Wracam z Siedlec. Mojemu Klientowi właśnie udzielono przerwy w karze. Niby nie ma o czym pisać, ale walka o tę przerwę trwała od września 2022 roku. Dwa razy sąd w Toruniu odmawiał i dwa razy Sąd Apelacyjny w Gdańsku uchylał te rozstrzygnięcia.

W końcu Klienta przewieźli do Siedlec i tu już Sąd nie miał wątpliwości i udzielił przerwy od razu na rok.

Ciekawym jednak w sprawie jest to, dlaczego Sąd udzielił tej przerwy. Otóż Klient ma od 2018 roku skierowanie na pilną operację obydwu kolan. Jednocześnie jednak nikt mu ich w więzieniu nie leczył, natomiast do sprawy sądowej służba więzienna wystawiała dokumenty, że co prawda operacja jest pilna i potrzebna, żeby Klient nie został kaleką, ale jednocześnie pisała w tychże dokumentach sakramentalne „może być leczony w warunkach zakładu karnego”. Tak się jednak złożyło, że od 2018 r. nikt go leczyć nie chciał, a lekarze go badający co i raz wystawiali dokument o konieczności wykonania operacji na CITO.

Sędziów w Toruniu ta sprzeczność niezbyt zdawała się przejmować. Cierpienia Klienta były poza ich obszarem wyobraźni. Po pierwszym uchyleniu postanowienia o odmowie udzielenia skazanemu przerwy w karze następne posiedzenie wyznaczono mi w Zakladzuie Karnym w Grudziądzu na… 7.30. Ktoś, kto nie ma pojęcia o czym piszę zapyta: a cóż w tym dziwnego? Otóż to, że polskie sądy o tej porze nie pracują. Pierwsze rozprawy ruszają o 8.30. Dlaczego więc tak wcześnie mi wyznaczono posiedzenie (pomijam, że wiedzieli, że będę jechał z Warszawy)? Ano dlatego, że o 8.00 był transport do Siedlec. Nie miałem szans wygrać tej drugiej sprawy – sędzia zrobił przede mną i moim Klientem teatrzyk.

Nie lubili mi Klienta w tym Toruniu. Nie dość, że „ładny ptaszek” to jeszcze śmiał uruchomić p-ko nim, za moim pośrednictwem, Strasbourg, gdyż nie leczyli go na czerniaka. Po interwencji Strasbourga w kilka dni trafił do szpitala i na operację, która uratowała mu życie. Czerniaka zdiagnozowano pół roku wcześniej, ale tylko dawali mu jakieś plasterki. A przecież uruchomić taki Strasbourg, to zrobić kupę roboty służbie więziennej. I sądowi, który też nie reagował na skargi Klienta (pisane przez jego „mecenasika”). Mieli więc, jak Państwo widzicie, „poważne powody”, żeby odmówić przerwy w karze.

Dopiero siedlecki sąd podszedł do sprawy poważnie i powołał biegłego do ustalenia stanu faktycznego; Sąd Apelacyjny w Gdańsku, uchylając to drugie postanowienie Sądu w Toruniu stwierdził w ustnym uzasadnieniu, że nie rozumie, dlaczego mój wniosek w tym zakresie został oddalony i uchylił postanowienie ze względu na nierozpoznanie istoty sprawy. Powiedziałem wtedy gdańskiemu sądowi, że jeszcze jedno takie moje „zwycięstwo” nad toruńskim wydziałem penitencjarnym i mój Klient wyjedzie z więzienia na wózku.

Zanim jednak biegły zbadał mojego Klienta, ten upadł pod prysznicem i już nie wstał. Musieli go zanieść do celi. Kolana odmówiły posłuszeństwa. W tym stanie rzeczy opinia biegłego była jednoznaczna i dzisiejsze orzeczenie Sądu tylko potwierdziło ten stan rzeczy. Do mojego wniosku przyłączył się nawet prokurator – co niezmiernie rzadko się zdarza.

Jadę teraz do Warszawy pociągiem osobowym, piszę to i myślę o pewnych politykach, którzy spędzili w więzieniu niecałe dwa tygodnie. Oni też podobno byli torturowani…