Znowu powiem coś niepopularnego:
Moim zdaniem sytuacja międzynarodowa zmierza w stronę znalezienia sposobu zakończenia wojny na Ukrainie.
Kluczowe będą tu wybory w USA, które – wiele na to wskazuje – ma szansę wygrać Donald Trump.
W ocenie jego doradców, wojna w Ukrainie jest przede wszystkim skutkiem błędów państw Europy Zachodniej, które bagatelizując przez całe lata kwestie obronne nie są w stanie zabezpieczać swoich interesów na wschodzie, co doprowadziło do ich głębokiego uzależnienia od rosyjskich surowców i braku „posture” ograniczającej Rosję. Donald Trump negatywnie ocenia też postawę Demokratów, którzy zdając sobie sprawę z ograniczeń USA w zakresie możliwości wojskowych – jego zdaniem – eskalowali sytuację na Ukrainie prowokując Rosję do interwencji.
Donald Trump jest zwolennikiem realizmu politycznego i uważa, że takie pojęcie jak „strefa interesów” ma swoje miejsce w stosunkach międzynarodowych – co odróznia go od Demokratów, zwolenników ładu konstruktywistycznego.
Ta róznica poglądów sprowadza się do tego, że tam, gdzie Demokraci, w zakresie komunikacji podkreślają np. prawo Ukraińców do samookreślenia, tam Trump uważa, że „samookreślenie” jest zawsze możliwe jedynie w ramach określonych przez grę interesów mocarstw, które – niezależnie od oceny moralnej – po prostu realizują swoją rację stanu. Jeśli są do tego zmuszone – uciekają się do przemocy i już. Trump, jako realista, nie ocenia tego, nie moralizuje – po prostu uznaje, że tak jest i swoją politykę również chce określać w języku interesów a nie moralitetów.
Zarazem – doradcy Trumpa wielokrotnie sygnalizowali, że kwestie europejskie schodzą w ich perspektywie na dalszy plan, gdyż centralne miejsce w polityce amerykańskiej, ich zdaniem, zajmuje dziś Azja. W szczególności – nie widzą oni konieczności utrzymania Ukrainy jako amerykańskiego „asset” w regionie – zadowala ich zupełnie „neutralna” formuła egzystencji tego kraju. Oznacza to, że ekipa Trumpa jest gotowa pogodzić się utratą Noworosji i Krymu oraz „finalndyzacją” Ukrainy za cenę zakończenia wojny, która ich zdaniem za dużo kosztuje amerykańskiego podatnika oraz umocowuje Rosję jako już nie tyle jako sojusznika, co wręcz wasala Chin.
W przeciwieństwie do Demokratów, Trump nie znajduje żadnej wartości w „szerzeniu liberalnej demokracji na świecie” i nie życzy sobie wręcz, żeby USA pełniło rolę jakiegoś „rozsadnika wartości liberalnych na świecie”. W tym sensie znajduje wspólny język z przywódcami, którzy – jak Putin – alergicznie reagują na płynące z Zachodu „zagrożenie ontologiczne”, w tym także z partiami prawicowymi w Europie. Mówiąc wprost – Trump uznaje te „liberalne wartości” za chorobę zakaźną, która już zniszczyła Zachód i jak epidemia roznosi się po całym świecie.
Można się zatem spodziewać, że Donald Trump – jeśli zostanie prezydentem USA, na co ma duże szanse, będzie twardo dążył do porozumienia z Rosją na zasadzie takiej, że USA odstąpią od „szerzenia liberalnych wartości” na obszarze rosyjskiej „strefy wpływów” za cenę pewnego usztywnienia stanowiska rosyjskiego w relacjach z Chinami.
W wymiarze ukraińskim sprowadzi się to do prób przymuszenia władz tego kraju do rozmów pokojowych. Ponieważ zdolności państw europejskich do samodzielnego wspierania Ukrainy w zakresie militarnym są wciąż bardzo ograniczone – źródełko dostarczające Ukrainie pomoc wojskową zacznie wysychać, co okaże się silnym argumentem na rzecz przystąpienia Ukrainy do rozmów pokojowych.
Moim zdaniem, stanie się to widoczne późnym latem 2025 r., kiedy zakończą się programy uruchomione i zatwierdzone jeszcze przez administrację Bidena.
Wyłania się tu problem naszej strategii. Moim zdaniem, Polska przegra wszystko.
To znaczy:
– Prezydent Duda nie rozumie tych procesów i nadal żyje w paradygmacie „dojechania Rosji”, co nie nastąpi.
– Rząd Tuska realizuje zaś koncepcję niemiecką, która sprowadza się do tego, że właśnie Niemcy zostaną „gwarantem” pokoju na Ukrainie i będą głównym egzekutorem unijnej polityki wschodniej po wycofaniu się USA, na co z resztą rząd w Berlinie twardo gra. Nasi zachodni sąsiedzi lepiej rozumieją tzw. „objectives”, grają na wielu fortepianach i są przygotowani na różne rozstrzygnięcia. Wygra Biden – OK – jesteśmy z Wami! Wygra Trump – jeszcze lepiej – Ameryka idzie swoją drogą!
Oczywiście – nie wykluczam, że Rosja po pewnym czasie powróci do języka rewanżyzmu, ale – uważam – odebrała lekcję!
Będzie dobrze współpracować z Niemcami dokonując etapowo ekonomicznego rozbioru Europy Środkowo-Wschodniej wg ustalonych z Berlinem „stref wpływu”. Uważam, że Rosjanie są racjonalni i skoro nie wyszedł im „Blitzkrieg” na Ukrainie, to chętnie wrócą do dobrze sprawdzonej formuły współpracy z Niemcami. Potrzebują jedynie sposobu na wyjście z wojny „z twarzą”. Ograniczenie dostaw broni na Ukrainę im tej formuły dostarczy.
Wybaczcie Państwo, ale uważam to dziś za najbardziej prawdopodobny scenariusz.
Przegrana polskiej prawicy w wyborach 2023 r. wykluczyła ją z decyzyjności w kluczowym momencie historii i nie ma ona obecnie możliwości wpływu na najważniejsze decyzje. Zarazem – nie potrafi ona myśleć realistycznie i wyciągać wniosków ze zmian politycznych. Jest kurczowo uczepiona najbardziej dla Polski korzystnego, ale najmniej realistycznego wariantu „pokonania Rosji”. W ten sposób nie widzi nawet tego, że Viktor Orban rozgrywa właśnie swoją grę życia, z której Węgry wyjdą jako główni wygrani z pomniejszych graczy.
Taka jest moja diagnoza. Czy mam rację? – Czas pokaże!
Zostaw komentarz