O ludziach podobnych do niego mówi się, że „z niego taki oficer, jak z koziej dupy trąba”. Bo po stu dniach urzędowania tak można ocenić jego dotychczasową działalność w sprawie wojny na Ukrainie. Putin nadal zabija cywili i robi Trumpa w bambuko, a do zakończenia wojny ( pamiętacie, „w dwadzieścia cztery godziny”), jest jeszcze dalej, jak do rozejmu.

Otoczenie nazywa go genialnym strategiem, który wszystko ma przemyślane, na kilka kroków do przodu.
Jak nasz polski megaloman, Wódz z Żoliborza.
Ale nic dziś nie wskazuje na to, że wojna na UA kiedykolwiek się zakończy choć Trump uważa, że „jest to już blisko”.

Dlaczego?

Bo Putin mu obiecał.

Słyszycie to – „Putin mu obiecał”.

Putin wodzi go za nos, a Trump, tańczy jak ten mu zagra.
A sługusy z otoczenia Trumpa pieją z zachwytu,
-„jaki on genialny, zbawca świata i USA”.

Tyle, że świat, po wojnie celnej którą rozpętał, ma go coraz bardziej w d…ie.
I słusznie, bo musimy sobie radzić sami.
Przynajmniej, dopóki on rządzi.

Genialności Trumpa nie mogą też jakoś dostrzec Amerykanie, oceniając jego prezydenturę najgorzej od 70 lat.

A to za sprawą rozpierduchy administracji państwowej.
Rosnącej drożyzny, oraz zlikwidowania niektórych programów socjalnych.
Niepewności jutra i dyktatorskich zapędów wobec mediów oraz sądów.

Na pocieszenie zostaje nam powiedzenie – „dłużej klasztora, jak przeora”.

Oby tylko jeszcze gorzej nie było.