Trwa kolejna fala zalewania Włoch migrantami z Afryki. W ciągu dwóch dni do wyspy dotarło ich ponad 7 tys. Doszło do sytuacji, że na Lampedusie było więcej nielegalnych imigrantów niż jej mieszkańców. Taka ilość nowo przybyłych skutkowała tym, że na wyspie doszło do gwałtownych zamieszek i starć z policją. Lokalne władze były zmuszone ogłosić stan wyjątkowy. Niewiele to da, bo codziennie łodziami napływają kolejne tysiące.
Na Lampedusę przybyła szefowa włoskiego rządu Giorgia Meloni z Ursulą von der Leyen szefową Komisji Europejskiej, by naocznie zapoznać się z sytuacją. Receptą na rozładowanie sytuacji było wezwanie Leyen, aby państwa UE przyjęły do siebie przybyszy z Afryki. Zwróciła się z apelem do członków Unii, aby pomogły Włochom. – „Wzywam państwa członkowskie do stosowania dobrowolnego mechanizmu solidarności i transferowania migrantów z Włoch”.
Gdy Polacy przyjmowali miliony prawdziwych ukraińskich uchodźców nie tylko, nie było wezwania do solidarności i udzielania nam pomocy przez kraje członkowskie. Unia kpiąc z nas, udzieliła nam finansowego wsparcia w wysokości nieco ponad 100 euro na jednego uchodźcę. Natomiast nowy system obowiązkowej solidarności proponuje karę 20 tysięcy euro za nieprzyjętego migranta.
Najprostszym i najskuteczniejszym sposobem nie tylko na rozładowanie kryzysu na wyspie, ale i problemu nielegalnej migracji byłoby wezwanie szefowej KE do odesłania przybyłych i zawracanie łodzi z powrotem do portów z których wypłynęli.
Niestety, we Włoszek za bronienie granic państwa przed najazdem nielegalnych imigrantów jest się ciąganym po sądach. Przerabia to przywódca włoskiej Ligi Północy Matteo Salvini, który jako minister spraw wewnętrznych i wicepremier nie zgodził się w sierpniu 2019 r., na zejście migrantów ze statku włoskiej Straży Przybrzeżnej w sycylijskim porcie Augusta. Został oskarżony o przetrzymywanie ludzi. Grozi mu kara do 15 lat więzienia. Przy takim nastawieniu do migracji, zaduszą oni Italię, a w przyszłości i Europę.
To właśnie on oskarżył Niemcy o sprowadzanie migrantów do Włoch mówiąc m.in: „Istnieją instytucje niemieckie, które przekazują miliony euro niemieckim organizacjom pozarządowym na sprowadzanie migrantów do Włoch”.
Ursula von der Leyen nigdy nie nakaże odsyłania nielegalnych migrantów bowiem jako Niemka przede wszystkim dba o interesy niemieckiego przemysłu, a ponieważ w Niemczech brakuje rąk do pracy, bo Niemki nie chcą rodzić dzieci, więc braki niemiecki biznes chce uzupełnić migrantami.
Dariusz Matuszak, w artykule „Niemieckie dno unijnego paktu o przymusowych przesiedleniach. Polska nie powinna iść na żaden kompromis w sprawie nikczemnego procederu” ujawnia kulisy napływu nielegalnych migrantów do Europy (wPolityce.pl, 11.06.2023).
Pisze: „Angela Merkel zaprosiła ich do Niemiec, na polecenie niemieckiego biznesu, który domagał się taniej siły roboczej. Niemiecki Instytut Badań nad Gospodarką uważa, że biznes potrzebuje co roku 400 tysięcy nowych robotników, a docelowo nawet 6,5 miliona. (…)
Berlin wpadł więc na pomysł, że znów ściągnie ludzi na roboty do Niemiec. W tym celu na początku roku na wielkie tournee po Afryce wybrali się minister pracy Hubertus Heil i szefowa resortu rozwoju Svenja Schulze. W czasie wizyty w Ghanie ogłosili niemiecki program imigracyjny. Ma on być proponowany także innym krajom Afryki. W stolicy Ghany Akrze działa już finansowany przez Berlin i Unię Europejską Migrationsberatunszentrum – ośrodek zajmujący się kontraktowaniem dla Niemiec siły roboczej. Podobne mają powstać w Maroku, Tunezji, Egipcie, Jordanii, Nigerii, Iraku, Pakistanie i Indonezji. Finansowany przez Unię portal Infomigrants cytował ministra Heila, który mówił, że Niemcy muszą sprowadzić sobie siłę roboczą, by dobrze im się żyło.
Wykwalifikowani pracownicy są sposobem na zagwarantowanie nam (Niemcom) standardu życia w przyszłości.
A więc jest tak: zachód i południe Europy zupełnie sobie nie radzą z problemem imigracji, które same wykreowały, ale ponieważ Niemcom brakuje siły roboczej to chcą z Azji i Afryki importować miliony imigrantów. Niemcy nie zamierzają nikogo pytać czy zgadzamy się na to, by w ciągu najbliższych lat do naszego podobno wspólnego domu napływały miliony ludzi z Afryki i Azji. Elit niemieckich nie interesuje zdanie nawet własnych rodaków, a co dopiero jakichś tam Polaków czy Rumunów.
Skoro przemysł potrzebuje, to się ich sprowadzi.
Niemcy grają więc na dwie strony. Jedną ręką importują imigrantów, a drugą tych, którzy okazali się niepotrzebni chcą poddać swoistemu recyclingowi, rozesłać jako niepotrzebne „odpady” po prowincjach Unii.
Niemcy zakładają w Ghanie, Nigerii, Maroku, Pakistanie ośrodki importu pracowników i chcą miliony ludzi z Azji i Afryki do Europy sprowadzić. Niemiecki przemysł też woli przybyszy z innych kontynentów, bo są tańsi niż Europejczycy. Za cały ten patologiczny proceder płacić mają inni, w tym Polacy”.
Tak więc ponownie za kolejnymi falami napływu nielegalnych migrantów stoją Niemcy które zachęcają ich do przyjazdu do Europy. A ponieważ rządzą w Unii i potrzebują pracowników, dlatego nie są zainteresowani by zakończyć inwazję.
Kraje Unii o tym wiedzą, ale milczą. Nie wiem czym to jest spowodowane, ale nikt do nich nie ma o to pretensji. Nikt o tym nie mówi, nie krytykuje niemieckich działań, nie wywiera presji, by zaprzestali zachęcać przybyszy z Afryki do przyjazdu do Europy.
Nic się nie zmieni dopóki kraje (Włochy, Gracja, Hiszpania) zagrożone inwazją Afrykanów nie oglądając się na decyzję Unii i protesty lewactwa, sami nie wezmą sprawy we własne ręce (jak to zrobiła Polska ws. ukraińskiego zboża) i będą zawracać ich na morzu z powrotem, a tych którzy nielegalnie dotarli do Europy, konsekwentnie odsyłać do Afryki.
Jeżeli nadal będą czekały na decyzje Unii (Niemiec), w sprawie twardego bronienia granic, a Niemcy będą w Afryce namawiały jej mieszkańców do przyjazdu do Europy, to nigdy się jej nie doczekają. Kolejne fale z migrantami będą napływać, i szybko staniemy się mniejszością w Europie.
Foto: internet
Zostaw komentarz