam na własne oczy na amerykańskich forach dyskusyjnych widziałem, jak dyskutanci wspominali książę prof. Legutko „The Demon in Democracy: Totalitarian Temptations in Free Societies”. Dziś ich się przegania rezygnując zarazem już z jakichkolwiek ambicji ujęcia własnego programu politycznego w jakieś intelektualne ramy.

Polska prawica naprawdę zmierza w stronę „ciemniactwa” – schlebiania prostactwu i najtańszym wiecowym hasłom.

Wydaje się, że po raz kolejny prawica „małpuje” po lewicy. Wyjaśniam:

Jeśli dzieciom w przedszkolu zada się pytanie w rodzaju „co to jest nauka”, to co takie dzieci zrobią? Czego możemy się spodziewać?

Ano możemy się spodziewać, że pójdą do przedszkolnej rekwizytorni, założą białe fartuchy, okulary, siwe czupryny i będą chodzić posuwistym krokiem wokół stołów drapiąc się w doklejone siwe brody. Tak według przedszolaków wygląda nauka.

Teraz to samo robi prawica – nie widzi tego, że wszystkie subwersyjne i „kontrkulturowe” akcje współczesnej lewicy wynikają z całych dekad mozolnej intelektualnej pracy „postępowców”, którzy w tysiącach artykułów naukowych, książek i różnych opracowań wszechstronnie analizowali „burżuazyjne społeczeństwo” zastanawiając się, jakie są jego słabe strony i jak należy do niego podejść, aby skutecznie przeprowadzić „zmianę społeczną”. Prawica tego nie widzi. Prawica tym namysłem gardzi. Ale prawica widzi, ku swemu przerażeniu, że to, co robi lewica jakoś działa, więc próbuje – na zasadzie czystej maskarady – małpować te lewicowe taktyki, lecz bez własnego dorobku intelektualnego na zapleczu.

W ten sposób narodziła się „prawica populistyczna” – formacja krzykliwa, kontestująca narzucane przez lewicę liberalną polityki, lecz całkowicie pozbawiona własnej strategii radzenia sobie z wyzwaniami współczesności w szerszym sensie. Nic dziwnego, że na całym świecie prawica populistyczna idealizuje strategię izolacjonizmu – zwalnia ona bowiem z myślenia co dalej.

Ten problem prawicy w takim samym stopniu dotyczy PiS-u jak Donalda Trumpa. Cała współczesna prawica cierpi na martwicę mózgu i wisi nad nią katastrofa formacji sezonowej – formacji źle skanalizowanego społecznego buntu, która obumiera po chwilowym rozkwicie, niczym kwiat jednej nocy.

Polskiej prawicy grozi głęboki rozpad, z którego będzie się podnosić wiele lat, jeśli w ogóle jeszcze się podniesie. Jestem głęboko przekonany, że nadchodzące wybory samorządowe i europejskie przyniosą jej druzgoczącą klęskę. Jesienią poparcie dla PiS może spaść do poziomu 15%. Wszystkie zapowiedzi tej katastrofy są widoczne już teraz a jedną z nich była zapowiedź Jarosława Kaczyńskiego, że wbrew poprzednim enuncjacjom nie zamierza się wycofać z polityki. Nic dziwnego, że zapowiedź ta uradowała Donalda Tuska. Przykro to powiedzieć, ale Jarosław Kaczyński stał się politycznym zombie, który ciągnie swoją partię w czarną czeluść. Ten model przywództwa zakończył swoją misję jesienią zeszłego roku. Zakończył tę misję porażką, która jest czymś więcej niż porażką wyborczą. Chodzi bowiem o to, że zostawił państwo po ośmiu latach władzy w stanie takim, że obecnie rządzącej formacji wystarczy pół roku, aby wszystko co zrobił PiS dokładnie odwrócić.

Mamy do czynienia z porażką na płaszczyźnie instytucjonalnej. Prawica nie zbudowała niczego na tyle trwałego, żeby się oprzeć przeciwnym wiatrom. Jak domek z kart rozpadło się prawicowe radio i telewizja, za chwilę rozpadnie się prawicowy Trybunał Konstytucyjny, prawicowa Krajowa Rada Sądownictwa itd. O prawicowych projektach akademickich z litości nie wspomnę. Pod znakiem zapytania stoją wielkie inwestycje: CPK, energetyka jądowa, Izera, port w Świnoujściu. Wszystko o przysłowiowy kant dupy rozbić!

I co gorsza – po ośmiu latach rządów prawicy na zapleczu jej życia politycznego nie ma nic więcej, niż było w 2015 r. – kluby „Gazety Polskiej”, Telewizja Republika, parafia… Wciąż ten sam zaklęty krąg tych samych haseł, tych samych ludzi, tych samych miejsc. Do wyrzygania.