Szumnie zapowiadany przez telewizję publiczną dokument, mający być przysłowiowym gwoździem do politycznej trumny Donalda Tuska, zwany „Resetem”, okazał się może nie tyle nawet propagandową i piarową klapą, ale na pewno dużym rozczarowaniem. Powodem tego mojego wrażenia był nadmiar słabego aktorstwa Michała Rachonia. Niczemu ono nie służyło. Na tle rzeczowości prof. Andrzeja Nowaka i nawet dra hab. Sławomira Cenckiewicza, Rachoń wypadł źle. Zbyt wiele go było.

Same fragmenty wypowiedzi Tuska i jego przybocznego Radosława Sikorskiego zostały dobrze dobrane. Podobnie jak fragmenty cytowanych dokumentów. To akurat było dobre. Bowiem filmy pokazały zdenerwowanie i wręcz uległość Tuska – stale przebierającego nerwowo palcami, miętoszącego pięści i jąkającego się przed kamerami, podobnie uciekającego ze wzrokiem wobec rosyjskich rozmówców Sikorskiego. Ich wspólną – nieukrywaną radość, że są na europejskich ‘salonach”. To, że tam „podają płaszcze i są poklepywani po ramieniu”, to im nie już przeszkadzało.

Fatalny był jednak, moim zdaniem, dobór rozmówców, mających ukazać podłość polityczną układających się z Rosją – Tuska i Sikorskiego. Waszczykowski jest już trochę mało lotny. Fotyga też niewiele wniosła. A już Saryusz-Wolski, to totalna klapa i pomyłka. Nie dość, że jego biografia, to symbol klasycznego konformizmu – od PZPR-u, przez PO, do PiS-u, to nic interesującego nie powiedział.

A zapowiadano go jako tego, który przecież był wówczas rozgrywającym w PO. To mieli być świadkowie tzw. politycznej sprzedajności Tuska. Ale nie dali na to specjalnych dowodów. I ich ostrożność nie wynikała z obawy przed procesami, ale po prostu byli nieprzekonujący i merytorycznie nieporadni.

Tak też nieporadni byli prowadzący program, który miał dobić politycznie Tuska po oglądnięciu „Resetu”, czyli Magdalena Ogórek i Michał Kłeczek w „Arenie poglądów”. O ile „Reset” – przynajmniej po I odcinku – nie był to gwóźdź, ani też nawet przysłowiowy ćwieczek, do politycznej trumny Tuska, to „Arena poglądów” nie okazała się nawet zwykłą pinezką. I to nawet z tektury.

Kłeczek miał przygotowanych kilka cytatów, do których z uporem maniaka powracał i je wykrzykiwał, a dla Ogórek ta tematyka, to problem nieznany i niezrozumiały – widać było jej przestraszony wzrok, świadczący o tym, że czegoś nie wie lub nie rozumie.

Ustawieni jako „chłopcy do bicia” posłowie: PSL-u – Krzysztof Paszyk i lewicy – Andrzej Szejna, robili co mogli, aby nimi nie być. Paszyk coś tam wykrzykiwał, że nie może się wypowiedzieć i jest stale „młotkowany”. Zaś Szejna po kontrze ministra Piotra Muellera, by zważał na gołosłowne oskarżanie premiera Mateusza Morawieckiego, całkiem spuścił z tonu. I tu niespodzianka jedynym, który tak naprawdę dobrze wpisał się w założenia programu i jako tako merytorycznie dobrze był przygotowany, był poseł Suwerennej Polski Janusz Kowalski.

Dobrze też, zgodnie z filozofią programu, wypadł Jacek Karnowski, który właściwie określił kierunek prowadzenia debaty – dla Kłeczka i Ogórek, by nie trzymali się imponderabiliów, ale ogólnej tezy: Tusk i Sikorski politycznie sprzedali się Rosji i to trzeba udowodnić, a przynajmniej mocno zasugerować widzom. Stąd rada dla Ogórek i Kłeczka, by się lepiej organizacyjnie i merytorycznie do takiej debaty przygotowali…

Dlaczego organizacyjnie?

Ano dlatego, żeby zamiast Kazimierza Kika – byłego działacza i lektora PZPR, potem SLD – (fakt takich w PiS-ie jest całkiem sporo i to można nawet Ogórek i Kłeczkowi wybaczyć – vide biografia Ogórek), jednak należało chociaż spojrzeć na niedawne jego wypowiedzi o Kaczyńskim i PIS-ie, że „król okazał się nagi” – dobrali sobie rozmówców i znających temat i nie umoczonych w długoletnie członkostwo w partii, która niszczyła Polskę.

Autor: dr hab. Józef Brynkus, prof. UP Kraków
Pracownik Katedry Edukacji Historycznej Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Pochodzi z rodu górali podhalańskich i orawskich. Polski historyk i nauczyciel akademicki, profesor UP Kraków, poseł na Sejm VIII kadencji.