R.I.P.

Zorganizowałem niegdyś w ramach Dni Ateizmu wydarzenie: „Chrześcijaństwo, Islam, Ateizm – Granice Dialogu, Granice Demokracji”. Wśród zproszonych gości był m.in. prof. Mikołejko.

Sporadycznie wymianialiśmy się później, przez pewien czas, uwagami – był człowiekiem otwartym i interesującym. Lubił jeździć do Włoch. Miał swoje ulubione miejsce w Toskanii, gdzie był nieomal rezydentem. Był też wielkim krytykiem Kościoła, zwłaszcza Kościoła w Polsce, który – uważał – „nawet nie powąchał humanizmu”. Prof. Mikołejko był przekonany, że polski Kościół wpaja społeczeństwu nader szczególny zestaw wartości – cytuję z pamięci:

„Nauczanie polskiego Kościoła jest jak szkolenie w radzieckim GRU: rozbudza ślepą wiarę dla idei i gasi wszelką wiarę w ludzi.”

Jednak prof. Mikołejko, pomimo całej swojej niechęci do Kościoła, zachowywał zdrowy stosunek do religii chrześcijańskiej jako takiej. Pojawienie się i rozwój chrześcijaństwa rozpatrywał uczciwie jako religioznawca a nie ideolog. Moim zdaniem było to uderzającym kontrastem wobec stanowiska Stanisława Obirka, który aż zionie nienawiścią wobec chrześcijaństwa zarzucając mu wszystkie stereotypowe winy – od „zniszczenia dziedzictwa antyku, poprzez zagładę innowierców i palenie czarownic, po walkę z nauką”. Profesor Mikołejko był jednak wolny od takiej obsesji i w związku z tym – widział te sprawy w dużo bardziej realistycznych proporcjach i zdecydowanie mniej ahistorycznie.

Żegnam prof. Zbigniewa Mikołejkę ze smutkiem.