Bieda nie jest ani kolorowa, ani malownicza. Z bliska, jej zapach jest odrażający, a twarze ludzi przypominają zmięty, szary papier. Tylko na fotografiach może być złudnie brana za atrakcję turystyczną jak Dhobi Ghat w Mumbaju, czy Dharavi, największy slams na świecie. Także w tym indyjskim mieście.

Mumbaj

Biura podróży w swojej ofercie turystycznej mają często w Mumbaju zwiedzanie Dhobi Ghat lub slamsu Dharavi ( z bezpiecznej odległości).
Dhobi Ghat to największa pralnia na powietrzu gdzie w specjalnych kadziach setki źle opłacanych pracowników pierze pościel i ubrania ze szpitali. Z góry, gdzie „podziwiają” pralnię turyści, nie czuć smrodu kału, ropy, krwi, którymi są ubrudzone oraz zapachu silnych proszków do prania, bo tylko takie są w stanie wywabić plamy. Wystarczy jednak zejść na dół, do praczy, by człowieka ogarnął wszechobecny fetor. Jednak na zdjęciach turystów cały ten bajzel wygląda jak obrazy impresjonistów. Już słyszę te pełne podziwu głosy tych, którzy je oglądają. -„Jakie to egzotyczne, jakie barwne”. Byle znajomi na FB lajkowali i zazdrościli, że ich autorzy tam byli i uwiecznili taki „cudowny, indyjski obrazek”.

Łomianki

W Łomiankach jest ich wielu. Nazywają ich „żulami” „pijakami” „marginesem społecznym”. Widzę ich często. Czasami śpią na ławkach, z reklamówką pod głową zawierającą ich cały dobytek.. Albo, jeśli uzbierali, raczą się na nich tanim piwem czy winem. O tych ostatnich mówią potocznie „mózgojeby”. Nie tylko mężczyźni. Jest też kilka kobiet w nieokreślonym wieku. Niekiedy pod dyskontami proponują, że „odstawią kosz” za drobną opłatą, albo żebrzą o parę groszy na zupę” lub „bułkę” , które potem „cudownie” zamieniają się w butelkę taniego alkoholu. Są niegroźni. choć niekiedy natarczywi. Spławieni dosadnym słowem odchodzą ze spuszczoną głową. Jak zbite psy. Ich niemyte ciała oraz oblepione brudem ubrania cuchną na kilka metrów.

Obie te grupy łączy jedno. Są ludźmi, którzy chcą przeżyć jakoś do następnego dnia. Ta pierwsza pracuje za kilka rupii. Ta druga, z powodu alkoholizmu, popadła w całkowitą abnegację.
Brzydzimy się ich albo tego czym się zajmują nie biorąc pod uwagę jednego, że również my sami, w niesprzyjających okolicznościach, możemy się znaleźć na ich miejscu.

Na zdjęciu, „domy” biedaków przy jednej z głównych ulic w Chennai (dawny Madras), Indie, foto Jolanta Styrczula

Antoni StyrczulaAutor: Antoni Styrczula
Opinii publicznej kojarzę się jako rzecznik prasowy Prezydenta RP, a także dziennikarz radiowo-telewizyjny i prasowy. Od wielu lat zajmuję się szkoleniami i doradztwem w zakresie public relations i marketingu politycznego. Jestem ekspertem w kreowaniu wizerunku firmy w e-przestrzeni i social mediach oraz zarządzaniu informacją w sytuacjach kryzysowych. W wolnych chwilach podróżuję. Przede wszystkim do Azji. Więcej tekstów autora przeczytacie na blogas24.pl