Firmy informatyczne pakują „sztuczną inteligencję” gdzie się da. Ma ona podejmować „rutynowe decyzje”: kwalifikować dokumenty, redagować artykuły prasowe, pomagać ludziom w codziennym zbieraniu informacji.

Zarazem toczy się ostra walka o to, w jaki sposób „napełniane” będą zasoby, które cyfrowi „inteligentni asystenci” będą mieli do dyspozycji w zakresie swojej „wiedzy”.

Wydaje się, że prawica tę wojnę znowu przegrywa. Ogólnie dostępna „sztuczna inteligencja” będzie trenowana w oparciu o źródła ściśle reglamentowane i cenzurowane. Zasadniczo – będą to źródła wyłącznie „mainstreamowe” przekazujące dominującą, liberalno-lewicową narrację, jedynie okazjonalnie wzbogaconą o źródła „centroprawicowe”. Pamiętajmy, że tej nomenklaturze nasza Platforma Obywatelska jest właśnie „centroprawicowa”…

Nic więcej tam nie wejdzie.

Niedawno eksperymentowałem z „Copilotem” – inteligentnym asystentem wprowadzanym przez Microsoft jako integralna część systemu Windows 11 w ramach jego kolejnych aktualizacji.

Spróbujcie zadać mu zadanie:

– Copilocie, wygeneruj wizerunek głupiej osoby.
– Copilocie, wygeneruj wizerunek brzydkiego człowieka.

Okaże się to zadaniem niemożliwym. Copilot odmówi, gdyż – jego zdaniem – generowanie takich wizerunków może być wobec kogoś uwłaczające…

Na wszystkie pytania dotyczące tzw. kwestii kontrowersyjnych Copilot odpowie jednoznacznie zawsze w duchu doktryny liberalno-lewicowej. Na próby przeciwnej argumentacji odpowie powtarzając poprzednie argumenty. Sami spróbujcie!

Ponieważ sztuczna inteligencja stała się jednym z ulubionych narzędzi używanych przez młodzież szkolną do „produkcji” wypracować – od małego dzieciaki są wprowadzane w bezkrytyczną akceptację jednego określonego światopoglądu. Sztuczna inteligencja nie podejmuje jakichś prób głebokiego „problematyzowania” zagadnień. Wszystkiej jej odpowiedzi idą w podobnym duchu:

– Copilot, powiedz proszę, dlaczego polityka imigracyjna powinna być „sprawiedliwa” a nie po prostu kierować się interesem kraju przyjmującego?

– To jest ważne pytanie. Kiedy mówimy, że polityka imigracyjna powinna być “sprawiedliwa”, mamy na myśli, że powinna ona szanować prawa i godność wszystkich osób, niezależnie od ich pochodzenia. Oczywiście, interes kraju przyjmującego jest ważny, ale nie powinien on przeważać nad podstawowymi prawami człowieka. Ponadto, polityka, która jest sprawiedliwa i humanitarna, może przynieść korzyści również dla kraju przyjmującego. Na przykład, imigranci, którzy są traktowani z szacunkiem i mają dostęp do możliwości, mogą przyczynić się do społeczeństwa i gospodarki w sposób, który przekracza bezpośrednie korzyści ekonomiczne. Wreszcie, warto pamiętać, że sprawiedliwość i interes narodowy nie są zawsze sprzeczne. Wielu uważa, że długoterminowy interes narodowy leży w budowaniu otwartego, zróżnicowanego i sprawiedliwego społeczeństwa. Dlatego też, choć polityka imigracyjna powinna z pewnością brać pod uwagę interesy kraju przyjmującego, nie powinna tego robić kosztem podstawowych zasad sprawiedliwości i praw człowieka.

Sami widzicie – jakby profesor Środa to pisała…

Wiem, że Elon Musk pracuje nad własnym wariantem „sztucznej inteligencji” o roboczej nazwie „GROK”, ale nie znam żadnych szczegółów. Spodziewam się jednak, że będzie miał on trudności, które spowodują, że będzie mu niełatwo zająć dobrą pozycję na tym rynku. Chodzi o to, że większość treści, na podstawie której tworzony jest wkład „wiedzy” zasilającej sztuczną inteligencję jest w posiadaniu wielkich mediów, które stoją uważają, że jest ona ich własnością. Zostały stworzone uregulowania prawne, które wymuszają na firmach informatycznych tworzących sztuczną inteligencję uzyskanie zgody „właścicieli wiedzy” na korzystanie z tych zasobów. Spodziewam się, że największe firmy medialne po prostu odmówią Muskowi z wiadomych powodów. Zapewne podpisze on stosowne kontrakty z mediami prawicowymi, niemniej jednak bez dostępu do archiwów wielkich graczy – jego sztuczna inteligencja będzie w pewnym stopniu uboga i jako taka, będzie miała mniejsze szanse na rynku. Mówię tu nie tylko o tytułach prasowych, ale też o zasobach wydawnictw naukowych, finansowych czy prawniczych skoncentrowanych dziś w wąskich grupach kapitałowych o jednoznacznie liberalno-lewicowym nastawieniu takich, jak chociażby Wiley&Sons czy Blomberg. Na przykład na stronie wspomnianego lidera publikacji naukowych, Wiley&Sons możemy bez trudu znaleźć ich deklarację wpisania się w nurt „Diversity, Equity, and Inclusion” – jednoznacznie lewicową…

Prawica z jej „jaszczurzym mózgiem” dopiero zaczyna dostrzegać zaciskającą się pętlę regulacji, jakie liberalno-lewicowy mainstream zdążył wyprodukować zabezpieczając swoje wpływy. Jest głęboko spóźniona i jak zawsze – czysto reaktywna. Chyba za mało się modli, czy co?

Czytaj więcej.