Przed dosłownie chwilą dostałem wiadomość z Ministerstwa Spraw Zagranicznych, że w uznaniu zaslug i chęci pozbycia się mnie z kraju zostałem nominowany na ambasadora RP w Bangladeszu. Zawsze mogło być gorzej…. Mali, Botswana, Laos…
W Bangladeszu podobno dobrze karmią. Zamierzam tam zatem jeść cztery lata. Radek Sikorski powiedział mi, że tylko dlatego mnie tam posyła bo mam takie samo imię. A poglądy sprzeczne, choć on sam ze sobą sprzeczył się. Wcześniej w PiS, teraz w PO, ale szanuję go za konsekwencję w niekonsekwencji.
Teraz jeszcze tylko opbowiązkowe szczepienia na wszystkie choroby świata, które są w Bangladeszu. Jeszcze podleję kwiaty i jutro wylot do Dhaka. To jest takie nic na końcu świata. Jak tam dolecę, to zamierzam głównie spać i jeść. Polaków w Bangladeszu prawie nie ma, a jak są to niech giną na własne życzenie. Do prezydenta raz w roku trzeba się stawić w stroju oficjalnym, ale to mi ambasada ogarnie. Osobiście nie lubię strojów oficjalnych. Pójdę w tym berberyjskim.
Szczerze mówiąc, zamierzałem zostać w POlsce, ale jak Ojczyzna wzywa, to się nie uchylam.
Problem w tym, że tam nie ma wielbłądów…
Zostaw komentarz