Amerykańska prawica rozumie z jakim zjawiskiem ma w istocie do czynienia, ale jej problem polega na tym, że u młodego pokolenia Amerykanów termin „komunizm” przestał się źle kojarzyć a nawet zaczął kojarzyć się dobrze.
I tutaj jest problem prawicy, że w istocie jedynym remedium na „miękki komunizm”, jaki jest dziś lansowany przez elity lewicy liberalnej mógłby być „miękki faszyzm”, lecz w przeciwieństwie do komunistów, którzy przez minione dekady pracowali w pocie czoła, żeby zedrzeć z komunizmu odium systemu nieludzkiego totalitarnego – prawica nie uczyniła nic, aby choćby w najmniejszym stopniu w podobny sposób potraktować faszyzm.
Idea faszystowska została pozostawiona sama sobie a lewica umiejętnie dopilnowała, żeby jednoznacznie kojarzyła się z obozami zagłady, terrorem i szaleństwami niczym nieograniczonych „wodzów”.
Prawica nie podjęła żadnego teoretycznego wysiłku, aby zbadać na ile idea faszystowska sprowadzająca się do aprecjacji „naszości” jest możliwa do realizacji poza ramami totalitaryzmu i imperializmu. Nie dochodziła tego, w jaki sposób można ją „rozmiękczyć” wykluczając elementy wodzowskie i militarystyczne prowadzące do charakterystycznego dla znanych form faszyzmu „skoszarowania” społeczeństwa i jego totalnego podporządkowania dysponującej bezwzględnym aparatem siłowym „partii przewodniej”.
W efekcie – dziś nawet najmniejsze odwołanie do obrony stylu życia i tożsamości większości społeczeństwa (wyrażane choćby w haśle „America First”) obrzucane jest przez lewacko-liberalny mainstream antyfaszystowskimi inwektywami.
Nie mając za sobą takich przemyśleń prawica jest na swój sposób naiwna i wyraża „wolę mocy” bez uświadomionych ram jej stosowania, co skrupulatnie wykorzystuje strona przeciwna pytając: „jak powstrzymamy Trumpa/Kaczyńskiego/Orbána/LePen przed dyktatorskimi zapędami?”. Prawica musi w końcu odpowiedzieć czym właściwie ma być ta „nieliberalna demokracja”, o której tak często mówi!
Pytanie jest zasadne, bo prawica sama nie daje odpowiedzi – nie ma własnej teorii politycznej, która wyznaczałaby rozsądne granice ekspansji woli. Pozostaje jej zapewnianie, że „nie ma zamiaru”, że „chce działać w granicach prawa” – ale na zapewnieniach się kończy. W istocie – prawica nie ma zatem wizji docelowego ładu innej niż obecny ład liberalny z kosmetycznymi zmianami, co jest w oczywisty sposób wewnętrznie sprzeczne. Ład liberalny jest bowiem system emancypacyjnym, w ramach którego wszelka „naszość” musi zostać zdekonstruowana i podporządkowana aspiracjom równościowym dowolnej mniejszości.
Problemem jest jednak to, że wspomnianą naiwność polityczną prawicy jej baza elektoralna zwykła traktować jako zaletę a nie wadę. Nawet tutaj co drugi komentarz pod moimi wpisami, to szyderstwa z „mędrokowania”, które jakoby niczego nie daje i nic nie wnosi. Takie nastawienie, to jednak polityczne samobójstwo – dopóki prawica tego nie pojmie, dopóty będzie chaotyczna, nieskuteczna i podatna na przeróżne ataki.
Zostaw komentarz