Nie milkną echa słów prezydenta Francji, który po ostatnim spotkaniu przywódców państw europejskich w Paryżu stwierdził, że „niczego nie można wykluczać” w kontekście wysłania przez kraje Zachodu wojsk na Ukrainę. Jego oświadczenie spotkało się z natychmiastową reakcją, Kremla, który ustami swego rzecznika prasowego Pieskowa zapowiedział, że jeśli do tego dojdzie konflikt z NATO stanie się nieuchronny.
Czego chce Paryż?
W centrum francuskiego myślenia znajduje się pomysł, by zezwolić francuskim siłom specjalnym i innym jednostkom wojskowym na wejście na terytorium Ukrainy. Zdaniem Pałacu Elizejskiego nie wiązałaby się to z masowym rozmieszeniem francuskich żołnierzy. Mogłoby być jednak sposobem na postawienie Rosji przed „strategicznym dylematem”. Francuskie wojska miałby by byś swoistym parasolem ochronnym nad niektórymi terenami Ukrainy zabezpieczającym przed rosyjskimi atakami. Wg Paryża, rosyjskie dowództwo przestałoby atakować te miejsca, w obawie przed wciągnięciem całego NATO do wojny.
Sprzeciw większości państw Sojuszu
Większość państw członkowskich NATO, w tym Polska, z dużą rezerwą czy wręcz ze sprzeciwem jak np. Niemcy – przyjęły słowa Macrona. Premier Donald Tusk oświadczył, że Polska nie planowała i nie planuje wysłania swoich żołnierzy na walczącą z Rosją Ukrainę. Jednie kilka mniejszych państw członkowskich PAKTU jak np. Litwa czy Estonia nie wykluczyły takiej możliwości jeśli będzie to koniecznie. Wielka Brytania, która ma już na Ukrainie niewielki kontyngent szkoleniowy, zapowiedziała, że nie zamierza go rozszerzać na większą skalę. Deklaracja Macrona pomimo, że była raczej próbą pokazania Putinowi determinacji Zachodu we wspieraniu Ukrainy w celu odniesienia zwycięstwa nad agresorem, była przysłowiowym kijem w mrowisko zmuszającym przywódców państw członkowskich NATO do zadania sobie pytania, czy dla obrony pokoju w Europie można posunąć się do tak drastycznego kroku. Z analiz wywiadowczych bowiem wynika, że jeśli Putin wojnę na Ukrainę wygra to może uderzyć na państwa Paktu. Najbardziej zagrożone inwazją są Polska oraz państwa bałtyckie.
Ryzyko rozlania się wojny na cały Zachód
Wysłanie jednak wojska przez którekolwiek z państw Sojuszu na Ukrainę oznaczałoby możliwość rozszerzenia się wojny na całą Europę bo Rosja obierze ten krok jako casus belli, pretekst do zbrojnego konfliktu z NATO, co już wielokrotnie zapowiadała. I dlatego nie jest to dobre rozwiązanie z punku widzenia naszego bezpieczeństwa. Owszem, rosyjska armia jest o wiele słabsza jak przed pełnowymiarową wojną na Ukrainie. Straciła masę sprzętu wojskowego i tysiące żołnierzy. Jest jeszcze jednak na tyle silna by zagrozić swoim zachodnim sąsiadom jak np. Polska czy kraje bałtyckie. Poza tym dysponuje ogromnym arsenałem jądrowym, którego mogłaby użyć gdyby – jej zdaniem – bezpieczeństwo państwa zostało bezpośrednio zagrożone przez działania NATO. Ostrzegał przed tym Putin wielokrotnie i nawet jeśli jego słowa w przeszłości były tylko zwykłym blefem, to w sytuacji bezpośredniego starcia wojsk rosyjskich z żołnierzami NATO na Ukrainie, mógłby swoje groźby wprowadzić w czyn.
NATO sojuszem obronnym
Kolejnym argumentem przemawiającym przeciwko wysłaniu wojsk NATO na Ukrainę jest sam charakter Sojuszu. Zgodnie z Traktatem Północnoatlantyckim jest on sojuszem obronnym, defensywnym. Początkowo w obronie przed ZSRR i jego państwami satelickimi, a po rozpadzie ZSRR, przed Federacją Rosyjską . Artykuł V Traktatu stanowi, że gdyby doszło do ataku na któregokolwiek członka Paktu, pozostałe państwa członkowskie są zobowiązane jemu do pomocy. Czyli gdyby w odwecie za wysłanie wojsk Paktu na Ukrainę, Rosja zaatakowała którekolwiek z państw członkowskich, pozostałe musiałby zaangażować się militarnie w jego obronie. A to już praktycznie oznacza III wojnę światową. Globalny konflikt. Nie tylko w Europie, ale także w Ameryce Północnej. Nie można bowiem wykluczyć ryzyka użycia przez Putina strategicznej broni jądrowej do zaatakowania USA.
Polska racja stanu
Polska od samego początku po odzyskaniu pełnej wolności w 89 r. zgłaszała swoje NATO – wskie aspiracje. Widziała jednak swoje członkostwo w Sojuszu, jako gwarancję bezpieczeństwa przed ewentualną agresją ZSRR czy po jego rozpadzie, Rosji. Nie traktowała wejścia do NATO jako krok wymierzony przeciwko komukolwiek. Podkreślali to przed uzyskaniem pełnego członkostwa w Pakcie dwunastego marca tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego roku obaj prezydenci: Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski. Ówczesny minister spraw zagranicznych, Bronisław Geremek, członkowstwo Polski w NATO nazywał filarem bezpieczeństwa Polski. Podkreślmy, obronnym, defensywnym. I takie stanowisko podtrzymywali wszyscy polscy prezydenci i premierzy. I w tej kwestii nic się nie zmieniło co wyraźnie ostatnio zaznaczył premier Donald Tusk stwierdzając, że Polska nie zamierza wysyłać swoich żołnierzy na Ukrainę bo to oznaczałoby ściągnięcie bezpośredniego zagrożenia rosyjskim atakiem na Polskę, a w konsekwencji, na cały Zachód.
Artykuł pierwotnie opublikowano na Belsat.eu
Autor: Antoni Styrczula
Opinii publicznej kojarzę się jako rzecznik prasowy Prezydenta RP, a także dziennikarz radiowo-telewizyjny i prasowy. Od wielu lat zajmuję się szkoleniami i doradztwem w zakresie public relations i marketingu politycznego. Jestem ekspertem w kreowaniu wizerunku firmy w e-przestrzeni i social mediach oraz zarządzaniu informacją w sytuacjach kryzysowych. W wolnych chwilach podróżuję. Przede wszystkim do Azji. Więcej tekstów autora przeczytacie na blogas24.pl
Zostaw komentarz