Trzeci rząd Tuska znowu nie ma pieniędzy. I tradycyjnie szuka ich u przedsiębiorców.
Dziś ciężko im się przyznać, że kolejny raz dali się nabrać. Obietnice kandydujących wówczas Tuska, Hołowni czy Kosiniaka-Kamysza trafiały w sedno potrzeb środowiska.
Miały być wakacje od ZUS, powrót do poprzedniego sposobu naliczania składki zdrowotnej etc. Może jeszcze nie jak w Turcji (o Wielkiej Brytanii nawet nie marzymy), ale bliżej. Jak jest natomiast każdy widzi. Najgorsze jednak jest to, że znowu minister finansów zawodzi o braku pieniędzy. A to niestety najwyraźniej znalazło przełożenie na działanie urzędów.
Jak pamiętamy ten złyPiS, gnębiący przedsiębiorców, utworzył w 2016 roku instytucję mającą pomagać w rozwoju przede wszystkim małym i średnim firmom, gminom a nawet osobom fizycznym zainteresowanym rozwojem gospodarczym.
To Polski Fundusz Rozwoju SA. Kto tylko spełniał określone ustawą kryteria mógł starać się o częściowo zwrotne dofinansowanie.
Dla mikrofirm (zatrudniających do 10 pracowników i mająca obroty do 2 mln EUR rocznie) wyglądało to tak:
1. jeśli przedsiębiorca w ciągu 12 miesięcy od otrzymania subwencji zawiesił lub zlikwidował działalność albo też wobec niego zostało wszczęte postępowanie upadłościowe bądź restrukturyzacyjne musiał zwrócić 100% otrzymanej dotacji;
2. jeśli jednak prowadził działalność przez rok od daty otrzymania subwencji zwrócić musiał jedynie 25% 25% subwencji finansowej, jaką otrzymał. Pod jednym wszak warunkiem – musiał utrzymać zatrudnienie na tym samym poziomie, jak w dniu otrzymania subwencji, Oczywiście mógł je zwiększyć, ale w przypadku zwolnień jeśli utrzymał zatrudnienie między 50% a 100%, to zwracał bezwarunkowe 25% subwencji oraz dodatkowo od 0 do 50% subwencji, którą otrzymał.
Trudno przecenić wartość takiej pomocy.
Ale…
W „uśmiechniętej Polsce” instytucje powołane przez PiS nagle zaczęły pokazywać inne oblicze.
Jednym z beneficjentów takiej pomocy jest, a raczej był pan B. ze Śląska. W zasadzie spełnił wszystkie warunki, by uzyskać 75% zwolnienie. A mimo to Fundusz każe mu zwracać całość. Powód żądania jest kuriozalny.
Otóż pieniądze mają być zwrócone, bowiem PFR powziął uzasadnione wątpliwości dotyczące wystąpienia jakichkolwiek nadużyć!
Przy czym PFR ni słowem nawet nie zająknął się, czego one dotyczyły, co może oznaczać, że wedle urzędnika tym razem już „uśmiechniętej Polski” po prostu źle patrzy z oczu przedsiębiorcy.
No i dlatego PFR obawia się zasadnie. No bo jak jeszcze pan B. zazgrzyta zębami… ;)
Już przed wojną takie postępowanie urzędnika satyryk Tuwim nazywał widzimisiem.
Ufający w rozsądek i logikę działania Organów Państwa oraz powołanych przez nie instytucji przedsiębiorca złożył odwołanie.
PFR olał je w sposób wręcz podręcznikowy.*
Czyżby dlatego że kasa jest znowu potrzebna? Wszak Ibrahim czy Abdul osadzony w Polsce musi mieć tyle samo kasy, co jego koleś Achmed w Paryżu.
Ale kasy znowu nie ma, jak zapewnia kolejny minister finansów, trzeba sięgnąć więc do kieszeni obywateli.
A poza tym mikroprzedsiębiorcy tacy jak pan B. stanowią konkurencję dla wielkich niemieckich i francuskich marketów.
Widzimisię urzędnika pozwoli jednego z nich (chodzą słuchy, że podobnych decyzji jest więcej) wyeliminować.
Dwa grzyby w jednym barszczu, proszę państwa.
Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że w tym przypadku „barszcz” stanowi zupę wyjątkowo niepolską.
18.06 2024
Ps. Umowa Subwencji Finansowej nosi numer 1050000220056009MP. Pismo dotyczące zwrotu subwencji jest z 26 kwietnia tego roku. Odpowiedź natomiast datowana jest na 29 maja. Z załączonego dokumentu pełnomocnictwa wynika, że za sprawę odpowiedzialny jest niejaki Mateusz Tkacz.
______________________________________________
* niestety, podręcznik do HIT oraz cały przedmiot od września będzie wycofany z polskich szkół. A przecież dokładnie tak samo „władza ludowa” traktowała skargi na łamanie Konstytucji, jakie w czasach Gierka wnosili opozycjoniści.
Dzień dobry, dokładnie takie same decyzje otrzymaliśmy , zero powodów czy wyjaśnień ,Anna