W okolicy Sadowej jest niestety tylko jedno miejsce gdzie można schłodzić się w upały. To Jeziorko Dziekanowskie i „plaża” od strony ulicy Rolniczej. Teoretycznie. Bo a. jest zarośnięte i brudne, b. latem zamienia się w knajpę pod chmurką, w której mimo upału wóda i piwo leją się strumieniami, a pomiędzy popijającymi alkohol rodzicami błąkają się znudzone dzieci. Dobrze jeśli są na brzegu. Gorzej, że czasami się kąpią gdy tata i mama imprezują w najlepsze.

„Cześć Piotr, alem się nachlał ” – przywitał kolegę rosły gość z charakterystycznym „mięśniem piwnym” na brzuchu. Ten mu odpowiedział, że on również, a była trzecia po południu dopiero.
Takich podpitych kolesi z rodzinami było nad Jeziorkiem Dziekanowskim wielu w sobotę. Wpadłem tam rowerem bo chciałem zobaczyć czy można się w nim schłodzić. W sumie nie można, bo jeziorko szybko zarasta, a do pływania został kawałek wielkości kilku, dużych wanien. No i woda brudna jak jasna cholera. Pływały w niej pety, torebki foliowe i jedna tenisówka, którą widać ktoś zgubił w plażowym szaleństwie.

Na piaszczystej plaży o powierzchni dziesięciu metrów kwadratowych tłoczno i głośno. Koc przy kocu. Grill przy grillu. A na nich skwierczą kiełbaski.
Towarzystwo mieszane. Rodziny z małymi dziećmi. Panie w wieku balzakowskim szukające rozrywki i męskiego towarzystwa. Kwiat okolicznej męskiej młodzieży z brzuchami wzdętymi od piwa. Sporo solidnie podpitych.
Wszędzie walają się puste butelki po piwie i wódce. Opróżnione opakowania po chipsach. A w tym całym „rozkosznym” bałaganie pętają się wszędzie małe dzieci krzyczące – „ja chcę do wody, ja chcę do wody”. Niejeden tata z mamą słabo słyszą ich prośby bo upał i alkohol przytłumiły słuch, wzrok i instynkt. Kiedy prośby i płacze nie skutkują, samodzielnie włażą do wody. Całe szczęście płytkiej. Dorosłemu mężczyźnie sięga ledwie do pasa w najgłębszym miejscu. Powietrze przesyca zapach dymu z grilli i ognisk oraz woń kremów do opalania i potu.

Nie napisałem tego felietonu by biadolić. Ot jeden z wielu obrazków plażującej Polski.
Jest ludycznie, swojsko i przaśnie. Z nieodzownym dla Polaka alkoholem.
Co mnie zasmuciło?

Dzieci zmuszone oglądać dorosłych „naprutych jak stodoła”. I dziwić się potem, że kiedy już dorosną biorą z nich przykład.

Foto, Jeziorko Dziekanowskie od strony przepustu do Wisły.

Antoni StyrczulaAutor: Antoni Styrczula
Opinii publicznej kojarzę się jako rzecznik prasowy Prezydenta RP, a także dziennikarz radiowo-telewizyjny i prasowy. Od wielu lat zajmuję się szkoleniami i doradztwem w zakresie public relations i marketingu politycznego. Jestem ekspertem w kreowaniu wizerunku firmy w e-przestrzeni i social mediach oraz zarządzaniu informacją w sytuacjach kryzysowych. W wolnych chwilach podróżuję. Przede wszystkim do Azji. Więcej tekstów autora przeczytacie na blogas24.pl