Dobrze, że chociaż wschód Polski się przed tym broni. To, o co w tym chodzi, to nie żadna „tolerancja”, ale represja męskości – uważanej przez lewactwo za praźródło „faszyzmu” (czytaj tutaj).

W czerwcu b.r. w Austriackim Forum Kultury odbyła się zorganizowana przez środowiska lewicowe dyskusja p.t. „Postmęskość – od Theweleita do Bell Hooks. O koniecznym przekraczaniu momentu faszystowskiego.”

Dyskusja odbyła się w ramach wydarzeń towarzyszących przeglądowi filmów „postpornograficznych” firmowanemu przez Warszawski Festiwal Filmowy i uczestniczyli w niej: Kamil Błoch (Grupa Performatywna Chłopaki), Jaś Kapela (Krytyka Polityczna), prof. Tomasz Kitliński (gej, aktywista LGBTQ), prof. Jacek Dobrowolski (lewicowy filozof i pisarz, ulubieniec Jana Hartmana).

W opisie wydarzenia czytamy:

Monumentalne dzieło „Męskie fantazje” Klausa Theweleita pokazało nam, jak patriarchat skrapla się w faszyzm. Jak nie dać się złapać w tę pułapkę? Z kolei feministyczna filozofka Bell Hooks w eseju „Gotowi na zmianę” zastanawiała się, jak tworzyć męską tożsamość bez przemocy i hierarchii. W oparciu o obie te książki i własne przeżycia dyskutanci zastanowią się, jaka powinna być postmęskość.

Widać tu wyraźnie, że w całej tej zabawie chodzi dokładnie o ulepienie sztucznej „postmęskości” – obłej, ciotowatej tożsamości, która ma zastąpić obecną męską samoidentyfikację.

Temu służy ta ciągła inwazja dewiantów na szkoły, transowanie dzieci, wciskanie „tęczowej” ideologii każdą szparą. Wszystko jest zamaskowane propagandą „tolerancji”, a każdy sprzeciw wobec tego jest natychmiast okrzykiwany jako wyraz „nietolerancji” i „skłonności faszystowskich”.

Charakterystyczne jest tu to, że „męskość” podlega tu dekonstrukcji do najdrobniejszego składnika, czemu towarzyszy skrupulatna ocena, które jej składniki są „niekorzystne” a po ich odfiltrowaniu okazuje się, że idealnym „postmężczyzną” jest właściwie osoba o cechach psychologicznych męskiego homoseksualisty.

Wyprzedzając pewne pytania – zauważcie sami wyszukując w Internecie praktyczną nieobecność badań nad psychologią gejów. O ile tzw. „badacze” bezustannie zajmują się wybebeszaniem męskiej tożsamości, o tyle problematyka tożsamości gejowskiej sprowadza się wyłącznie do aspektu pociągu seksualnego i wszelkiego rodzaju „traum” związanych z funkcjonowaniem gejów jako mniejszości seksualnej. Należałoby z tego wyciągnąć wniosek, że gej, to po prostu facet jak inni, ale podobają mu się mężczyzni a nie kobiety – żadnych innych istotnych różnic tu właściwie nie ma.

A jednak łatwo zauważyć, że podobną analizę, jaką Klaus Theweleit przeprowadził na żołnierzach Freikorpsów należałoby przeprowadzić właśnie w różnych odłamach subkultur gejowskich, czyli w środowisku, gdzie charakterystyczne rysy psychologiczne nie podlegają represji, ale ujawniają się w pełni. Biorąc pod uwagę, że dominujące w subkulturach gejowskich stereotypy tożsamościowe to „twinks” (chłopaczki), „partyboys” (imprezowicze) oraz „A-listers” („ważniaki”) – aż prosi się o zbadanie ich „fantazji”.

No i okazało się, że w 2018 r. dr Justin Lehmiller z Instytutu Kinseya opublikował książkę pt. „Tell Me What You Want” (Powiedz mi czego chcesz) dającą pewien wgląd w tę tematykę. Z badania tego wynika, że społeczność LGBT nader chętnie marzy o przemocy seksualnej, seksie grupowym oraz o seksie związanym z różnymi aktami profanacji.

Z kolei w 2020 r. Mark Allen i Davina Robson opublikowali w czasopiśmie „Journal of Sex Research” pracę pt. „Personality and Sexual Orientation: New Data and Meta-analysis”, z której wynika, że homoseksualni mężczyźni są statystycznie bardziej ulegli oraz neurotyczni niż mężczyzni heteroseksualni. Badanie to w szczególności potwierdziło podwyższoną neurotyczność gejów wykazaną już w innej publikacji (Mark Allen, Emma Walter; 2018). Przypominam, że neurotyczność polega na silnym niezrównoważeniu emocjonalnym o charakterze nerwicowym, niskiej odporności na stres i skłonności do popadania w stany lękowe.

Narracja Klausa Theweleita w „Męskich fantazjach” skupiona była na przemocowości relacji damsko-męskich, a zatem na sadomasochizmie tego smego rodzaju, co przedstawionej u Gillesa Deleuze’a w „Chłodzie i okrucieństwie”. Przedfaszystowscy żołnierze Freikorpsów oddawali się z jednej strony forsownym ćwiczeniom – robieniem sobie deleuzowskiego „ciała bez organów” mającego uczynić je godnymi prawdziwej męskości (uogólnionego sadystycznego ojcostwa), z drugiej – eliminacji dominujących kobiet (matriarchalnych domin w różnych wcieleniach) i pobłażliwej afirmacji tych usłużnych, których skrajny model przedstawiają „Opowieści podręcznej” Margaret Atwood.

Tymczasem suflowana przez postępowców „postmęskość” stara się odwrócić te relacje – w miejsce „sadystycznego ojcowstwa” podstawiając „masochistyczne macierzyństwo” (panoptyczna, a zarazem wiecznie zatroskana wszystkim matka) i dążąc do eliminacji dominujących mężczyzn na rzecz pobłażliwej afirmacji uległych hermafrodytów.