Zadałem sobie trud wysłuchania tej tzw. „debaty” i wprost zażenowany jestem jej katastrofalnie niskim poziomem. Zmarnowałem co prawda tylko godzinę, gdyż na szczęście słuchałem tego z podwójną prędością – inaczej bym nie zdzierżył.

Ta dyskusja obnaża katastrofę intelektualną współczesnej prawicy, która nie umie wzbić się ponad jakieś spiskowe teorie z dupy.

Czego bowiem się dowiemy z tej debaty? Ano tego, że chyba świat jest rządzony przez jakieś tajne grupy radykalnych lewaków, którzy w skoordynowany sposób podkopują instytucje nauki i kultury Zachodu realizując plan wywrócenia do góry nogami naszej cywilizacji siejąc chaos i degrengoladę.

Co chwila padają oskarżenia pod adresem anonimowych propagatorów „marksizmu kulturowego” oraz „teorii krytycznej”, lecz zarazem nie ma tutaj ani słowa na temat wewnętrznych motywacji tych paskudnych kreatur. Możnaby wręcz podejrzewać, że to sam Szatan wraz ze świtą demonów zaparł się, żeby wyplenić „piękno, prawdę i dobro” z naszego świata. No po prostu wyłażą z najciemniejszych szpar bibliotecznych chtoniczne paskudztwa.

Z całej piątki dyskutantów jedyny Jan Tarnas opanował na elementarnym poziomie warsztat filozoficzny, który pozwala mu budować wypowiedzi wykraczające poza czyste truizmy. Reszta właściwie wypowiada się na poziomie kanału sportowego.

Widać kompletną pojęciową bezradność. Brak zrozumienia głębokich mechanizmów kultury, które doprowadziły do przesunięcia tabu w jej mechanizmie gospodarki popędowej. Widać niezrozumienie katastrofy, jaką dla kultury Zachodu – w sensie nie tyle materialnym czy demograficznym – ale właśnie duchowym były dwie wojny światowe, Holocaust a potem jeszcze wojna w Wietnamie. Widać rzucającą się w oczy pustkę, jeśli chodzi o zrozumienie dorobku współczesnej myśli lewicowej, która jest silnie zintegrowana z badaniami w zakresie psychiatrii, psychologii i antropologii, które de facto ukształtowały jej język i siatkę pojęciową. Tarnas wspomina o znaczeniu kulturoznawstwa, ale – znowu – jakby siatkę szpiegowską demontował a nie rozmawiał o pokoleniach badaczy i tym, jak ich dobrobek zmieniał zachodnie rozumienie obcych kultur.

Tak się nie da. Ta pełna zapału hałastra młodziaków nie ma kwalifikacji intelektualnych do tego, żeby stworzyć uniwersytet. Oni mogą szkołę policealną sworzyć, ale nie wyższą uczelnię kształcącą ludzi o głębi intelektualnej koniecznej dla wyjścia z obecnego ślepego zaułka w jakim świat Zachodu się znalazł.

Szkoda słów!