Nie skomentuję dzisiejszej pracy telewizji. Każdej telewizji. Musiałbym „rzucać mięsem” i zapytać o różnice pomiędzy stacjami, ponieważ nie mogłem dziś ich znaleźć.

Nie skomentuję inicjatywy Prezydenta, chociaż jest ona ciekawa i słuszna, lecz obawiam się, że warunki, które muszą być spełnione, by nie ograniczyła się jedynie do ustawy i wymuszenia jej stosowania, nie są możliwe do spełnienia.

Nie skomentuję przygotowań warszawskich władz, które nagle przypomniały sobie o „robotach drogowych” i ułożyły bardzo ładne kupki kostek brukowych na trasie Marszu.

Nie skomentuję słów pana Petru o tym, że za trzy lata będzie „zakopywał doły”, ponieważ musiałbym zapytać kto będzie w tych dołach.

Nie chcę komentować niczego, bo patrząc na to wszystko, słuchając ekspertów w różnych stacjach, doszedłem do bardzo smutnego wniosku, który prowadzi do stwierdzenia, iż żadna władza u nas nie chce ruchów narodowych, a one potrzebne są jedynie do zapełnienia urn wyborczych.

Nie skomentuję nic, nawet moich bardzo ciekawych spotkań, które w ciągu ostatnich dwóch dni obyłem z różnymi środowiskami narodowców. Rozmawialiśmy o zero-jedynkowej podstawie ideowej każdego narodowego ruchu w Polsce, która warunkuje budowę pojęć, odkłamuje definicje, nie relatywizuje ich i która w nowoczesny sposób kończy z partiami typu leninowskiego. Jedną z definicji jest oczywiście definicja polskości. Były to bardzo ciekawe spotkania. Dziękuję za nie, a przede wszystkim za to, że uczestnicy na dwie godziny przestali się zastanawiać czy i przez kogo zostałem nasłany. Dlatego mogliśmy poważnie i rzeczowo porozmawiać o zwykłych ludziach i Polsce widzianej z ulic, a nie limuzyn oraz budynku sejmu.

To wszystko. Jako ruski agent i prowokator (specjalna grupa z Łodzi już mnie zdemaskowała) postanowiłem napisać pornograficzną powieść historyczną o prześladowaniu krasnoludków przez Polkę Marysię, bo chcę dostać nagrodę, gdyż nie mam forsy.