Ta sprawa jest niby bardzo błaha. Ot wciągnęło paru narwańców z Policji Panią Kingę Gajewską, posłankę, do suki i wylegitymowało.

Co prawda podstaw do tego nie było, Pani poseł prawa nie łamała, ludzie krzyczeli, że to posłanka, ale ostatecznie nic się przecież takiego wielkiego nie stało, prawda?

To ja Państwu opowiem pewne zdarzenie z Moskwy z 2018 roku.

Mieszkałem w dzielnicy, która się nazywała Krasnaja Presnia. U mojego syna stwierdzono wadę wzroku i w związku z tym trzeba było kupić okulary.

Okulary kupić miałem w dzielnicy zwanej Taganką. Żeby do niej dojechać musiałem udać się ulicą Twerską do Kremla (jakieś 15 minut jazdy samochodem), skręcić przy Kremlu w lewo i za parę ulic byłem już w sklepie z okularami na Tagance (jakieś dodatkowo 15 minut).

Jadę więc na Tagankę, a radio Echo Moskwy (jeszcze wtedy istniało) podaje, że przed Kremlem będzie jakaś manifestacja. Po drodze na Kreml minęły mnie pierwsze ciężarówki – suki. Dojechałem do Kremla, tam rzeczywiście kilkaset osób zamierzało coś manifestować. Jednocześnie coraz więcej suk się zjeżdżało.

Pojechałem dalej, w salonie okulistycznym byłem jakieś 15 minut, wracam. Dojeżdżam do Kremla (byłem tu raptem około 40-50 minut wcześniej, jadąc na Tagankę), nawet do żony mówię, że pewnie w korku będziemy stać przez tą manifestację, a tam… cisza, spokój! Nie ma korka (jest taki jak zwykle), nie ma protestujących (których było kilkaset i fala zdawała się wzbierać), nie ma suk. Tylko kilku OMON-owców można było na ulicy jeszcze zobaczyć.

Bardzo sprawnie działa to w Rosji. Jak jasna cholera!

Czytaj więcej.