Wielkie czasy wymagają wielkich ludzi – sto lat temu z okładem pisał Jarosław Haszek. A jeśli ich nie ma, to przecież media zawsze mogą ich stworzyć…

Najpierw Haszek.

 Tegoż samego dnia oberfeldkurat Ibl był już w Wiedniu i innemu znowuż marszbatalionowi wykładał wzruszającą historię, o której mówił Szwejk, a która tak mu się podobała, że nazwał ją bałwanieniem do kwadratu.

 — Kochani żołnierze — przemawiał oberfeldkurat Ibl — pomyślcie sobie dajmy na to, że mamy rok czterdziesty ósmy i że zwycięstwem zakończyła się bitwa pod Custozzą, gdzie po pięciogodzinnej upartej walce włoski król Albert musiał oddać krwawe pobojowisko naszemu ojcu żołnierzy, marszałkowi Radeckiemu, który w osiemdziesiątym czwartym roku życia odniósł tak świetne zwycięstwo.
— I patrzajcież, żołnierze mili! Na wzgórzu przed zdobytą Custozzą zatrzymał się sędziwy wódz w otoczeniu swoich wiernych generałów. Powaga chwili spoczęła na całym tym kole, albowiem, żołnierze, w nieznacznej odległości od marszałka można było widzieć bojownika walczącego ze śmiercią. Z członkami strzaskanymi na polu chwały czuł ranny chorąży Hart, że spogląda nań marszałek Radecki. Poczciwy ranny chorąży ściskał jeszcze w tężejącej prawicy złoty medal, a pierś jego pełna była natchnienia. Gdy spojrzał na wzniosłego marszałka, serce jego ożywiło się jeszcze raz, przez porażone ciało przebiegła resztka siły i umierający nadludzkim wysiłkiem próbował przyczołgać się do swego marszałka.
— Nie fatyguj się, poczciwy żołnierzu — zawołał nań marszałek, zsiadł z konia i chciał mu podać rękę.
— Nie da się zrobić, panie marszałku — rzekł umierający żołnierz — ponieważ obie ręce mam utrącone, ale o jedno proszę: niech mi pan marszałek powie prawdę: Wygraliśmy tę bitwę?

 — Zupełnie, mój bracie — odpowiedział uprzejmie marszałek. — Szkoda, że radość twoja jest zamącona ranami twymi.

 — Tak jest, dostojny panie, ze mną koniec — głosem złamanym rzekł żołnierz uśmiechając się przyjemnie.
— Chce ci się pić? — zapytał Radecki.

 — Dzień był gorący, panie marszałku, mieliśmy 30 stopni ciepła.

Wtedy Radecki sięgnął po feldflaszkę swego adiutanta i podał ją umierającemu. Ów napił się łyknąwszy porządnie.
— Bóg zapłać tysiąckrotnie! — zawołał usiłując pocałować w rękę swego wodza.

 — Jak dawno służysz? — zapytał marszałek.

 — Przeszło czterdzieści lat, panie marszałku! Pod Aspern wysłużyłem złoty medal. Także pod Lipskiem byłem, kanonierski krzyż mam też, pięć razy byłem śmiertelnie ranny, ale teraz już koniec, na amen. Lecz co za szczęście i radość, iż doczekałem dnia dzisiejszego. Co mi tam śmierć, gdy odnieśliśmy wielkie zwycięstwo, a cesarzowi została przywrócona jego ziemia!

(Jarosław Hašek, Przygody dobrego wojaka Szwejka podczas wojny światowej, t. III, rozdz. 1)

Podobne bohaterstwo wg telewizji w likwidacji mamy dzisiaj na Ukrainie.

33-letni ukraiński żołnierz przeżył egzekucję, podczas której rosyjscy żołdacy najpierw bestialsko torturowali jeńców, a potem poderżnęli im gardła. Władysław udał trupa, a potem przez pięć dni, mimo bardzo poważnych obrażeń, czołgał się do pozycji ukraińskich.

Historię 33-letniego Władysława, żołnierza Gwardii Narodowej schwytanego przez rosyjskich żołdaków, przedstawiła ukraińska stacja Suspilne. On sam nie mógł mówić ze względu na doznane obrażenia, ale wszystko opisał w dzienniku. Jego brygada straciła w sierpniu kontrolę nad pozycją w pobliżu Pokrowska. Próbując pomóc swoim towarzyszom, Władysław dostał się do niewoli. Okazało się, że w rękach najeźdźców jest jeszcze siedmiu innych jeńców.

Rosjanie zgotowali im piekło

– Powiedział, że pierwszym schwytanym facetom – agentom wywiadu – wyłupano oczy, odcięto wargi, męskie narządy, uszy i nosy – mówił stacji Suspilne brat Władysława.

Informacje te potwierdza Prokuratura Obwodowa w Doniecku, która w ostatnich dniach przesłuchała Władysława. „Zaprowadzono go do piwnicy zdobytego domu, gdzie klęczało jeszcze siedmiu ukraińskich obrońców z rękami związanymi z tyłu. Podczas przesłuchań przedstawiciele armii rosyjskiej torturowali więźniów, odcinając im części ciał, a następnie podcinając gardła” – czytamy w komunikacie donieckiej prokuratury.

 Władysław był świadkiem jak Rosjanie zabijają po kolei siedmiu jego towarzyszy niedoli. Wszystkim podrzynali gardła i wrzucali konających do dołu. Taki sam los spotkał i 33-latka. Następnie żołdacy zasypali ciała śmieciami i odeszli. Tyle tylko, że Władysław przeżył egzekucję. Gdy oprawcy odeszli, przy pomocy rozbitej butelki przeciął więzy. Następnie założył prowizoryczny opatrunek na poderżnięte gardło. I przez pięć kolejnych dni czołgał się do ukraińskich pozycji.

 Jak podaje Suspilne, 17 sierpnia został przewieziony do szpitala w obwodzie dniepropietrowskim w stanie krytycznym, z dużą utratą krwi i zakażonymi ranami. Przeżył i w ostatnich dniach został przesłuchany przez śledczych dokumentujących rosyjskie zbrodnie wojenne. „Trwa ustalanie tożsamości rosyjskich żołnierzy zamieszanych w przestępstwo” – poinformowała prokuratura.

https://www.tvp.info/88614292/wojna-w-ukrainie-rosyjscy-zolnierze-odcinali-czesci-ciala-ukrainskich-jencow-a-nastepnie-poderzneli-im-gardla-jeden-przezyl-egzekucje?fbclid=IwY2xjawMhnaVleHRuA2FlbQIxMABicmlkETA5Wnl4M0JQdXR0Qjg4cDVGAR74HqlrzqpCvG97RFzKX01uVpUgo8tJiPWpNBExMz9laVp-y9SwGHhSKOY0Bw_aem_19CV2krCCkgVvuxTsy9_nw

W 1915 r. fedkurat Ibl mówił o człowieku, który był pięć razy śmiertelnie ranny. I mimo to przeżył.

100 lat później słychać opowieść o człowieku, który z poderżniętym gardłem pięć dni czołgał się do swoich. I mimo to przeżył.

To, że Ukraina stawiając opór Rosji dłużej niż dwa tygodnie dowiodła bohaterstwa swoich żołnierzy jest oczywistą oczywistością.

Ale opowieści takie, jak cytowana, trącą o kabaret.

Po co???

2.09 2025