Często bywa tak, że literatura lepiej pozwala wniknąć w duszę narodu, jak opasłe, historyczne tomiszcza napisane w bełkotliwym, pseudouczonym stylu. Tak jest z „Wyspą Sachalin” Antona Czechowa, genialnym reportażem z jego pobytu w tej carskiej kolonii karnej w tysiąc osiemset dziewięćdziesiątym roku. Porównywana ze „Wspomnieniami z domu umarłych” Dostojewskiego zawiera wnikliwy opis ówczesnego systemu rosyjskiego więziennictwa, który co do istoty, niewiele się zmienił. Jego celem nie jest wyłącznie kara, ale totalne upodlenia osoby ludzkiej.

Czechow, rosyjski pisarz pochodzenia ukraińskiego, znany jest bardziej jako dramaturg, nowelista. Do dziś jego sztuki np. „Wiśniowy sad” „Wujaszek Wania” „Trzy siostry” są chętnie wystawiane przez teatry. Niewiele jednak osób wie, że był doskonałym reporterem. Przykładem jego dziennikarskiego talentu są zapiski z podróży na Sachalin pod koniec XIX wieku.
Styl tej książki jest oszczędny, ascetyczny. Nie ma w nim ekshibicjonizmu w rodzaju „och jak płakałem nad niedolą katorżnika” częstego niestety w wielu reportażach współczesnych autorów, którzy bardziej skupiają się na opisywaniu własnych emocji, jak niedoli napotkanych po drodze ludzi.

By być rzetelnym Czechow wymyślił sobie specyficzną metodą zbierania informacji. Był nią mianowicie spis. Opracował i wydrukował ankiety zawierające pytania dotyczące personaliów,
płci, miejsca zamieszkania, zawodu, wyznania, stanu cywilnego, wykształcenia, daty zesłania na wyspę et cetera. Odwiedzając kolejnych obecnych lub byłych katorżników już o statusie osiedleńców, skrupulatnie wypełniał te ankiety a zebrane dane zamieścił w książce. Zdawał sobie jednak sprawę, że swoim spisem nie objął wszystkich mieszkańców jednak wykorzystana metodologia sprawia, że reportaż jest wiarygodny.

Są w tej książki prawdziwe „perły” pokazujące nie za pomocą przymiotników, ale suchego opisu, warunki w jakich żyli wtedy więźniowie na Sachalinie we wspólnych celach bo było też tak, że inni, po okresie próbnym, mieszkali we własnych chałupach. We wspólnych celach spali na drewnianych narach. Bez pościeli, bez koców. Panowały w nich: wilgoć, zaduch i smród oraz porażający brud. Katorżnicy po pracy, często w śniegu i deszczu, nie mieli gdzie się przebrać więc ich odzież i bielizna były przesiąknięte wydzielinami skóry, smrodu potu. Na podłodze walały się ogryzki, kości, gnijące łachmany. Każdy z więźniów był przeraźliwie brudny i zawszony.
Osadzeni, popadali w apatię i zapominali o resztkach człowieczeństwa. Czechow spytał jednego z katorżników, niegdyś szanowanego obywatela dlaczego jest taki brudny i zapuszczony. Odpowiedział mu – „bo czystość nie ma tu sensu” skoro we wspólnej celi wszyscy pluli na podłogę, wszyscy mieli pchły, wszyscy przeklinali. Winni byli zatem wszyscy – pisze Czechow. „Wszyscy czyli nikt „.

Bezładna, posłuszna masa, stłoczonych na niewielkiej powierzchni istot ludzkich szybko zapominała nie tylko o higienie, ale i o człowieczeństwie. O buncie. O wolności. Co było jednym z głównych celów carskiego systemu więziennictwa w XIX wieku. Czy po ponad stu latach od ukazania się tej książki zmienił się on na lepsze? Los Nawalnego i innych więźniów politycznych w putinowskiej Rosji pokazuje, że niekoniecznie .

Antoni StyrczulaAutor: Antoni Styrczula
Opinii publicznej kojarzę się jako rzecznik prasowy Prezydenta RP, a także dziennikarz radiowo-telewizyjny i prasowy. Od wielu lat zajmuję się szkoleniami i doradztwem w zakresie public relations i marketingu politycznego. Jestem ekspertem w kreowaniu wizerunku firmy w e-przestrzeni i social mediach oraz zarządzaniu informacją w sytuacjach kryzysowych. W wolnych chwilach podróżuję. Przede wszystkim do Azji. Więcej tekstów autora przeczytacie na blogas24.pl