Znam bardzo wielu polityków po stronie liberalnej, którzy twierdzą, że nic tak nie pomogło w wyborach ówczesnej opozycji, a zarazem zaszkodziło PiS jak serial Reset i pisowska komisja ds. badania wpływów rosyjskich, czyli paranoiczna nagonka PiS na Donalda Tuska i próba zrobienia z niego rosyjskiego agenta. No i oto teraz PO powołuje komisję, by udowodnić, że to PiS składa się z „ruskich agentów”. Prawda, że logiczne?

Pamiętam, że w szczycie popularności serialu „Miasteczko Twin Peaks” modne były koszulki „To ja zabiłem Laurę Palmer”. Coś czuję, że za moment modne będą koszulki „Też jestem ruskim agentem”. Noszący je będą demonstrować zdrowie psychiczne.

Mój powyższy wpis na fejsie zirytował wielce fanatyków z PiS i PO (kilka banów do kolekcji dodałem). Jedni i drudzy stwierdzali, że jestem przeciwny zwalczaniu rosyjskiej agentury. No oczywiście, że o to chodzi, nieprawdaż?

Niniejszym więc informuję, że od zwalczania agentury jest kontrwywiad, a nie Sejm. I można, jak się chce agenturę zwalczać, dodać kontrwywiadowi środków, opracować własny (a nie korzystać z licencyjnego) system w rodzaju Pegasusa, zwiększyć uprawnienia ustawowe i zmienić (poszerzyć) kodeksową definicję szpiegostwa.

Jako, że o niczym takim ani z jednej, ani z drugiej strony nie słyszę, to wnioskuję, że nie o łapanie agentów chodzi. Tyle i tylko tyle.

Autor: Witold Jurasz
(tekst pochodzi z konta Witolda Jurasza na Facebook’u).