Niektórzy twierdzą, że wybory prezydenckie w maju tego roku to jednak wybory na wskroś ideologiczne. Choć chyba nie. Tylko takie trochę, a może przede wszystkim jest to parcie „do koryta”. I osłona tych, którzy przy nim są albo też z niego (tak z niego, a nie od niego) zostali wyparci.
Gdyby brać po uwagę program tzw. głównych kandydatów, to uczciwie stwierdzić trzeba, że tylko Mentzen ma klarowny i go przedstawił. Ale skończyło się to hejtem na niego i w efekcie spadkiem notowań. Pewnie już tego nie odrobi, zwłaszcza jak będzie unikał debat – nawet tak ustawianych jak w Końskich.
Zdecydowanie bardziej klarowne programy mają tzw. mniej znaczący kandydaci np. dr Marek Woch czy Marek Jakubiak (o programie Senyszyn można tylko powiedzieć, że jest opłakany, a Hołowni, że wypłakany). Ale cóż, są skutecznie przez – jak to pisze mój znajomy, me(r)dialny mainstream wykluczani z publicznej otwartej debaty. Jakubiak – owszem w Końskich był. Ale me(r)dialny mainstream go po prostu unika, a więcej pisze o tym, który qunską (choć w Końskich organizowaną) debatę skompromitował.
Piszę to z tego powodu, że obaj tzw. główni kandydaci (dochodzą do nich różne płaczliwe Szymusie) mają zwykłych ludzi w tzw. głębokim poważaniu, a może lepiej niepoważaniu. Choćby kwestia praw pracowniczych i ich deptania. Przoduje w tym przede wszystkim Rafalala „telekomunikacyjny telekomunista”. Jego formacja, gdy startowała w wyborach parlamentarnych, to naobiecywała naiwnym, że po odsunięciu PiS-u od władzy np. będzie dochodziła sprawiedliwości – m. in. weryfikując bezprawne zwolnienia pracowników. A tu figa. Jak przekonują się najwięksi i najbardziej zaciekli jej zwolennicy, z dochodzenia sprawiedliwości nie ma nic. Nie pomaga nawet odsuwanie od orzekania w sądach tych sędziów, których mianował prezydent za sprawa wniosków ministra Zbigniewa Ziobry. Sądy są jeszcze bardziej opieszałe niż 1, 5 roku temu.
A tak na koniec. Najbardziej debatujących – niestety wszystkich – w Końskich ośmieszył prorosyjski kandydat Maciej Maciak, którego pozostali się nie spodziewali i nie byli na pytania do niego przygotowani, skupieni na autopromocji i próbie dowalenia tzw. głównym kandydatom. Gdyby było inaczej, to infantylne pytanie Hołowni o premierów Litwy, Łotwy i Estonii, Nawrocki odbiłby pytaniem o premierów Bułgarii, Rumunii czy Kosowa.
Autor: dr hab. Józef Brynkus, prof. UP Kraków
Pracownik Katedry Edukacji Historycznej Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Pochodzi z rodu górali podhalańskich i orawskich. Polski historyk i nauczyciel akademicki, profesor UP Kraków, poseł na Sejm VIII kadencji.
Zostaw komentarz