300 miliardów deficytu w tym roku, 300 w następnym, dług dwubillionowy, a premier z uśmiechem ogłasza narodowy skok w kosmos. Centrum Operacji Satelitarnych, loty międzygalaktyczne i podatki od chmur — w kraju, gdzie finanse płoną, polityka przypomina kabaret, a państwo jest sceną do absurdalnych eksperymentów.

Budżetowy Matrix
Trzysta miliardów deficytu w tym roku, trzysta w przyszłym – a premier z miną zwycięzcy oświadcza, że „Polska ma na to środki”. W jakiej walucie, Panie Premierze? W złudzeniach, w kredytach, czy może w punktach lojalnościowych z Unii Europejskiej? W budżetowym matrixie liczby przestały mieć znaczenie. Gdy dług publiczny pędzi ku dwóm bilionom, rząd opowiada o „stabilności finansów”, jakby mówił o pogodzie na wakacjach.
Kosmos na kredyt
W kraju, gdzie szkoły nie mają pieniędzy na papier, a szpitale toną w długu, premier ogłasza budowę… Centrum Operacji Satelitarnych. Brzmi dumnie. Brzmi też absurdalnie. Polska pod rządami Koalicji 13 grudnia odleciała już dawno – teraz tylko formalizuje ten stan. Lot międzygalaktyczny ma być symbolem „nowoczesnego państwa”. W praktyce to kolejny projekt z kategorii „pomysł, który dobrze brzmi w telewizji, a źle wygląda w budżecie”.
Junta od rzeczy niemożliwych
Koalicja 13 grudnia to prawdziwa fabryka utopii. Zamiast planu naprawy finansów – plan na kolejną konferencję. Zamiast polityki – marketing. Po podatku od deszczu i pomysłach na opodatkowanie chmur przyszedł czas na kosmos. Bo jak już zadłużać kraj, to z rozmachem – najlepiej w kierunku orbity. Każdy absurd da się przykryć słowem „inwestycja”.
Misja: Oderwanie od rzeczywistości
Premier z powagą mówi o „nowym etapie polskiej suwerenności technologicznej”. Tymczasem suwerenność finansowa właśnie topnieje pod ciężarem deficytu. Polska wchodzi w procedurę nadmiernego zadłużenia, a rząd zamiast planu ratunkowego, serwuje nam kosmiczne wizje. Może więc chodzi o symbolikę – skoro ziemska gospodarka tonie, trzeba przenieść politykę w przestrzeń, gdzie grawitacja już nie obowiązuje.
Ministerstwo Fantazji Narodowej
Trudno oprzeć się wrażeniu, że w Kancelarii Premiera działa już nie gabinet polityczny, lecz Ministerstwo Fantazji Narodowej. Stamtąd pochodzą pomysły na elektryczne hulajnogi dla każdego, dopłaty do marzeń i dotacje na uśmiech. Gdyby ogłoszono projekt kolonizacji Saturna – konferencja prasowa byłaby gotowa w godzinę, a minister finansów tłumaczyłby, że „budżet to wytrzyma”. Bo w tym rządzie wszystko jest „do zrobienia”, dopóki nikt nie pyta „za co?”.
Wielki teatr złudzeń
Cała ta operacja przypomina spektakl polityczny dla wiernych widzów. Rząd wie, że jego elektorat nie oczekuje realnych efektów, lecz narracji. Dlatego każdy deficyt to „inwestycja”, każdy dług to „strategia”, a każde potknięcie – „spuścizna po poprzednikach”. W tej logice nawet 2 biliony długu można sprzedać jako „ambitny plan rozwoju”.
Polska w wersji science fiction
Jeśli więc premier mówi, że „Polska ma środki”, to zapewne myśli o tych z kosmosu. Ziemskie już dawno się skończyły. Ale kto by się tym przejmował? Ważne, by występ w telewizji brzmiał jak trailer filmu science fiction. Premier gra rolę kapitana statku „Budżetowy Enterprise”, a jego ministrowie – załogę, która z przekonaniem powtarza: „lecimy dalej”. Nieważne dokąd, byle z mikrofonem i kamerą.
Lot w nieznane
Ostatecznie można powiedzieć jedno – ten rząd naprawdę spełnia marzenia. Może nie obywateli, ale na pewno własne. Gdy finanse państwa płoną, a gospodarka sapie pod ciężarem długu, ogłoszono podbój orbity. Cóż, przynajmniej konsekwentnie – skoro polityka od dawna oderwała się od rzeczywistości, to naturalnym krokiem jest polecieć w kosmos. Na kredyt.
Zostaw komentarz