Tym razem odstępujemy od tradycyjnego wstępnego definiowania użytych w tytule felietonu, a zainstalowanych z rozmysłem sformułowań pozostając w przeświadczeniu, że z uwagi na ich notoryjność, a w szczególności drugiego członu (nie członka!!) tytułu pozostają one w pełnej percepcji dla prawie wszystkich P.T. Czytelników.
Pozostaje ten aspekt sprawy tym bardziej zasadnym, że odnosi się on w swej satyrycznej materii użytej w felietonie jako swoista wunder waffe w istocie rzeczy w pełni koherentnej z samczym egotyzmem. Satyryczna formuła to wszak najskuteczniejsza broń przeciwko różnej maści protagonistom, a w szczególności wobec lemingów. Nie trudno wyobrazić sobie np. ogólnoświatową bekę z wyboru na prezydencki stolec Warszawy osobnika o posiadanej inteligencji typu Joński czy Szczyrba.
Absolutnie nikt uważających się za tzw. 100 % macho nie pozwoli komukolwiek, a w szczególności osobnikowi tejże samej (nie 47!!) płci bezkarnie poddawać w wątpliwość jego atrybut męskości w jego jak najdoskonalszym wydaniu oraz mocy, czyli potencji.
Słówko „prawie” jest w pełni uzasadnione, albowiem felietony pozostają także w sferze zasięgu lemingowej percepcji i w związku z tym istnieje niezwykle wysoka doza prawdopodobieństwa, że meritum poruszanej felietonowej problematyki pozostanie dla nich na wiek wieków wiedzą tajemną.
Nie należy jednak ich obarczać winą za takowy stan rzeczy. Utracili bowiem oni zdolność jakiegokolwiek poznawania realu i zachodzenia dynamicznych zmian w życiu społeczno-politycznym sensu largo w sferę autentycznej (a nie całkowicie sfiksowanej) aksjologii na wskutek permanentnego ich skutecznego odmóżdżania.
WTENKRAJU (Kopaczkowy neologizm) w sposób niezwykle jasny i czytelny dla rozumnych osób, a nie li tylko wyposażonych w zdegenerowane szare komórki rozpostarty został nad opcjami lefackimi i neoliberalnymi długotrwały i niezwykle szczelny medialno-propagandowy parasol ze strony gufnianej gazetki nadredaktora Adaśka Szechtera, braciszka komuszego prawniczego zbrodniarza Stefka, który dokonał spokojnie bandyckiego żywota w Szwecji. Dodatkowo tenże parasol nad tymi opcjami został rozpostarty także ze strony szajki pt. TVN. Kreatorzy tefaena to bezpieczniaccy agenci w osobach J. Wejcherta, a przede wszystkim M. Waltera, którzy pod egidą Urbana i Kiszczaka jako esbeccy prymusi otrzymali zadanie zorganizowania telewizorni propagującej nihilistyczne, komusze i lefackie treści, a całkowicie deprecjonując dotychczasową chrześcijańską aksjologię. Zanim oburzeni wielbiciele tej bandyckiej telewizorni rozpoczną swój skowyt, warkot i zgrzytanie kłami niechaj spokojnie przeanalizują z różnorodnej dostępnej w internecie dokumentacji zaczyn funkcjonowania tej telewizorni oraz treści jakimi ona karmi ogłupiałych do cna odbiorców.
BRAFFO WY!
Zaskutkowało zatem tego typu premedytacyjne lefackie globalne odmóżdżanie pojawieniem się tego typu dziwolągów jak bywszy elesedowski towarzysz i kierownik basenu pływackiego D. Joński, czy wespół zespół z nim poszukujący swoimi ślepiami jakiegokolwiek rozumu synuś boksera marnej rangi Misiek Szczyrba, którym ckliwie towarzyszy pofyrtana do cna Dżakira. Odmóżdżone lemingi preferują takowe intelektualne wybory…..
Renegat Joński z rozmysłem porzucił kurczącą się polityczną lefacką michę i zaskomlał do neoliberałów, gdzie został w pełni zaakceptowany. BRAFFO!!!
Jakaż to czytelna „subtelna” hipokryzja głosząca przy okazji, że m.in. takowa apostazja z lefackiej partyi dokonana została rzekomo wyłącznie dla dobrobytu wsiowego i miejskiego luda w postaci proletariatu. To był jednakże ich świadomy wybór i na tym właśnie zasadza się filozofii demokracji. Wszak nikt nikomu nie jest w stanie skutecznie zabronić np. zawarcia związku małżeńskiego z osobą do cna społecznie zdegenerowaną, czego m.in. dowodem (w postaci syndromu sztokholmskiego) jest żywot słynnego Kalibabki, któremu swe wdzięki i to wielce powabne ofiarowywało tysiące osobniczek z macicami (wg nofoczesnej dewianckiej terminologii).
Dewiacji nikt nigdy nikomu absolutnie nigdy nie zabraniał i nie zabrania. Wara jednak, aby dewianci (tj. ok. 2% społeczeństwa) domagali się ustanowienia dla nich jakichkolwiek przywilejów. VETO, NO PASARAN, NON POSSUMUS…..
Nie polityczna, ani aksjologiczna degrengolada zagraża wyłącznie w sposób oczywisty bytowi praworządnego kraju za jaki pragnie uchodzić RP pod zarządem hyrzego ruja czyli PINOKIA DONALDINA. Temu bytowi poprzez dogłębne podmywanie i permanentne erodowanie podstawowych fundamentów prawnych stanowiących o jego autentycznej, a nie w wydaniu populistycznej propagandowej neoliberalnej opcji zagraża i to w znacznym stopniu absolutnie nieakceptowalna działalność tego typu najważniejszych w RP instytucji jak Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Polska Akademia Nauk czy też Rada Doskonałości Naukowej. Tak, tak to absolutnie nie żaden humbug czy też wydumana fantasmagoria. Odsyłamy zatem w tym miejscu zainteresowanych tą kwestią P.T. Czytelników do wnikliwego przestudiowania szeregu felietonów, które ukazały się w ostatnim czasie na takich portalach jak: PRESSMANIA. NIEPOPRAWNI.PL. czy też Fundacji Watch Science Polska z Gliwic.
Najświeższy kwintesencyjny felieton w tej materii nosi tytuł: Mąż swojej żony mobilizujący zainteresowane osoby wielopłaszczyznowymi aspektami i reperkusjami procesu J. Wieczorek vs B. Śliwerski do wyciągania niestety wielce niepokojących wniosków związanych z praworządnością i ogólnie rzecz ujmując z kondycją społeczno-polityczną TENKRAJU. Za sienkiewiczowskim księdzem Kamińskim powtórzyć należy: LARUM GRAJĄ!
Podnieść należy, że obowiązek zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez męża swojej żony tj. prof. prawa W. Sitka za zaniechanie odwołania B. Śliwerskiego z gremium RDN, a także fałszywe oświadczenie Komisji PAN-u spoczywa na ministrze NiSZW (pod) Wieczorku.
W styczniu br. na portalu FORUM AKADEMICKIE sponsorowanym przez tegoż ministra zapewniał on (aczkolwiek jedynie werbalnie i w sposób wręcz zdecydowanie hucpiarski) o chęci podjęcia się przez niego bezwzględnej walki z szerzącym się w domenie akademickiej plagiatorstwem. Efekty??? koń jest taki jaki każdy widzi!!
Odnieśmy się zatem w tym miejscu do tytułu niniejszego felietonu znakomicie korelującego z zachowaniami ministra (pod)Wieczorka.
Autentyczna charakterystyka jego działań w walce z zdegenerowaną akademicką kliką, koterią, wręcz mafią to właśnie marazm, hucpa, nic nie robienie, a zatem klasyczna indolencja w mariażu z impotencją. W przeciwieństwie do omnipotencyjnej działalności (inwektywnej nie wyłączając) B. Śliwerskiego.
Z powyższych wywodów jednoznacznie należy skonkludować, że min. (pod)Wieczorek jedynie efekciarsko (działając w znakomicie przez siebie opanowanej formule określaną jako modus vivendi i modus operandi) usiłuje opinię publiczną przekonać o jego niezwykle rzekomo intensywnej działalności. Zaakcentować należy fakt, że w/w niczym diabeł święconej wody unika formuły kreacji jego osoby jako delatora, a następczo także akuzatora w sprawie B. Śliwerskiego.
Opinia publiczna śledzić będzie zatem z należytą uwagą jego dalsze działania w tym zakresie, a przede wszystkim efekty tych działań… wszak po owocach ich poznacie.
Poniżej repetycja ważnych fragmentów z uprzedniego felietonu.
I to byłoby na tyle jak mawiał św. pamięci prof. Jan Tadeusz Stanisławski.
9.08 2024
_______________________
Opinia Komisji d/s Etyki w Nauce działającej przy Polskiej Akademii Nauk rzekomo nie stwierdziła naruszenia!!! przez prof. B. Śliwerskiego warunku sine qua non posiadania nieposzlakowanej opinii i przestrzegania zasad etyki naukowej. Zdaniem Komisji prof. B. Śliwerski
został ukarany (!!!???) za niestaranne z punktu widzenia prawa autorskiego posłużenie się cudzą własnością intelektualną w autorskiej wypowiedzi na blogu w ramach działalności paranaukowej.
Wyrok Sądu wskazuje, że naganny czyn członka RDN nie miał znamion plagiatu, wobec czego nie można go kwalifikować jako rażące naruszenie zasad etyki w nauce. W opinii Komisji rzeczą wtórną jest przy tym to, czy czyn prof. B. Śliwerskiego miał miejsce w zakresie jego działalności naukowej, popularyzacyjnej czy paranaukowej.
Komisja wyraźnie podkreśliła, że prof. B. Śliwerski w swej paranaukowej działalności (której – jak przekonuje lektura materiałów zamieszczanych na blogu PEDAGOG – nie obca jest dbałość o przestrzeganie etycznych standardów w uprawianiu nauki i w życiu naukowym)
czynu naruszającego zasady obowiązujące pracownika nauki nie popełnił intencjonalnie. Jego jednorazowy czyn jest następstwem niestaranności redakcyjnej. Jest on zaniedbaniem stosunkowo niewielkiej rangi (sic!!!), o czym świadczy również niski wymiar kary (!!!???) nałożonej przez Sąd.
Synonimicznie ubogacony język polski posiłkuje się wieloznacznością odnosząc się do różnego rodzaju zjawisk i wydarzeń. Sama w/w Komisja wpadła we własną pułapkę słusznie wywodząc, że B. Śliwerski dopuścił się w istocie rzeczy popełnienia czynu nagannego, jednakże w niczym jej to nie przeszkadza, aby dokonać wobec niego totalnej absolucji. To kompromitujący; całkowicie fałszywy pogląd względnie słynny, kolokwialnie spersonalizowany mylny błąd. Absolutnie w swoim wyroku Sąd tak nie orzekł !!! Zobowiązał wyłącznie B. Śliwerskiego, aby ten wobec dr Józefa Wieczorka złożył na swoim blogu stosowne przeprosiny oraz poniósł koszty procesu.
WYŁĄCZNIE!!!
To horrendalnie fałszywe, skandaliczne zachowanie Komisji PAN-u, a więc instytucji zaufania publicznego premedytacyjnie wprowadzające opinię publiczną RP w błąd posługując się przy tym ewidentnym ordynarnym kłamstwem, albowiem S.A. nie orzekał o jakiejkolwiek karze wobec tegoż delikwenta.
Mamy zatem w tym zakresie do czynienia z deliktem odnoszącym się do treści kłamliwego, fałszywego wobec społeczności RP oświadczenia Komisji PAN; co winno zaskutkować poniesieniem stosownych konsekwencji wobec osób, które w ramach działania w/w Komisji się tegoż czynu dopuściły. Koniecznym zatem jest w tym miejscu wspomnieć treść art. 304 kpk:
§ 1. Każdy, dowiedziawszy się o popełnieniu przestępstwa ściganego z urzędu, ma społeczny obowiązek zawiadomić o tym prokuratora lub Policję. Przepisy art. 148a oraz art. 156a stosuje się odpowiednio.
§ 2. Instytucje państwowe i samorządowe, które w związku ze swą działalnością dowiedziały się o popełnieniu przestępstwa ściganego z urzędu, są obowiązane niezwłocznie zawiadomić o tym prokuratora lub Policję oraz przedsięwziąć niezbędne czynności do czasu przybycia organu powołanego do ścigania przestępstw lub do czasu wydania przez ten organ stosownego zarządzenia, aby nie dopuścić do zatarcia śladów i dowodów przestępstwa.
Ten obowiązek zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez męża swojej żony tj. W. Sitka za zaniechanie odwołania B. ŚLIWERSKIEGO z gremium RDN, a także fałszywe oświadczenie Komisji PAN-u spoczywa na ministrze NiSZW (pod) Wieczorku. Tenże minister ius cogens czyli z bezwzględną mocą ustanowionego prawa, a konkretnie kpa i działając z urzędu posiada ustawowy obowiązek zawiadomienia organów ścigania o m.in. zaniechaniu realizacji określonych działań względnie pogwałcenia terminów ich realizacji; vide: art. 231 kk. W sprawie B. Śliwerskiego wielokrotnie pogwałcono stosowne terminy ich realizacji o czym minister NiSZW był nawet dodatkowo powiadamiany, jednakże zaniechał złożenia organom ścigania stosownego zawiadomienia o popełnieniu przez RDN deliktu. W konsekwencji sam podpada pod restrykcje tegoż w/w artykułu kk dopuszczając się zaniechania w tym względzie. Nie złożył także tegoż zawiadomienia wobec członków Komisji ds. Etyki w Nauce PAN, którzy w sporządzonej i dostarczonej do ministerstwa opinii w sprawie B. Śliwerskiego dopuścili się kreacji kłamliwych informacji.
Zostaw komentarz