Parę dni do gabinetu przyszedł do mnie nowy pacjent. Początkowa było mu chyba trochę niezręcznie, bo znamy się z pobliskiego bazarku. Od niedawna widuję go tam, gdy sprzedaje lub wyklada towar. Wiadomo, że problemy natury psychicznej ludzie zwykli ukrywać i chronić przed zewnętrzem. Durnych prześmiewców jest więcej niż potrzeba. Bywa, że jedno ich złe słowo może mieć efekt domina. Zapewniłam go o tym, co dla mnie święte, czyli tajemnicy lekarskiej. Uprzedzając komentarze nie zamierzam napisać niczego, co by naprowadziło na Pana X.
Wiele historii gabinetowych potrafi zmiękczyć głaz. Niektóre pozostają na dłużej, co potrafi zmęczyć, ale każda z czasem blednie i pozwala od siebie odpocząć.
Historia pana X jest kolejną z tych, gdzie alkohol leje się strumieniami, pije się na umór, a po latach człowiek zmienia się w amebę. W rodzinie Pana X alkoholizm jest chorobą wielopokoleniową. Każdy dawał w szyję, pływał z rybką, co lubi pływać, nie wylewał za kołnierz, pił na jedną a potem drugą nóżkę. Smakosze jaboli, najtańszych piw, wódy z mety i alkoholowych wynalazków. Z popitką lub bez. Z zakąską z konserwy mięsnej i pod ogórka. Pamiętam jednego gościa z odwyku z Kolskiej. To było blisko dwadzieścialat temu, gdy trudniej było o tani alkohol. Pił denaturat w kolorze fioletu, który przepuszczało się przez chleb. Gdy miał pieniądze, kupował do niego pepsi. Gdy nie miał, popijał wodą. Poczęstowany jedzeniem jadl. Zwykle nie miał za co kupić podstawowych produktów spożywczych.
Pan X mógłby rozrysować pijane drzewo genealogiczne. I to po mieczu, i to po kądzieli. Rodzice pielęgnowali tradycję i czynili rodzinną powinność. Za alkoholem idą awantury, więc to może one były powodem zniknięcia matki. Zwyczajnie wyszła, poszła w długą na odchodnym pokazując środkowy palec, a potem plecy. Widzieli się później ze dwa razy. Chyba żadnemu nie zależało na częstszych i następnych spotkaniach.
Pan X pozostał z ojcem, choć opiekę zaczęła przejmować babka. Wkrótce stała się jego opiekunem, bo ojciec trafił do więzienia na sześć lat. Pewnie jak każdy trafił za kratki za niewinność, przez przypadek i ze złośliwości sądu. Babka ogarnęła się i przestała chlać.
Może z wiekiem zmadrzala, a może coś jej podpowiedziało, że warto cokolwiek nadrobić i trzeźwiejszym okiem świat obejrzeć. Nie była stara, ale szybko się zawinęła odpokutować swoje winy na tamtym świecie. Tymczasem ojciec pana X wrócił na wolność. Za pewne radość miał z tego wielką, bo pijackie awantury, burdy stały się codziennościà. Wreszcie sąd zadecydował i po kolejnej interwencji policji i opieki społecznej w pijackiej melinie przeniósł nastoletniego wówczas X do bidula. To było jedyne i zdecydowanie najlepsze rozwiązanie w tej sytuacji.
Wraz z dyplomem zdanej po liceum matury pan X dostał pożegnalny uścisk ręki dyrekcji bidula i jakąś wyprawkę. Poszedł na studia, potem drugie ( ASP), ale musiał wybrać. Nie był w stanie uczyć się i zarabiać na życie. Wtedy na starcie w nowe życie miał dokładnie nic, okrągłe zero i żadnego wsparcia.
Tak bywa…
Teraz pan X, ma ponad dziesięć lat więcej, żonę, trzyletniego syna. Nie poszedł alkoholową ścieżką i tradycją rodzinną, bo nie chce iść w ślady rodziców, dziadków, ciotek, wujów, kuzynów, kuzynek itp.
Najbardziej poruszyło mnie coś jeszcze, o czym dotąd nie wspomniałam. Pan X jest bardzo kulturalnym , naturalnie, bo nie z przymusu kulturalnym człowiekiem. Mówi spokojnie, ze swadą. Ma poczucie humoru, refleks i inteligentny błysk w oku. Posługuje się czystą ,swobodną i elegancką polszczyzną. Ma świetną dykcję i radiowy tembr głosu.
Powierzchowność ma równie przyjemną. Twarz i oczy dopełniają obrazu osoby inteligentnej, bystrej, z dużym potencjałem. Marzy o powrocie na studia.
W życiu trzeba mieć dużo szczęścia. Nie każdy może wyciągnąć najdłuższą zapałkę.
Obraz Michal Jarmoluk z Pixabay
Zostaw komentarz