Jak to pomysł geniusza ekonomii, to warto się wczytać.
Pozornie jest super.
Człowiek z emeryturą 2500 zł nie dostanie dodatkowych 5000 (13 i 14 emerytura), tylko zostanie mu kieszeni 18% od 2500 razy 12, czyli 5400 zł!
Rewelacja! Całe 400 zł więcej, niż przy „jałmużnie od państwa”.

Ale jest niuans.
Emeryci i renciści otrzymujący 2500 zł nie płacą podatków, bo 12×2500 równa się kwota wolna. Składki odprowadzają dopiero ci, dostający 2500,01 zł.
W grupie nie płacących jest zatem obecnie 2/3 emerytów i rencistów. Nawet jeśli waloryzacja (która będzie procentowa, a nie kwotowa, podniesienie im wypłaty, to i tak grupa ta zmniejszy się nieznacznie. Najwięcej bowiem zyskają ci, którzy już i tak mają duże emerytury.

Co więcej, przy kwocie wolnej od opodatkowania w wysokości 30 000 zł, ogromna większość płacących odprowadza do Skarbu Państwa grosze, więc ich zysk będzie też symboliczny.

I teraz wchodzi Siódmy Król, cały na biało i przebija. Ci, którzy już mają dużo, dostaną jeszcze więcej, bo zostanie im w portfelach (przy emeryturze wynoszącej 10000 miesięcznie to faktycznie więcej, niż 13 emerytura, ale już mniej, niż 13 i 14 razem), a ci, którzy mają mało, dodatkowo stracą i to sporo, bo 16% dochodu.

A najwięcej zyska Skarb Państwa, traktowany przez geniusza ekonomii jak przedsiębiorstwo, a nie jak struktura społeczno-polityczna (zadaniem państwa nie jest zarabianie, budżet państwa ma się bilansować, a nie wykazywać zyski – państwo, które jest nastawione na zysk wyzyskuje poddanych).

Czytaj więcej.

Autor: Skipper