Opublikowany na portalu УНИAH (UNIAN) wywiad z pracownikiem Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej dr Olesyą Isayuk to kolejny materiał świadczący o braku możliwości polsko-ukraińskiego pojednania.

Najważniejsze z polskiego punktu widzenia wypowiedzi ww.

…temat Ukrainy jest wykorzystywany w kontekście kolejnych wyborów, ale generalnie problem istnieje w obecnej formie co najmniej od 2013 roku. To znaczy od przedostatniej „okrągłej” rocznicy tragedii wołyńskiej. A ta praktyka wykorzystywania tematu historycznego w grach politycznych świadczy o wewnętrznej polskiej potrzebie mówienia o niedokończonej i – powiedziałbym – nieświadomej traumie.

(..)

Mówią, że traumę społeczną przeżywają trzy pokolenia. A trzy pokolenia to mniej niż sto lat. Teraz, gdy minęły trzy pokolenia od tragedii wołyńskiej, rozpocznie się kolejny proces. Może nie będzie to coś, co nazwalibyście „wchłonięciem”, ale zmiany nastąpią.

Czy musimy czekać sto lat, aż Polacy zmądrzeją? Czy po prostu dorosną?

Rozumiecie, że Polacy są bardzo poruszeni faktem, że Rosjanie najechali Ukrainę. Bo doskonale pamiętają okupację Polski przez Armię Czerwoną w 1939 roku. Mogli stawić opór Niemcom sami, ale nie Niemcom i Sowietom jednocześnie… A teraz, w czasach, gdy zagrożenie znów się pojawia, siły prawicowe – jak już wspomniałem – są po prostu bardziej widoczne, bardziej głośne. Ale to nie znaczy, że w polskim społeczeństwie brakuje umiarkowanych. Nie, oni są i robią swoje, co jednak nie jest aż tak oczywiste.

Nie powinniśmy zakładać, że Polacy oszaleli, że mają jakąś patologię. Nie, biorąc pod uwagę wszystko, co wiemy o traumie zbiorowej i jej przejawach, nadal zachowują się całkiem poprawnie.

(…)

Teraz mówimy o ideologii – o banderyzmie, a przedtem mówiliśmy o czynach – o zbrodniach na narodzie polskim.

A co to za ideologia – „banderyzm”?

Skąd ktokolwiek mógł wiedzieć… To jest zupełnie niezrozumiałe. Jeśli posłuchać Nawrockiego i spółki, to ideologia, której hołdowała OUN-UPA, miała na celu zniszczenie Polaków – tej części narodu polskiego, która zamieszkiwała Ukrainę. Chociaż w rzeczywistości jedynym celem OUN-UPA było odrodzenie państwa ukraińskiego. A to odrodzenie osiągnięto poprzez walkę zbrojną. To znaczy, zgodnie z logiką Nawrockiego, okazuje się, że ta walka była zbrodnicza.

Stop. Wg pani herstoryk ze Lwowa jedynym celem OUN-UPA było mordowanie Polaków praktycznie w przeddzień ponownej okupacji Ukrainy przez sowietów, co jakimś cudem nazywa odrodzeniem państwa ukraińskiego!

Co prawda jakoś trudno odnaleźć wcześniejsze państwo ukraińskie, które miałoby się odrodzić… Owszem, inni herstorycy UIPN opowiadają duby smolone o mającym 1500 lat narodzie ukraińskim… Prawda jest ciut inna. Otóż mieszkający w ziemiankach i szałasach prymitywne ludy żyjące w okolicach Kijowa zostały skolonizowane przez Wikingów. Tzw. Ruś Kijowska była założona przez Waregów, o czym zresztą świadczą imiona jej pierwszych władców.

Wróćmy jednak do wywiadu.

Za czerwono-czarną flagę Ukraińcy jeśli nie zostaną potępieni, to przynajmniej deportowani z Polski…

W kontekście powyższego, nie dziwi fakt, że nasi obywatele postrzegają takie rzeczy jako zdradę sojuszników. Jako swoistą (na poziomie symbolicznym) „krzywą” powtórkę historii z lat 1920–1921, kiedy to Polacy zawarli porozumienie z bolszewikami i przyczynili się do upadku Ukraińskiej Republiki Ludowej.

Piłsudski przeprosił wówczas internowanych oficerów UNR. Ale kto przypomni dzisiejszym Polakom o tym historycznym fakcie?

Widzisz, negatywna moc takich analogii polega na tym, że pobudzają one te niższe, irracjonalne warstwy podświadomości, które do tej pory pozostawały nietknięte. I to jest naprawdę nieprzewidywalny moment pod względem konsekwencji – kiedy podświadomość się wyrywa. Kto ją podchwyci i jak ją wykorzysta?

Prawda historyczna jest… inna. Piłsudski odbił Kijów z rąk bolszewików. I zostawił go Ukraińcom. Ale tak się poukładało, że po bolszewickiej stronie opowiedziało się 20 razy więcej Ukraińców niż po polskiej. I Kijów praktycznie bez walki trafił w łapy bolszewickie.

Piłsudski przepraszał natomiast za samo internowanie, jakie było niestety konieczne wobec podpisanych również przez Polskę traktatów międzynarodowych. Pieprzenie o „zdradzie” w sytuacji, gdy blisko 95% populacji przyszłej sowieckiej republiki wystąpiło przeciw Polsce to jawna aberracja umysłowa.

Ale na Ukrainie najwyraźniej chwyta.

I dlatego…

…Ale na zakończenie zapytam: 105 lat temu, w sierpniu 1920 roku, pod Zamościem wojska ukraińskie i polskie wspólnie powstrzymały natarcie Armii Czerwonej. Czy w Polsce wyciąga się takie wnioski z historii, czy rozumie się, gdzie jest nasz wspólny wróg?

Takie rozumienie istnieje, uwierzcie mi. To znaczy, nie wszystko jest takie złe. Ale żeby przyznać się do tego publicznie, Polacy będą musieli spojrzeć w lustro własnej natury, własnej podświadomości itd. A takie rzeczy nie są proste.

Właściwie dlatego ludzie zaczęli głośno mówić o Holokauście w latach 60., kiedy dorastali młodzi Niemcy i młodzi Żydzi, którzy nie wiedzieli o obozach koncentracyjnych i mieli doświadczenie własnej państwowości. I dopiero w 2000 roku zaczęli mówić o Hołodomorze, chociaż do tego czasu istniało już państwo ukraińskie, ale musieliśmy tylko nabrać sił…

To samo dotyczy Polaków. Podejmą poważną rozmowę o swojej wspólnej historii.

Tak to wygląda. Ukraina nie zrezygnuje ze stawiania UPA na piedestał. To my, Polacy, powinniśmy dorosnąć i zrozumieć, że nie było Rzezi Wołynia.

Bo była walka o niepodległość Ukrainy.

Musimy tylko nabrać sił… by to zrozumieć.

A żyjący jeszcze  świadkowie?

Za chwilę umrą, a wtedy będzie można już całkiem bezkarnie snuć narracje o ruskiej propagandzie na polskich portalach.

Co zresztą dzieje się już dzisiaj.  

 

9.10 2025