Takiej małej, o której istnieniu mało kto wie. Nie ma jej nawet na mapach. Ot, rów melioracyjny. Reszta płynie kanałem pod ziemią.

I tę rzekę miasto stołeczne Warszawa właśnie chce zabetonować i zabudować, chociaż 50 metrów w jej górę po każdej ulewie wybija ona spod betonu, zalewając ulicę i spory kawałek trawnika. Podobno już jest deweloper chętny na wyrzucenie stąd ściśle chronionych dzięcioła zielonego, dzięcioła syryjskiego, świstunki leśnej, przepiórki… i to nie przez „ekoterrorystów”, tylko przez polskie prawo.

Kiedyś tu było rozlewisko i bagno. Widać je nadal na mapach hipsometrycznych. To dlatego ta mała dolina wciąż chłodzi okolicę w najgorsze upały.

Ale przestanie, bo jakiś idiota tak postanowił. Że się wyrżnie dorodne, stare drzewa? Że zniknie 3/4 ptaków? Że mieszkańcy okolicy zaczną mdleć z gorąca? Że wreszcie ta mała, zmaltretowana już 100 lat temu melioracją rzeczka w końcu zaleje dolinę?

A kogo to obchodzi?

Autor: Gerardyna Wrocławska