Hucpa goni hucpę…
Trzej „dziennikarze śledczy” polskojęzycznego Onetu – Harłukowicz, Stankiewicz i Olejarczyk ujawnili kolejną „aferę”.
Karolowi Nawrockiemu i jego żonie do przejęcia słynnej kawalerki w Gdańsku wcale nie był potrzebny jej właściciel, pan Jerzy. Po prostu zawarli umowę sami ze sobą. Z jednej strony sprzedawali kawalerkę w imieniu pana Jerzego, a z drugiej strony — w swoim imieniu ją kupowali. Bazując na posiadanych przez nas dokumentach ujawniamy, w jaki sposób Nawroccy przeprowadzili operację przejęcia mieszkania pana Jerzego.
Temat podjęły inne me(r)dia.
I tak WP podaje w świat ww. informację odpowiednio ją ubarwiając.
Nawroccy twierdzą, że spłacali 120 tys. zł w ratach, pokrywając koszty mieszkania przez 14 lat. Jednak – jak wskazuje Onet – od 2017 r. byli już właścicielami lokalu, co oznacza, że płacenie czynszu było ich obowiązkiem. Opiekunka pana Jerzego zaprzecza, jakoby Nawroccy kiedykolwiek opiekowali się mężczyzną.
W Nawrockich walą także inne, okołoczerskie me(r)dia.
Onet dotarł do dokumentów, które pokazują krok po kroku, jak senior stracił prawa do swojego mieszkania. W lutym 2010 roku złożył on wniosek w urzędzie miejskim Gdańska o chęci wykupienia swojego mieszkania komunalnego z 90-procentową bonifikatą. Kawalerkę wyceniono wówczas na 120 tys. zł, co oznacza, że pan Jerzy mógł stać się jej właścicielem za 12 tys. zł. Z poprzednich doniesień wynikało, że Karol Nawrocki przekazał tę kwotę swojemu sąsiadowi, który uiścił ją w kasie miasta. Teraz jednak Onet dotarł do zlecenia przelewu, w którym wyraźnie jest napisane, że to szef IPN-u zrobił przelew w jednym z oddziałów Millenium Banku. Tytuł wpłaty, jak wynika z dokumentów ujawnionych przez Onet, brzmi:
wykup lokalu [adres] pan Jerzy Ż.
i podpis: Karol Nawrocki.
Trzy miesiące później małżeństwo polityka zawiera z seniorem przedwstępną umowę sprzedaży mieszkania, które będzie możliwe dopiero po 5 latach (by spełnić wymogi udzielonej przez magistrat bonifikaty). To ona była główną bohaterką konferencji prasowej Przemysława Czarnka, który zwróci uwagę, że małżeństwo już zapłaciło za mieszkanie, gdyż tak poświadczyli u notariusza. Później jednak Karol Nawrocki zamiesza jeszcze bardziej, twierdząc, że kwotę przekazywał w ratach ze względu na dobro pana Jerzego.
Jednak nie tylko to przykuwa uwagę w tym dokumencie. Przed notariuszem bowiem pan Jerzy Ż. pozwala Karolowi Nawrockiemu i jego zonie dysponować mieszkaniem, który „dopiero zamierza im sprzedać” i „upoważnia ich do zawarcia umowy sprzedaży […] na warunkach określonych w niniejszej umowie przedwstępnej, a na pozostałych warunkach — według uznania pełnomocników, w tym na rzecz samych siebie” – cytuje Onet. Owo pełnomocnictwo zostało także określone jako „nieodwołalne”. W praktyce więc to oni stali się właścicielami lokalu i decydowali m.in. o jego sprzedaży.
Kiedy upłynął czas 5 lat, przed notariuszem pokazali jedynie wcześniejsze pełnomocnictwo, by sprzedać i jednocześnie sobie kupić mieszkanie pana Jerzego. To jasno bowiem wynika z aktu notarialnego z 2017 roku, bo w paragrafie 2 napisano:
„Karol Tadeusz Nawrocki i Marta Sandra Nawrocka, działający w imieniu Jerzego Ż., w wykonaniu przedwstępnej umowy sprzedaży z dnia 24 stycznia 2012 roku [tu numer notarialny umowy] sprzedają sami sobie prawo własności lokalu mieszkalnego [tu adres nieruchomości]”.
Sam senior nie musiał nawet uczestniczyć w całej transakcji, co mogłyby potwierdzać słowa opiekunki, która przekazała, że był zaskoczony, iż mieszkanie nie jest jego.
Wow… Od lat piszę i mówię każdemu, że prawa nie da się „nauczyć” z prasy czy też nawet tak wiarygodnych stacji telewizyjnych jak TVN… ;)
Po prostu zatrudnieni tam żurnaliści nawet jeśli mają u zarania ukończone studia prawnicze najzwyczajniej w świecie mają bardzo mgliste pojęcie o tym, co piszą. Ukrywające się za inicjałami aw dziennikarzyszcze z bankier.pl (skądinąd zrozumiałe, bo wstyd jakby mniejszy) robi aferę z poprawnej pod względem prawnym transakcji!
A to oznacza, że aw nie ma pojęcia o prawie, bądź też rzekomo przeznaczony dla bardziej wyrobionych intelektualnie odbiorców bankier.pl sfokusowany jest tylko na nieco mniejszych idiotach, niż polskojęzyczny Onet.
Już od pierwszego zdania czytelnik jest przekonany, że springerowskie cyngle wykryły kolejną aferę.
Nawrocki bowiem nie kupił kawalerki, ale… „senior stracił prawa do swojego mieszkania”. Czyli padł ofiarą oszustwa niczym setki warszawiaków za rządów Hanny Gronkiewicz-Waltz i tzw. „reprywatyzacji”. Z ostatnich doniesień wynika, że proceder nadal kwitnie, tym razem już pod Trzaskowskim.
Tymczasem prawda jest taka, że gdyby nie pomoc Karola Nawrockiego Jerzy Ż. od kilkunastu lat mieszkałby na ulicy bądź też, gdyby wziął rozbrat z alkoholem, znalazłby przytulisko u brata Alberta. O ile by jeszcze żył.
I to jest bezsporne.
Kolejny zarzut.
Trzy miesiące później małżeństwo polityka zawiera z seniorem przedwstępną umowę sprzedaży mieszkania, które będzie możliwe dopiero po 5 latach (by spełnić wymogi udzielonej przez magistrat bonifikaty). To ona była główną bohaterką konferencji prasowej Przemysława Czarnka, który zwróci uwagę, że małżeństwo już zapłaciło za mieszkanie, gdyż tak poświadczyli u notariusza. Później jednak Karol Nawrocki zamiesza jeszcze bardziej, twierdząc, że kwotę przekazywał w ratach ze względu na dobro pana Jerzego.
Od zawarcia umowy przedwstępnej, połączonej z udzieleniem pełnomocnictwa, do zawarcia umowy przyrzeczonej (kupna nieruchomości) upłynęło 5 lat, w czasie których następowała spłata.
W chwili podpisywania aktu notarialnego kwota zatem była uiszczona. Tak przynajmniej wynika z materiałów udostępnionych przez me(r)dia.
Zresztą na logikę inaczej być nie mogło. Czy wyobrażacie sobie, że pięć lat przed zawarciem umowy przyrzeczonej doszło już do jej wykonania??? ;)
Który notariusz sporządziłby tak kuriozalną umowę???
Ale zarzut z pozoru jest o wiele mocniejszy. Nawroccy zawarli umowę sami z sobą, a zatem…
A zatem w grę wchodzi zakaz z art. 108 Kodeksu cywilnego.
Czyżby? Przeczytajmy uważnie.
Pełnomocnik nie może być drugą stroną czynności prawnej, której dokonywa w imieniu mocodawcy, chyba że co innego wynika z treści pełnomocnictwa albo że ze względu na treść czynności prawnej wyłączona jest możliwość naruszenia interesów mocodawcy. Przepis ten stosuje się odpowiednio w wypadku, gdy pełnomocnik reprezentuje obie strony.
Tymczasem, jak skwapliwie informują nas sami springerowscy funkcjonariusze, udzielone notarialnie pełnomocnictwo wyraźnie zezwalało na dokonanie czynności pełnomocników samym z sobą!
Poza tym bezspornym jest brak możliwości naruszenia interesów Jerzego Ż., mocodawcy.
Często podnoszonym w doktrynie przykładem wykluczenia ryzyka naruszenia interesu mocodawcy jest dokonanie czynności rozporządzającej o treści precyzyjnie wyznaczonej treścią zaciągniętego uprzednio zobowiązania albo zawarcie umowy stanowczej na podstawie zawartej uprzednio umowy przedwstępnej.
Dokładnie tak, jak jest w tym konkretnym przypadku.
Jest to więc kolejna bzdura prawna, obliczona na niską świadomość jurydyczną wyborców kompromitacji 13 grudnia.
Zastanawia mnie przy tym jedno. Otóż nikt, nawet anonimowy funkcjonariusz z bankier.pl nie porusza w ogóle tematu notariusza, który sporządził zarówno pełnomocnictwo jak i umowę przedwstępną. A to przecież byłby temat!
Bo skoro w akcie notarialnym zawarł tak bezecne zapisy, prowadzące do pozbawienia mienia Jerzego Ż., to ani chyba sam jest jeśli nie mafiozem, to przynajmniej jakimś pisowcem. ;)
A tu cichosza.
Mają świadomość, że w przypadku takiej publikacji springerowskie cyngle, a raczej ich redakcje, musiałyby się kajać publicznie i byłaby to dla nich dość kosztowna zabawa.
Notariusz jest nie tylko osobą zaufania publicznego zaś sporządzony przez niego w odpowiedniej formie akt ma walor dokumentu urzędowego ale też gwarantem bezpieczeństwa obrotu prawnego.
I właśnie dlatego nie sporządza każdej bzdury wg widzimisię klienta.
Zgodnie z art. 81 ustawy z dnia 14 lutego 1991 r. Prawo o notariacie:
Notariusz odmówi dokonania czynności notarialnej sprzecznej z prawem.
Zadanie notariusza w zakresie jurysdykcji prewencyjnej ogranicza się do zbadania czynności, której pragną dokonać strony, pod kątem jej ewentualnej wadliwości i dalej skutków takiej wadliwości. Tylko bezwzględna nieważność planowanej czynności prawnej sprawia, że pomimo wyczerpujących pouczeń w zakresie charakteru czynności i jej skutków i dalszego wyrażenia żądania sporządzenia czynności notarialnej przez strony, notariusz musi odmówić jej dokonania (por. A. Oleszko, Dominująca pozycja, s. 23; por. S. Rudnicki, Nieruchomości, s. 16).
Tymczasem udające prawników cyngle podają zgodną z prawem umowę (dziesiątki tysięcy takich transakcji rocznie!) jako zaprzeczenie istniejącego prawa!!!
To już nawet nie jest tuskowe prawo, jak on je rozumie, ale jawna hucpa obliczona na to, że zdecydowana większość społeczeństwa to tzw. jurydyczne matoły.
Cała ta „afera mieszkaniowa” w ujęciu springerowskich cyngli (a raczej stojących za nimi służb) opiera się wyłącznie na emocjach.
A dlatego, że to nie planeta płonie, ale pali się Trzaskowskiemu dupa. I to coraz mocnej, im bliżej do 18 maja.
9.05 2025
Ps. Nie zapominajmy również o aspekcie zabezpieczenia interesów drugiej strony, tj. dr Nawrockiego i jego żony. Przecież łatwo sobie wyobrazić sytuację, gdy jakiś kompan od kielicha przekonuje Jerzego Ż., że lepiej zerwać umowę przyrzeczoną, mieszkanie sprzedać, i… przelewem, misiu, przelewem!
W takiej sytuacji zamiast kawalerki Nawroccy mieliby ewentualnie wyrok sądowy. W sam raz do oprawienia w ramki i powieszenia na ścianie, bowiem Jerzy Ż. byłby z pewnością niewypłacalny.
A wtedy springerowskie cyngle pewnie wzniosłyby larum, że oto prezydentem chce zostać osoba… skrajnie naiwna.
Zostaw komentarz