Stanowczo protestuję przeciwko pomysłom pozbawienia stanowiska mojego ulubionego wicepremiera (czytaj).
Powinien swą misję doprowadzić do końca. Końca swojego, końca rządu, albo też końca naszego wiecznie nieszczęśliwego kraju.
W każdym razie nie mogę się z nim zgodzić, że pięciu wicepremierów to byłoby „za dużo”, skoro w PRL bywało ich nawet dziewięciu i dopóki „Solidarność” pospołu z Balcerowiczem I Sachsem nie zniszczyła kwitnącej państwowej gospodarki, to Polska rosła w siłę, a ludzie żyli w niej coraz dostatniej.
A już pomysł aby w rządzie był tylko jeden wicepremier uważam za absolutnie niedorzeczny. Gdyby jednak takie nieszczęście miało się na przytrafić, to jest dla mnie oczywistą oczywistością, że powinien nim pozostać mój ulubieniec.
A co z PJK?
Przecież wszyscy wiemy, że w rzeczywistości pełni on rolę nadpremiera, bez względu na to, czy w danym momencie jest, czy też nie jest formalnie w składzie Rady Ministrów. W ogóle uważam, że wliczanie mózgu państwa do grona wicepremierów, ministrów, czy innych urzędników jest najzwyczajniej skandaliczne.
Fot. Flicker/KPRM
Autor: prof. Antoni Dudek
Polski politolog i historyk, profesor nauk humanistycznych, członek Rady Instytutu Pamięci Narodowej, profesor zwyczajny Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
Zostaw komentarz