Co tu się dzieje? Merz mówi „zgoda”, Tusk neguje — kto okłamuje Polaków?
Kanclerz Niemiec Friedrich Merz wprost stwierdził, że spór wokół umowy UE–Mercosur jest „załatwiony” i że państwa członkowskie już nie zgłaszają istotnych zastrzeżeń — de facto wskazując, że droga do podpisania porozumienia jest otwarta. Równocześnie polski premier Donald Tusk powtarzał publicznie, że Polska sprzeciwia się tej umowie i będzie jej przeciwstawiać mechanizmy ochronne. Jeżeli obie te tezy są prawdziwe jednocześnie, rodzi się pytanie, które nie może zostać zamiecione pod dywan: kto mówi prawdę wobec obywateli — kanclerz Niemiec, czy polski premier?
To nie jest spór akademicki. To rozgrywka o kilkadziesiąt, jeśli nie kilkaset tysięcy polskich rodzin rolniczych, o bezpieczeństwo żywnościowe kraju i o przyszłość naszej wsi. Jeśli rząd jednocześnie „pozorował” sprzeciw, a w praktyce zgadzał się na instrumenty, które otworzą polski rynek dla ogromnej fali tańszych produktów rolno-spożywczych z Ameryki Południowej — mamy do czynienia z politycznym oszustwem wobec wyborców.
🔴Czym grozi umowa Mercosur dla polskiego rolnictwa?
Umowa z Mercosur otwiera europejski rynek na importy z krajów takich jak Brazylia, Argentyna, Paragwaj czy Urugwaj. Dla wielu z tych państw eksport rolno-spożywczy jest kluczowy, ceny produkcji są często niższe, a standardy regulacyjne i koszty produkcji — inne niż unijne. W praktyce oznacza to ryzyko napływu tańszych produktów mięsnych, zbożowych czy mlecznych, które — nie obciążone takimi samymi kosztami zgodności z „zieloną agendą” czy wymogami dobrostanu zwierząt — mogą łatwo wygrać konkurencję cenową z polskim rolnictwem. To z kolei grozi bankructwem tysięcy gospodarstw, utratą miejsc pracy na wsi i osłabieniem suwerenności żywnościowej Polski. Eksperci i rolnicze środowiska alarmują, że bez skutecznych zabezpieczeń skala szkody będzie gigantyczna.
🔴Podwójny cios: Mercosur i umowa z Ukrainą
Na dodatek — co warto podkreślić — rząd Tusk poparł też nowe ramy handlowe z Ukrainą. To oznacza jednoczesne otwarcie rynku z dwóch stron: północno-wschodniej (Ukraina) i południowo-zachodniej (Mercosur). Efekt? Zalew tanich towarów z obu kierunków, które nie zawsze podlegają tym samym restrykcjom i kosztom produkcji, co produkty polskie. Dla rolnika to prosta matematyka: jeśli cenowo nie wytrzymujesz konkurencji, musisz zejść z rynku. Kto na tym skorzysta? Najpierw wielkie sieci i zagraniczni eksporterzy — w praktyce gospodarka Niemiec i potężne koncerny przetwórcze, które łatwo zabezpieczą sobie łańcuchy dostaw i marże. Polska zaś straci suwerenność produkcyjną i zdolność do żywienia własnych obywateli według standardów, które sami ustanawiamy.
🔴Hipokryzja rządzących czy realpolitik bez skrupułów?
Donald Tusk przez miesiące mówił o obronie interesów polskich rolników i o tym, że „Polska będzie się sprzeciwiać”. Ale gdy Merz publicznie ogłasza, że „państwa członkowskie nie mają zastrzeżeń” i że droga do porozumienia jest otwarta, a polski rząd jednocześnie zaczyna rozmawiać o „safeguardach” i „mechanizmach ochronnych”, zaczyna to pachnieć klasyczną polityką pozorów: głośne deklaracje dla elektoratu, a pod stołem — zgoda na kompromisy, które służą cudzym interesom. Nie ma tu miejsca na sentymenty: albo rząd naprawdę broni polskich interesów — łącznie z użyciem prawa veta i nieakceptowaniem kompromisów niekorzystnych dla rolników — albo mamy do czynienia z cynicznym manekinem politycznym.
🔴Co robić? Protest, presja, jasne warunki
Nie wystarczy grzmieć w mediach społecznościowych — trzeba konkretów:
Domagać się pełnej jawności: jakie ustępstwa realnie zaakceptował rząd? Jakie zapisy mają chronić rolnictwo?
Naciskać na twarde gwarancje — nie „obietnice”, lecz zapisy prawne i mechanizmy interwencyjne (cła ochronne, kwoty, mechanizmy antydumpingowe).
Wymagać dialogu z rolnikami i rzeczywistego planu kompensacji dla gospodarstw, które stracą.
Przygotować nacjonalne środki obronne rynku — a jeśli trzeba, rozważyć wykorzystanie prawa veta tam, gdzie polskie interesy są jawnie zagrożone.
To nie jest „protekcjonizm” w złym znaczeniu — to obrona podstaw bytu kraju. Państwo, które nie umie chronić własnej bazy żywnościowej, traci suwerenność.
🔴Kto na tym skorzysta — i dlaczego musimy być czujni
W tej rozgrywce najbardziej skorzystają kraje i podmioty, które kontrolują przetwórstwo, logistykę i handel — a w praktyce są to przede wszystkim wielkie niemieckie firmy i eksportujący partnerzy zewnętrzni. Polska dostanie na talerzu tanie, masowe produkty i miliony argumentów, by tłumaczyć redundancję krajowych producentów. To scenariusz, w którym my płacimy rachunek za „integrację” i „otwartość”, a korzyści trafiają do zagranicznych graczy.
🔴Podsumowanie — nie ma miejsca na półprawdę
Jestem z Tobą: jeśli rząd mówi jedno, a w praktyce robi drugie — to zdrada wyborczej obietnicy i zdrada narodowego interesu. Polska nie może być rezerwuarem tanich surowców i rynkiem zbytu dla cudzych korzyści. Jeżeli premier Tusk rzeczywiście „od początku” składa obietnice obrony, to niech pokaże to w aktach i działaniach — a nie w PR-owych komunikatach. A jeśli to kłamstwo — społeczeństwo musi się o tym dowiedzieć i zareagować.
Apeluję o mobilizację rolników, organizacji obywatelskich i wszystkich, którym zależy na polskiej suwerenności żywnościowej: żądajcie jasnych, prawnych gwarancji i odpowiedzialnej polityki rządu. Polska wieś nie jest polem do eksperymentów geopolitycznych ani targów wielkich mocarstw.
Rafał Szrama 🇵🇱
Zostaw komentarz