Kierownik Działu od wczesnego rana demonstracyjnie przechadzał się przed budynkiem trzymając na uwięzi szczura, którego właśnie oswoił. Studenci, a zwłaszcza studentki przyklękały przed nim głaszcząc go czule. Bo szczur ów potrafił niebywale zdobywać sympatię. Patrzył jakby w dal zabezpieczając jednocześnie swoje interesy krótkofalowe. Pozwalał się głaskać, mrucząc.
W pewnym momencie objawiła się zawiść ze strony Woźnego, który nieżyczliwym okiem spoglądał na te demonstracyjne spacery ze szczurem. Woźny był zły, bo kiedyś sam posiadał szczura, lecz mniejszego i schorowanego. Karmił go kaczym łojem, ale i to nie pomagało. Jego szczur zmarł w okolicach kwietnia, jak przyroda budzi się do życia. Pochował go pod samym uniwersytetem. Płakał wtedy jak bóbr.
– A jak się szczurek wabi? – zapytała studentka w przykrótkiej czerwonej lekko plastikowej spódniczce.
– Odeon. Tak się nazywa. To syn prawdziwego praboga. Każdy, kto go dotknie zdobywa supermoc. Szczurzą w sensie. Ale kto z nas nie marzył, żeby być szczurem?
Kierownik Działu demonstracyjnie wszedł do gabinetu Dziekana pana. Ten akurat spał z racji wielu obowiązków go przytłaczających, więc Kierownik Działu grzecznie odmówiwszy kawy, położył się ze swoim szczurem w kącie pokoju. Przytuliwszy go.
– A co to leży w kącie mojego gabinetu? – zapytał Dziekan pan sekretarkę – Jakiś chyba człowiek bezdomny. Dajmy mu jakiś dom, żeby nie był bezdomny, zwłaszcza, że przebywa ze szczurem.
– No mamy parę wolnych domów – powiedziała sekretarka. Jeden jest nad samą Wisłą, w sam raz dla człowieka ze szczurem.
I tak Kierownik Działu osiadł nad Wisłą. Niechcący jakby.
Zostaw komentarz