Ja kilkakrotnie przegrywałem swoje życie. Pierwszy raz w okolicach 2007 roku, a potem już rocznicowo. Co jakiś czas umierałem, żeby jakimś cudem zmartwychwstać.

Wróciłem właśnie z Ukrainy, z Zakarpacia. Po drodze gdzieś zgubiłem bransoletkę dla Oli. Zostawiłem ją na ławce w Berehowem. Początkowo się zdenerwowałem, ale potem doszedłem do wniosku, że być może inna dziewczyna ją znajdzie i będzie bardziej szczęśliwa z tego powodu niż moja Ola.

Ten wyjazd na Ukrainę był mi potrzebny, żebym przejrzał się w lustrze. I zobaczył mizerię swojego dotychczasowego życia. Mam taką „umiejętność” obracania tragedii w komedię, ale to nie jest dobry pomysł na życie. Pajacowanie stało się w pewnym momencie pomysłem na życie, którego nie sposób było sensownie przeżyć.

Jak chcesz dobrze żyć, to musisz nie uciekać przed samym sobą. A potem poukładać sobie życie jak każdy normalny człowiek. I nie cudaczyć, nie pajacować jak to ja mam w zwyczaju. Trzeba codziennie stawać w prawdzie o sobie.

Bo w życiu najważniejsza jest miłość. Im bardziej kochasz, nawet bez wzajemności, tym bardziej jesteś. Reszta jest bez znaczenia.

Roller coaster.

Czasem mam tak jakbym wsiadał do zwariowanej kolejki (roller coaster), żeby w niej po chwili zasnąć. Budzę się w chwili, gdy już jest spokojnie, jak się zatrzymuje. I myślę sobie ile to niesamowitych przeżyć nie przeżyłem.

I potem tak chodzę niby z nudów wokół tej karuzeli i pytam sam siebie: po co mi te emocje nieprzeżyte były. Przecież życie można przeżyć bezemocjonalnie. Tak po prostu. Jak prawie wszyscy.

Życia ma się dwa. Jedno swoje, drugie nieswoje. Jak się żyje tym drugim, to po jakimś czasie się umiera. A tym pierwszym później, z opcją nieśmiertelności.

Z życia można uciekać i nie uciec. Można rozbić się o ścianę i przez kilka godzin zlizywać krew z własnej twarzy. Nie można uciec przed swoimi demonami. Nawet jak wybrałem się poza UE. Te diabły są wszędzie. Ale i tak będę z nimi walczyć. Nie odpuszczę! Święty Tadeusz Juda mi patronem!