Rewolucje polityczne są poprzedzone rewolucjami społecznymi, których rdzeń z kolei stanowią zmiany stanu świadomości. Jeśli w historii widzimy gdzieś radykalną zmianę ustroju politycznego to najczęściej możemy obstawiać, że poprzedził ją długotrwały proces zmiany sposobu komunikowania się ludzi, powodujący zmiany stosunków społecznych a co za tym idzie stanu świadomości poszczególnych grup i jednostek.

Nie inaczej dzieje się obecnie. Nigdy wcześniej debata publiczna nie była tak demokratyczna, tak masowo równościowa, jak obecnie. Każdy może tworzyć treści, każdy może je komentować, każdy może szukać odpowiadającej mu przestrzeni w sieci. Internet, a zwłaszcza media społecznościowe, bardzo szybko przestały jednak być miejscami, gdzie spotykają się społeczności. Szybko zaczęły być przestrzeniami, gdzie TWORZĄ się społeczności. Społeczności często nietrwałe, w których nie znajdziemy tak potrzebnych ludzkiej psychice, głębokich relacji osobowych, ale społeczności realnie istniejące w świadomości ogromnej masy ludzi na całym świecie. Społeczności równoległe wobec społeczeństwa realnego, o tożsamościach znacznie płytszych ale za to dużo intensywniej doświadczanych, przeżywanych.

Internet, zwłaszcza w swojej odsłonie mediów społecznościowych, stał się tym samym ostatecznym grabarzem społeczeństwa masowego. Nastąpił rozpad, rozczłonkowanie, chaos. Z jednej strony gwałtowna demokratyzacja debaty publicznej ostatnich dekad pozwoliła przełamywać monopol „starych elit”, które obsiadły państwa Zachodu w minionym półwieczu. Elit, które swoją drogą do procesu rozkładowego mocno się przyczyniły, wspierając rewolucję kulturową, negując tożsamość duchową, narodową czy odpowiadając za masową imigrację.

Tak, złamanie monopolu tych starych elit nie byłoby możliwe bez gwałtownej demokratyzacji debaty publicznej, bez złamania monopolu prasy, radia i telewizji. W toczącej się niemal wszędzie w społeczeństwach zachodnich, ze szczególną intensywnością w internecie, ludowej rewolucji, zachodzi jednak nie tylko bunt przeciwko dotychczasowym, lewicowo-liberalnym elitom. Równoległe trwa bowiem wspomniany proces rozpadu. Jednostki stają się coraz bardziej wyizolowane od społeczności realnych a coraz bardziej stają się członkami plemion funkcjonujących przede wszystkim w sieci.

Demokratyzacja debaty stworzyła szansę na przełamanie wielu tematów poprawności politycznej, wielu obszarów tabu. Zarazem otworzyła nieskończenie szeroko wrota dowolnej fikcji, kłamstwu czy manipulacji, które można wykreować za pomocą pisma, obrazka, dźwięku czy filmu. Przygniatająca większość społeczeństwa przestała odróżniać rzeczywistość od świata wirtualnego. Coraz więcej ludzi zaczyna podążać za mocno przypadkowymi albo celowo zafałszowującymi rzeczywistość narracjami. Wrogie społeczeństwu siły zewnętrzne, chcące rozchwiać sytuację wewnątrz konkurującego państwa, zaczęły grać na radykalne podziały, wspierając najbardziej zwalczające się wzajemnie strony sporów.

Internet stał się przestrzenią zupełnie dwóch prędkości intelektualnych, kulturowych, społecznych. Z jednej strony zyskaliśmy masowy dostęp do nieskończonych pokładów wartościowej wiedzy, które pozwalają nam rozszerzać horyzonty myślowe z łatwością nieznaną choćby w przybliżeniu w żadnej epoce. Z drugiej – tysiące najróżniejszych ośrodków produkuje masową, najprymitywniejszą rozrywkę, masową manipulację, masowo generuje i utrzymuje większość społeczeństw w ekscytacji wokół absurdalnych tematów. Mnóstwo ludzi im więcej czasu spędza w sieci, tym większą ilością emocjonujących śmieci się podnieca i zapełnia swoje głowy.

Demokracja wymagająca elementarnej wspólnoty wartości, na których musimy bazować żeby wspólnie podejmować decyzje i wymagająca też przestrzeni, w której będziemy w stanie racjonalnie debatować, wyczerpała swoją formułę. Nie mamy już w społeczeństwie ani takiego zestawu wartości, ani żadnej przestrzeni, w której moglibyśmy uzgodnić stan faktyczny. Nie ma już przestrzeni debaty, w której postrzegalibyśmy w ten sam sposób rzeczywistość, różniąc się zaledwie, jak to tradycyjnie bywało, co do opinii na temat zjawisk.

Rzeczywistość komunikacyjna upadającej demokracji złożyła więc ogromną władzę w ręce oligarchów plemiennych, czyli osób koncentrujących w swoich rękach największą potęgę polityczną, medialną i finansową. Pomiędzy nimi, pomiędzy kilkunastoma, maksymalnie kilkudziesięcioma oligarchami polit-medialnymi koncentruje się i będzie koncentrowała się wszelako rozumiana władza. Wodzowie mogę rosnąć w siłę lub słabnąć, mogą mieć większą lub mniejszą zdolność do narzucania swoich narracji, mniejsze lub większe szanse na szerokie dotarcie z nimi do społeczeństwa, ale sam mechanizm jest niewątpliwy.

Nowożytna demokracja ma swojego ojca w postaci Jana Gutenberga, wynalazcy druku. Największą rewolucją społeczną, która stała u podstaw zmiany poddanych w obywateli na przestrzeni XIX i XX wieku, stała się bowiem powszechna umiejętność czytania i pisania, którą debatę polityczną przeniosła z wąskich krajów dworów i salonów pod strzechy. Totalitaryzm XX-wieczny byłby zaś trudny do urzeczywistnienia bez wynalazków takich jak radio, kino i telewizja. Tak jak słowo drukowane stało się „ojcem chrzestnym” współczesnych, masowych narodów i polityki demokratycznej, jak radio i telewizja pozwoliły zaistnieć w XX wieku współczesnej, liberalnej demokracji i totalizmom, tak internet doprowadził do całkowitej demokratyzacji debaty i… równoległe rozpadu wcześniej zawiązanej wspólnoty społeczeństwa masowego. Żyjemy już teraz, już dziś, mimo pozorów systemu demokratycznego, w oligarchii kontrolowanej przez wodzów polit-medialnych, internetowych plemion.

Przyszłością społeczeństw staje się poziom, szerokość horyzontów i zdolność do działania elit, również do rozumnego współdziałania. Gdzie przez elity rozumieć należy te nieliczne jednostki obdarzone odpowiednio szerokimi horyzontami i przywiązaniem do realnego życia, które internetu będą potrafiły używać z należytym dystansem. Bo znakomita większość społeczeństwa już teraz, już dziś, daje się coraz bardziej wirtualnej rzeczywistości całkowicie pochłaniać.

Autor: Robert Winnicki
Polski polityk, w latach 2009–2013 prezes Młodzieży Wszechpolskiej, jeden z twórców oraz pierwszy prezes Ruchu Narodowego, poseł na Sejm RP VIII i IX kadencji.