W Polsce kolor skóry czy pochodzenie nie przekreśla szans na akceptację — kluczowe jest poczucie przynależności do wspólnoty, dzielenie wartości i realne działanie na jej rzecz. Problem pojawia się wtedy, gdy ktoś chce pełni praw, nie identyfikując się ze społeczeństwem, w którym żyje. Wspólnota to nie tylko prawa — to także obowiązki i lojalność.

Wspólnota ponad pochodzeniem

Ciekawa sytuacja: osoba, która nie jest „genetycznym Polakiem”, mówi rzeczy, z którymi się zgadzam — i dostaje za to oklaski. Nikomu nie przeszkadza jej kolor skóry, bo wyraźnie czuje się częścią wspólnoty. Podobnie było z czarnoskórym uczestnikiem obchodów 1 sierpnia — wszyscy się uśmiechali, atmosfera była serdeczna. Tak samo z osobami pochodzenia wietnamskiego czy żydowskiego na Marszu Niepodległości, wydarzeniu często niesłusznie określanym jako „faszystowski”.

Wniosek? Polacy w większości nie są rasistami ani ksenofobami. Istnieje jednak jeden warunek: musisz być „nasz”, czyli członkiem wspólnoty i działać na jej rzecz. Wtedy pochodzenie czy kolor skóry nie mają znaczenia.

Prawa a poczucie przynależności

Problem zaczyna się wtedy, gdy ktoś przyjeżdża do Polski, oczekuje pełni praw jak obywatel, ale nie czuje się Polakiem ani częścią społeczności. „Mieszkam tu i płacę podatki” — to zbyt mało, by domagać się takiego samego traktowania jak obywatele, którzy budują ten kraj, ponoszą obowiązki i identyfikują się z narodem.

To jak z mieszkaniem: wynajem nie daje tych samych praw co własność.

Wspólnota opiera się na wspólnych wartościach, zwyczajach, celach i gotowości do pracy na jej rzecz. Jeżeli ktoś świadomie podkreśla swoją odrębność i działa w interesie innego narodu kosztem Polski — sam wyklucza się ze wspólnoty.

Wolność poglądów — i konsekwencje wyborów

Oczywiście każdy ma prawo do własnych poglądów. Ale Polacy mają prawo uznać, że ktoś, kto nie identyfikuje się z polską wspólnotą, nie jest „jednym z nas”. To działa wszędzie na świecie — także w krajach, z których ci ludzie przyjeżdżają.

Jeśli tu jesteś, możesz być gościem — albo członkiem wspólnoty. Nie da się mieć ciastka i zjeść ciastka.

Język, symbole, codzienne wybory

Niektórzy obcokrajowcy dziwią się, że spotyka ich niechęć, gdy mówią po rosyjsku lub demonstracyjnie podkreślają odrębność. Chcesz być traktowany jak „swój”? Naucz się języka, poznaj kulturę, identyfikuj się z miejscem, w którym żyjesz.

Mnie na przykład we Lwowie spotykały nieprzyjemności za język polski i rosyjski. Rozumiałem jednak, że nie widziano we mnie członka tamtej wspólnoty — i uznałem to za naturalne.

Pomyśl…

Chcesz, by traktowano Cię jak „naszego”? Stań się „naszym”.
Wtedy pochodzenie, religia czy kolor skóry przestają mieć jakiekolwiek znaczenie.

Zobacz tutaj wypowiedź.