Mawiano w czasach Wielkich Odkryć kiedy przecierano morskie szklaki m.in. do Indii i Indonezji. I jest w tym powiedzeniu wiele prawdy, bo jej zablokowanie np. przez Iran spowodowałoby taki wzrost cen ropy, że obecne ceny benzyny w Polsce byłyby już tylko miłym wspomnieniem.

Wystarczy popatrzeć na mapę by zrozumieć strategiczne znaczenie Cieśniny Ormuz. Leży pomiędzy Zatoką Perską i Zatoką Omańską na Morzu Arabskim. Ma nieco ponad pięćdziesiąt kilometrów szerokości. Wybrzeże nad nią dzielą pomiędzy siebie: Iran, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Oman, a właściwie jego eksklawa.
Dziennie przepływa nią piętnaście tankowców i dwa i pół miliona baryłek ropy. Ok. trzydziestu procent światowego transportu ropy naftowej odbywa się właśnie przez nią.

Część handlowego szlaku tranzytowego odbywa się przez wody terytorialne Iranu i teoretycznie mógłby on, w tym miejscu, zablokować cieśninę w odwecie na izraelski atak na to państwo lub jego inne strefy interesów. Sparaliżowałoby to nie tylko przewóz ropy, gazu ale także innych towarów. Wzrost ich cen na rynki światowe odczułyby natychmiast. Gdyby Iran to zrobił, złamałby prawo międzynarodowe, a konkretnie Konwencję Praw Morza ONZ. Zgodnie z nią, statki poruszają się po wodach terytorialnych na podstawie prawa o przejściu tranzytowym. Tak więc, prawnie, żadne państwo będące właścicielem wód terytorialnych nie może zabronić przepływania statkom innych bander. Ale prawo międzynarodowe sobie, a decyzje polityczne, sobie. Nie raz było łamane i nie raz jeszcze pewnie będzie.
Gdyby jednak Iran się zdecydował na ten krok, to może wkroczyć do akcji flota USA stacjonująca w Manamie, w Bahrajnie nazwanym „największym lotniskowcem świata” i przywołać do porządku irańską armię oraz jej decydentów. Mimo wielu gróźb, Iran jak dotąd jedynie straszył blokadą Cieśniny choć zdarzały się wypadki, że irańskie jednostki ostrzeliwały statki Arabii Saudyjskiej, Japonii itd.

Oczywiście nikt jeszcze nie wie co się faktycznie wydarzy i czy dojdzie do eskalacji konfliktu pomiędzy Iranem a Izraelem. Oba państwa nie graniczą ze sobą więc gdyby doszło do regularnej wojny państwa arabskie leżące w ich strefach, byłyby w nią jakość wmieszane. I to byłby początek „pożaru” na Bliskim Wschodzie.

Foto Jolanta Styrczula, irańska Wyspa Keszm w Zatoce Perskiej.

Antoni StyrczulaAutor: Antoni Styrczula
Opinii publicznej kojarzę się jako rzecznik prasowy Prezydenta RP, a także dziennikarz radiowo-telewizyjny i prasowy. Od wielu lat zajmuję się szkoleniami i doradztwem w zakresie public relations i marketingu politycznego. Jestem ekspertem w kreowaniu wizerunku firmy w e-przestrzeni i social mediach oraz zarządzaniu informacją w sytuacjach kryzysowych. W wolnych chwilach podróżuję. Przede wszystkim do Azji. Więcej tekstów autora przeczytacie na blogas24.pl