Woźny z Kierownikiem akademika, którego nie było, bo ma być wybudowany za dwa lata, stali przed budynkiem i palili papierosy.

– Ty palisz papierosy z filtrem? – zapytał zdziwiony i oburzony Woźny.

– A jakie mam palić? Tylko takie są – odpowiedział Kierownik akademika.

– A jak pijesz piwo z to też zjadasz kapsel? – zaśmiał się Woźny, co było dziwne, gdyż on się normalnie nigdy nie uśmiecha.

– Panie Woźny, pan patrzy, idzie Kierownik Działu, widać że najeb…y bo trzyma pod pachami dwie kury. Ledwo trzyma się chodnika. On już tak ma, jak go kiedyś kolega trzeźwego spotkał w pracy, to uciekał przed nim, żeby nie tyle nie poczuć oddechu człowieka trzeźwego, ale że on jak był trzeźwy bił ludzi metalowym prętem. Jak oszalały. – powiedział Kierownik akademika.

– Patrz pan, wywrócił się na chodniku i nie wstaje – zakomunikował Woźny dogaszając papierosa bez filtra we własnych ustach (wytrawni palacze nie zostawiają po sobie śladów, czego nie dopalą to połykają). – Leży tak już ze trzy minuty, ale kur nie wypuścił spod pach.

– To co robimy? Pomóc chyba trzeba? – zapytał Kierownik akademika.

– A ile lat tu pracujesz? – zapytał Woźny wyjmując gumę do żucia z lewej kieszeni.

– Dwanaście.

– Dwanaście, dwanaście – powtórzył Woźny. – To się do pogotowia medycznego zapisz, tutaj panują inne zasady. Tu się ludzi kopie. Podszedł do Kierownika Działu i kopnął go kilka razy w korpus. A na koniec splunął na niego. A Kierownik Działu i tak swoich kur nie wypuścił.

– A kierownikiem którego działu on jest – zapytał Woźnego.

– Którego chce, to jest kierownik międzywydziałowy, zatrudniony po znajomości. Robi co chce i nikt go z niczego nie rozlicza, dlatego właśnie korzystając z okazji skopałem go dla własnej satysfakcji. – powiedział Woźny i zapalił kolejnego papierosa.

– Szkoda tylko tych kur – powiedział Kierownik akademika.

– Spokojnie, zaraz przyjdą szatniarze i go zabiorą. Tak jest zawsze jak Kierownik się nachleje i upada przed budynkiem. Biorą go wtedy do szatki i przykrywają wszystkimi płaszczami i kurtkami jakie mają w dyspozycji. On zasypia, budzi się, prosi o wodę i robi porządek na obiekcie. – skonstatował Woźny – Ja takich przywilejów nie mam – westchnął z żalem.