Resort zdrowia zaprezentował niedawno projekt zmian w ustawie o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Zakłada on zwiększenie sankcji za naruszenie przepisów dotyczących reklamy alkoholu, jednak nie wprowadza przełomowych rozwiązań, na których zależało m.in. Krajowemu Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom. Dlaczego więc rządzący nie zdecydowali się na wprowadzenie całkowitego zakazu reklamy piwa?
Od dłuższego czasu w Polsce toczy się dyskusja na temat potrzeby zaostrzenia regulacji dotyczących sprzedaży i promocji alkoholu. Zdaniem wielu instytucji, w tym wspomnianego już Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom (KCPU), obowiązujące przepisy nie ograniczają skutecznie spożycia, zwłaszcza wśród młodych ludzi. Co więcej – jak wynika z danych Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) – Polska znajduje się w czołówce państw europejskich pod względem konsumpcji, co niesie za sobą poważne konsekwencje zdrowotne i społeczne. Szczególnie niepokojący jest fakt, że legalna reklama piwa utrwala jego społeczną akceptację jako elementu codziennego funkcjonowania, np. w ramach spotkań towarzyskich czy wydarzeń sportowych. Najwyższa Izba Kontroli (NIK) w swoim najnowszym raporcie również zwróciła uwagę na ten problem.
Browary bronią status quo
A dlaczego w ogóle musimy mierzyć się z takim problemem? Otóż – w przeciwieństwie do producentów mocniejszych alkoholi – browary od lat mają możliwość swobodnej reklamy swoich wyrobów w przestrzeni publicznej. Przywilej ten został ustanowiony w 2001 roku, kiedy premierem był Leszek Miller z SLD, partii wywodzącej się z dawnych struktur komunistycznych. W rezultacie od ponad dwudziestu lat jesteśmy narażeni na konsekwentnie przeprowadzaną kampanię promocyjną, która doprowadziła do tego, że w optyce społecznej piwo nie wydaje się nawet alkoholem. W rezultacie wiele osób nie dostrzega prostego faktu, że – jak głosi akcja znanej influencerki Olgi Legosz – „piwo to też alkohol”, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Być może ta optyka zmienia się powoli na lepsze, bo w końcu pod obywatelskim projektem zakazu reklamy piwa podpisało się aż 48 tys. obywateli.
Nacisk na polityków, a zwłaszcza resort zdrowia, doprowadził do tego, że 10 marca na stronie Rządowego Centrum Legislacji pojawił się projekt zmian w ustawie o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi oraz w ustawie o finansowaniu świadczeń zdrowotnych ze środków publicznych. Niestety pomimo wielkich oczekiwań dokument utrzymuje wyjątkowy status piwa. Czy władza bała się naruszyć interesy międzynarodowych koncernów? W końcu w naszym kraju rynkiem browarniczym trzęsą de facto trzy firmy: Kompania Piwowarska (należąca do japońskiego Asahi Breweries), Grupa Żywiec (wchodząca w skład holenderskiego Heineken Group) oraz Carlsberg Polska (część Carlsberg Group). To właśnie te podmioty w 2022 roku odpowiadały za blisko 80 proc. sprzedaży piwa w Polsce. Wszystko wskazuje na to, że pomimo obietnic rząd po prostu stchórzył.
Prof. Koźmiński: Wyłącznie kosmetyka, która nikogo nie satysfakcjonuje
W opinii dr. hab. n. pr. Krzysztofa Koźmińskiego, profesora Uniwersytetu Warszawskiego, radcy prawnego i partnera kancelarii Jabłoński Koźmiński, który skomentował w mediach omawiany projekt ustawy, zaproponowane przepisy tak naprawdę nie wprowadzają istotnych zmian w legislacji. Według niego mamy do czynienia z nowelizacją „bez zębów”, której największą słabością jest brak stanowczości autorów, widoczny w pominięciu postulatów środowisk lekarskich i organizacji pozarządowych. Jak przekonuje ekspert, można nawet powiedzieć, że rządzący właśnie pokazali, jak państwo nie powinno prowadzić polityki antyalkoholowej. Otóż kosmetyczne poprawki nikogo nie satysfakcjonują, bo nie idą za nimi realne zmiany w funkcjonowaniu państwa. A sztuka dla sztuki, żeby pokazać, że „coś” się robi, nie świadczy zbyt dobrze o naszych ustawodawcach.
– Podejrzewam, że projektodawca przyjął (podobnie jak autorzy dotychczasowej regulacji), że piwo jest tym „mniej złym” (szkodliwym) alkoholem, bo niskoprocentowym albo w ogóle bezalkoholowym. Problem w tym, że – jak pokazują również zagraniczne oraz międzynarodowe badania – takie wrażenie jest niekoniecznie zgodne z faktami: czasem pozornie niewinna używka stanowi punkt wyjścia dla innych produktów, a jej łatwiejsza dostępność czy inna „taryfa ulgowa” ze strony państwa sprzyja częstszemu spożyciu, co skutkuje uzależnieniem oraz równie dotkliwymi konsekwencjami zdrowotnymi. Zwłaszcza gdy konsument spożywa taki alkohol regularnie – wskazał prawnik w rozmowie „Dlaczego w projekcie nowelizacji ustawy o alkoholu nie ma zakazu reklamy piwa?”, która została opublikowana w serwisie politykazdrowotna.com.
Źródło: businessinsider.com.pl, fronda.pl, podatki.gazetaprawna.pl, politykazdrowotna.com
Zostaw komentarz