Człowiek się zmaga z własną słabością dążąc do wielkości. Dio bycia panem swojego losu. Ale to się zasadniczo nigdy nie udaje. Zawsze mniej lub bardziej przegrywamy. Udajemy zwycięzców będąc przegranymi. Cieszymy się publicznie, ale prywatnie płaczemy.
Przegrywamy. Nasze marzenia, nasze wspomnienia, nasze oczekiwania. Przegrywamy sromotnie, bo żaden człowiek nie jest w stanie unieść ciężaru swoich oczekiwań i nadziei. To jest za duży bagaż.
Ale jak się od niego uwolnimy i zdamy się na to, co jest nam pisane, jest łatwiej. Zaczynamy akceptować życie takim jakim ono jest. I zmiany, które nas zaskoczą z pozytywnym tego efektem.
Czy pięćdziesiątka to półmetek? Wątpię. Raczej 2/3. Ale jeszcze do jasnej cholery można coś w życiu sensownego zrobić.
Zostaw komentarz