W Polsce można wmówić ludziom wszystko. Absolutnie wszystko. Wystarczy właściwa narracja, kilka minut antenowego czasu i garść łopatologicznych haseł — i nagle połowa kraju kiwa głową, jakby właśnie odkryła Amerykę. W tym groteskowym spektaklu papierowych bohaterów jedni krzyczą o „masowej inwigilacji”, inni wieszczą koniec wolności, a między nimi przepływa wielka rzeka domysłów, manipulacji i politycznych kalkulacji.
Tymczasem fakty są proste, choć niewygodne dla tych, którzy wolą dramat od rzeczywistości.
1. Jak to działa naprawdę — procedury, zabezpieczenia, realia
Każde poważne państwo XXI wieku buduje, rozwija i stosuje narzędzia wywiadowcze. To nie fanaberia służb, lecz zimna, praktyczna konieczność: dziś walkę prowadzi informacja. Kto będzie ją miał — wygra przewagę. Wyobraźmy sobie państwo, które dobrowolnie rezygnuje z możliwości identyfikowania siatek przestępczych, rozbijania handlarzy ludźmi czy tropienia spisków terrorystycznych. To państwo, które nie liczy się z bezpieczeństwem obywateli.
W Polsce stosowanie kontroli operacyjnej — w tym podsłuchów i narzędzi dających dostęp do zawartości urządzeń — odbywa się według przepisów. Wniosek składa odpowiednia służba (CBŚP, ABW, Policja, CBA), prokuratura opiniuje, a zgodę wydaje sąd okręgowy. Czas trwania i zakres są ściśle określone. To nie jest „dzikie polowanie” na rozmowy Kowalskiego z sąsiadką — to narzędzie wymierzone w konkretne osoby i konkretne śledztwa.
Owszem — skala i zakres technicznych możliwości budzą uzasadnione pytania. Pegasus i podobne rozwiązania pozwalają na dostęp do wiadomości, zdjęć, lokalizacji — co oczywiście rodzi potencjał nadużyć. Ale to nie argument za likwidacją narzędzi. To argument za sprawnymi, transparentnymi i kontrolnymi procedurami.
2. Kwestia finansowania — Fundusz Sprawiedliwości i Art. 43 §8 KKW
Główny zarzut wobec ministra Ziobry i współpracowników to: skąd pieniądze na zakup? Pojawiły się oskarżenia o finansowanie przez Fundusz Sprawiedliwości. Ale tu nie ma tajemnicy doktrynalnej ani moralnej: Art. 43 §8 KKW jasno mówi, że środki Funduszu przeznacza się m.in. na przeciwdziałanie przyczynom przestępczości i pomoc poszkodowanym.
Logicznie — inwestycja w narzędzie, które pozwala rozbić siatki przestępcze i zapobiegać nowym przestępstwom, wpisuje się w cel Funduszu. Największym absurdem byłoby wylewanie dziecka z kąpielą: atakować ministerstwo za to, że wykorzystuje środki na to, by realnie chronić obywateli.
3. Kto naprawdę krzyczy „stop” i dlaczego?
Zwróćmy uwagę na ten paradoks: najgłośniej o „masowej inwigilacji” krzyczą organizacje i media, które często finansowane są albo sympatyzują z określonymi kręgami politycznymi. Amnesty International, Fundacja Batorego czy Akcja Demokracja — organizacje ważne, o ustalonych agenda, które z oczywistych powodów patrzą krytycznie na rozszerzanie uprawnień służb. Ale krytyka to jedno; polityczna kampania i manipulowanie narracją to drugie.
Nie pytam, czy osoby i organizacje mają prawo do obaw. Pytam, dlaczego nagle ich głos staje się megafonem dla interesów, które prowadzą prosto do paraliżu państwa ścigającego przestępców. Kto zyskuje na sytuacji, w której państwo nie może efektywnie reagować? Ano — przestępcy, kłamcy, cwaniacy, ludzie, którzy chcą funkcjonować ponad prawem.
4. Hipokryzja medialna — rzecz o selektywności oburzenia
Zadziwiające jest to, jak media potrafią wybrać kąt kamery i oświetlenie, by wyhodować sensację. Dla jednych — sprawa państwowa, łamanie praw obywatelskich; dla innych — rutynowy instrument śledczy. W tym teatrze często ginie jedno: kto dopuścił do tego, że po prostu trzeba było użyć Pegasusa? Kto pozwolił siatkom przestępczym atakować obywateli, handlować ludźmi, oszukiwać starszych ludzi na miliony?
Mówienie o „masowym podsłuchiwaniu każdego Polaka” to spektakularna przesada. To retoryczne narzędzie: straszyć i mobilizować wyborców, wykreować temat dnia, przyczepić łatkę rządowi. Nic nowego. Ale w publicystyce warto oddzielać emocje od faktów.
5. Odpowiedzialność — państwo ma obowiązek chronić
Państwo demokratyczne to nie klub dyskusyjny, w którym aktywiści i media decydują, co jest moralne. To instytucja, która ma obowiązek chronić swoich obywateli przed przemocą, oszustwem i przestępstwem. Jeżeli prawo daje narzędzia i procedury, a te są stosowane w granicach prawa — to krytyka powinna skupiać się na poprawie mechanizmów kontroli, a nie demonizacji samego narzędzia.
Chcesz mnie przekonać, że prokuratorzy i sądy będą masowo nadużywać uprawnień? Udowodnij. Pokaż przypadki. A jeśli takie przypadki istnieją — ścigaj i karaj winnych. To, co widzimy dziś, to często krzyk „wilka”, który ma przykryć rzeczywiste, codzienne mechanizmy korupcji i przestępczości.
6. Przykłady i kontekst — dlaczego narzędzia śledcze są niezbędne
Gdy gadamy o Pegazusie, nie mówimy już tylko o podsłuchu rozmów — mówimy o dostępie do treści, lokalizacji, kontaktów. Takie możliwości pozwoliły rozbić międzynarodowe siatki, pociągnąć do odpowiedzialności ludzi, którzy myśleli, że działają ponad prawem.
Prawdziwy przykład: gdy śledczy śledzą pranie brudnych pieniędzy, zorganizowaną prostytucję czy handel narkotykami — dostęp do komunikacji jest niekiedy jedyną drogą do zebrania dowodów, których nie da się uzyskać inaczej. Bez tych dowodów sądy mają tylko poszlaki, a przestępcy wracają na wolność.
7. Kto tak naprawdę boi się kontroli operacyjnej?
Nie boją się jej uczciwi obywatele. Boją się jej cwaniacy, ludzie handlujący wpływami, ci, którzy budują fortuny na omijaniu prawa. Oni tworzą narrację o „państwie inwigilacyjnym”, bo w ich interesie jest, by służby działały z ograniczonym zasięgiem.
Zadajmy sobie proste pytanie: komu najbardziej zależy na tym, by system śledczy działał słabo? Komu zależy, by najsilniejszą narracją było „państwo podsłuchuje każdego”? Odpowiedź jest banalna: tym, którzy nie chcą być słyszani.
8. Co proponuję — nie wyrzucać narzędzi, lecz usprawnić kontrolę
Jestem daleki od naiwności. Każde narzędzie ma potencjał nadużycia. Dlatego zamiast obrzucać narzędzia pomyjami, proponuję: ulepszyć mechanizmy kontroli i przejrzystości. Kilka konkretnych postulatów:
📌dokładniejsze raportowanie użycia kontroli operacyjnej (z zachowaniem tajemnicy śledztw),
📌niezależne audyty sądowych zgód na podsłuchy,
📌surowsze kary dla funkcjonariuszy nadużywających uprawnień,
📌ochrona whistleblowerów ujawniających nadużycia w ramach prawa,
📌edukacja społeczeństwa o realnych mechanizmach i ograniczeniach kontroli operacyjnej.
To realne, konstruktywne postulaty. Nie spektakl i histeria — realna praca.
9. Kto ma rację — ci, co krzyczą, czy ci, co działają?
Raczej nikt i wszyscy. Mamy prawo się bać nadmiernej inwigilacji. Ale mamy też prawo do państwa, które broni nas przed przestępcami. Konfrontacja tych praw to temat cywilizacji — nie histerii.
Polityczne wrzaski o „Pegasusie” często służą jednym celom: zdestabilizować instytucje, podważyć autorytet państwa i zyskać polityczny kapitał. A kto traci? Obywatele, którzy zamiast żyć w bezpiecznym środowisku, codziennie ryzykują, że ktoś im wyrwie portfel, sprzedaje dzieci, albo zostaną oszukani.
10. Na koniec — twarda konkluzja
Nie da się jednocześnie wygrać z przestępcami i zachować iluzję, że można to robić bez nowoczesnych narzędzi. Kto głosi, że narzędzia są złe same w sobie, ten albo nie rozumie realiów, albo ma interes w tym, by państwo było słabe.
Jeżeli ktoś chce walczyć o prawa obywatelskie — niech walczy o lepsze sądy, o transparentność procedur, o surowe kary dla nadużywających funkcjonariuszy. Jeżeli ktoś chce, żeby przestępcy mieli wolną rękę — niech krzyczy o „masowej inwigilacji”.
Ja nie chcę świata, w którym złodziej rządzi alarmem moralności. Ja chcę państwa, które broni swoich obywateli. I jeśli ktoś mówi mi, że to zło — odpowiadam: kupujcie alarmy, kupujcie kamery, kupujcie systemy, które złapią złodzieja. Ale róbcie to w ramach prawa.
Bo innego wyjścia nie ma.
Rafał Szrama 🇵🇱
Zostaw komentarz