Dwie klęski Tuska jednocześnie czyli przyspieszenie na równi pochyłej.
D. Tusk obsesyjnie poszukuje sukcesów i chcąc utrzymać wierność już wyłącznie swojego – w zdecydowanej większości – sekciarskiego i patologicznego elektoratu, sufluje mu niemal co dzień porcję proszku, aby sobie powąchali i poprawili nastrój. Ostatnio obwieszczając kolejną porcję swoich sukcesów gospodarczych obwieścił, że „weszliśmy do klubu bilionerów”, czyli państw których PKB przekracza 1 bln dolarów. Rzeczywiście są duże szanse, że w podsumowaniu PKB za obecny rok, przekroczymy tę magiczną granicę, ale jeśli ktokolwiek ma tu rzeczywistą zasługę, to wyłącznie Prezes Narodowego Banku Polskiego i Rada Polityki Pieniężnej. To wyłącznie za ich sprawą kurs dolara do złotówki jest bardzo niski, a właśnie dzięki temu liczony w złotówkach polski PKB, „urósł” nagle o ca 10%. „Sukces” Tuska, który ciągle chciałby prezesa NBP postawić przed Trybunałem Stanu, ma więc niemal taki sam wymiar, jak jego inny „sukces” – obniżenie inflacji. To również w decydującym stopniu konsekwencja stabilnej polityki NBP, ale w tym wypadku Tusk ma też swoje „zasługi”. Wystarczyło bowiem zmienić prezesa GUS-u, aby tak ustawić „koszyk inflacyjny”, żeby zmniejszyć natychmiast jej poziom. Dodatkowo, zadziałało tu obniżenie dzięki Trumpowi cen ropy na świecie, co w połączeniu z niskim kursem dolara dało ów „sukces” Tuska.
Owo pasmo „gospodarczych sukcesów Tuska” obejmuje też „kontrolę nad deficytem budżetowym”. Wystarczy zatem założyć sobie gigantyczny dług publiczny w ustawie budżetowej, a potem konsekwentnie realizować politykę upadku finansów publicznych, żeby móc oświadczyć że sytuacja jest „pod kontrolą”. Ot filozofia regirungsführera.
Pod nawałem tych sukcesów Tusk zapowiedział, że teraz rozpocznie walkę o wejście Polski do G 20. I ze swoim mężem największej amerykańskiej hejterki Apfelbaum postanowili, że wypuszczą w maliny prezydenta Nawrockiego w USA, zlecając mu załatwienie tej sprawy z Trumpem. Nasi spryciarze byli pewni, że Nawrocki nie podejmie tematu, a oni wtedy naskoczą na niego w swoim stylu. Tymczasem Nawrocki przyjeżdża z zaproszeniem dla siebie na przyszłoroczny szczyt G 20. Nasz kabareciarski duet znowu „nie dał się nikomu ograć” i obejrzy ten szczyt w telewizji.
Towarzyszy temu inny sukces ekipy Tuska, może nie do końca doceniany, ale będący – w moim przekonaniu – symptomem wielkiej zmiany. Na „sukces” ten po prawdzie zapracowała min. Nowacka – córa rewolucji, o której już pisałem. To ona na zlecenie Tuska postanowiła skasować połowę lekcji religii w szkole, a w to miejsce zafundować ideologiczny taran dla przeorania psychiki naszych dzieci w postaci tzw. edukacji zdrowotnej.
Tu przypomnijmy, że dziadek Nowackiej, w czasach gdy Gomułka wyrzucał religię z polskich szkół tworzył – na wzór sowieckiej akademii nauk (której był członkiem) – jej polską odpowiedniczkę. Później robił karierę również w PZPR, gdzie dochrapał się członkostwa komitetu centralnego. Dzięki jego pozycji, jego syn mógł założyć jedną z pierwszych prywatnych szkół wyższych, co nie było bez znaczenia dla kariery naszej bohaterki.
Dodać też trzeba, że polskich szkołach nauczany był od 1999 roku przedmiot pod nazwą „Przysposobienie do życia w rodzinie”. Uzyskał one powszechną akceptację, nie budził kontrowersji, także uczniowie mieli doń pozytywny stosunek. Co istotne, nawet ideowi towarzysze Nowackiej, nigdy nie atakowali zawartości programowych tego przedmiotu, akceptowały go również kościoły. Nowacka jednak przy aprobacie Tuska postanowiła jak przystało na prawdziwą rewolucjonistkę ten dorobek zaorać i budować od nowa, po swojemu. Bezprawnie usunęła część zajęć z religii i wprowadziła nowy przedmiot, który ma stać się narzędziem hodowania nowej kategorii Polaków. Co istotne – gdyby naprawdę chodziło tylko o edukację zdrowotną, to wystarczyłoby nieznacznie rozbudować stary przedmiot. Ale przecież nie o to chodziło. I tylko manipulanci pokroju Judasza Terlikowskiego mogą udawać (oczywiście za pieniądze), że nie wiedzą o co chodzi, a jednocześnie plugawie atakować biskupów.
Polacy nie dali się nabrać na te prymitywne bolszewickie zagrywki.
Obserwujemy spektakularną klęskę Nowackiej i Tuska, bowiem zanosi się na kompletną katastrofę nauczania tego g…a w polskich szkołach. Masowość odmowy akceptacji rodziców, dla uczestnictwa ich dzieci w tym bolszewickim eksperymencie, poraziła i Nowacką i cały mainstream medialny. Funkcjonariusze medialni już wmawiają, że ta klęska to tylko dlatego, że przedmiot miał być na pierwszych i ostatnich godzinach zajęć, a dzieci przemęczone, to nie chcą chodzić. I rodzice żeby swoich pociech nie przemęczać nadmiernie, piszą te rezygnacje. Oczywiście, sekta Tuska ma odpowiedni komunikat i przyjmie ze zrozumieniem, że właściwie to rząd odniósł kolejny sukces, tylko nie każdy to potrafi zrozumieć i docenić.
Ale sprawa ma szerszy wymiar. W moim przekonaniu, jest to sygnał radykalnego odrzucenia noebolszewickich podrygów, które były jednym z dwóch najważniejszych spoiw całej koalicji 13 grudnia. Poza nienawiścią do PiSu i Kaczyńskiego. Teraz zostaje już tylko ta obsesyjna, ale coraz bardziej bezsilna nienawiść. Jedynym jej efektem, jest przyspieszenie na równi pochyłej. Mam wrażenie, że ściana, w którą cały ten zgniły układ uderzy jest już bardzo blisko.
Autor: prof. Grzegorz Górski
Polski prawnik, nauczyciel akademicki, adwokat, polityk, samorządowiec, doktor habilitowany nauk prawnych, profesor nadzwyczajny Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, od 2011 do 2014 sędzia Trybunału Stanu. Więcej na stronie autorskiej: grzegorzgorski.pl
Zostaw komentarz