Przeczytałem dzisiaj setki komentarzy na Twitterze, w których podpisami imieniem i nazwiskiem ludzie cieszą się ze śmierci młodego 24 letniego Rosjanina, którego w Egipcie rozszarpał rekin. Człowiek ów nie był zbrodniarzem wojennym. nie był nawet żołnierzem. Biorąc pod uwagę to, że mieszkał w Egipcie wiele wskazuje na to, że był jednym z tych, którzy chcieli uniknąć udziału w wojnie. Dla wzmożonych „twardzieli” na facebooku sam fakt, że był Rosjaninem oznacza, że wypada cieszyć się, że zginął straszliwą przecież śmiercią. Myślę, że ci, którzy tego rodzaju komentarze zamieszczają powinni mocno uderzyć się w głowę, a potem patrząc w lustro zadać sobie pytanie czy widzą jeszcze w swoim własnym odbiciu człowieka.
Aspekt moralny to jedno. Jest też jednak aspekt polityczny. Sam napisałem kilka bardzo brutalnych komentarzy o tym, czego życzę rosyjskim żołnierzom. Żołnierzom, którzy zabijają Ukraińców, a nie zwykłym ludziom. I nawet w ich wypadku pisałem, że oczywiście w czysto ludzkim sensie mi ich żal. Czytając komentarze wzmożonych zastanawiałem się nad tym jak media społecznościowe powodują, że ludzie pozwalają by zapanowały nad nimi najniższe instynkty. Zastanawiałem się też jednak nad tym, że tego rodzaju głupia, bezrefleksyjna antyrosyjskość to dokładnie to, czego chcą włodarze Kremla, ale też ci np. w Berlinie, którym marzy się, by pewnego dnia znów lewarować się relacjami z Rosją. Jeśli ludzie ci czegoś chcą, to polskiego wydania „cancel culture” w stosunku do Puszkina i Czajkowskiego, likwidacji czasopism kierowanych do rosyjskiej inteligencji, takiej polityki wizowej, by rosyjska opozycja siedziała w Berlinie, Pradze, Londynie i Paryżu, ale nigdy, przenigdy w Warszawie. Gerhardom Schroederom tego świata marzy się, byśmy przekonali cały świat, że jesteśmy prymitywnymi rusofobami, którzy może i mieli w czymś tam rację, ale jednak słuchać ich w przyszłości nie należy, bo są dzikusami.
Autor: Witold Jurasz
(tekst pochodzi z konta Witolda Jurasza na Facebook’u).
Zostaw komentarz