Woźny nie miał zaufania do Szatniarza, bo po pierwsze zatrudniał go jego poprzednik, po drugie miał podejrzenie, że w nocy wpuszcza na obiekt obcych ludzi, którzy z latarkami chodzą po korytarzach i oglądają pamiątkowe zdjęcia. Przedstawiające Woźnego jak wmurowuje kamień węgielny pod nowy budynek, i chichrają się przy tym ostentacyjnie. Woźny przychodząc do pracy o szóstej rano czuł w nozdrzach ich parszywy zapach. Wyczuwał ich na kilometr, gdy on na kilka minut przed szóstą zjeżdżali windą do garażu podziemnego i czmychali stamtąd z Uniwersytetu wyczekując pierwszego auta, którego kierowca otwierał bramę.

– Szatniarz – wiesz, że mogę Cię zniszczyć. Mam dojścia do Dziekana i Rektora pana, już jutro możesz wylecieć. Podaj mi nazwiska ludzi, którzy chodząc po nocach po korytarzach naśmiewają się z mojej osoby. Nienawidzę ich albowiem.

– To takie zwykłe młokosy, przejdą i wyjdą – szkody większej nie zrobią, tylko sobie po heheszkują – tłumaczył się Szatniarz. – To gówniarze są, wpuszczam ich na obiekt, bo pięć małpek koi mnie do snu i rano jestem jak nowonarodzony. A oni niczego nie kradną, tylko się chichrają.

– Szatniarz, ale oni się naśmiewają ze mnie i to mi się nie podoba. – powiedział Woźny.

– Tak, ale tego nikt nie widzi, nikogo poza nimi nie ma wtedy na obiekcie. Są zasadniczo nieszkodliwi. Pajacują sami przed sobą. – tłumaczył się Szatniarz.

– Nie rozumiesz panie kolego, że tu idzie o obrazę majestatu? Nawet jeśli dokonana jest w ukryciu, pod osłoną nocy, w świetle latarki?

– To co ja mam ich nie wpuszczać w nocy na obiekt? A kto uśmierzy mój ból egzystencjalny pięcioma małpkami? – zapytał desperacko Szatniarz.

– Tu masz litr siwuchy, tylko to jest na dwie nocki, nie upij się zanadto, a młokosów skop z buta. Przed uniwersytetem. Żeby zrozumieli, ze to koniec naśmiewania się z mojej osoby. Kop mocno, w brzuch, i w nerki, żeby bolało.

– Pan Woźny to jednak jest wielki umysł. Tak też uczynię, wezmę ich z zaskoczenia. Psa też mam do pomocy. Trzymam go w garażu. Na wszelki wypadek. Megaagresywny jest. Pogryzie ich z powodzeniem. Już nikt nie spojrzy krzywym okiem na zdjęcia Pana Woźnego – zapewnił Szatniarz.