Czytam historię 27-letniej kobiety, którą skrzywdzono w Kościele. W zupełnie inny sposób, niż wykorzystywaniem seksualnym.

Odpowiedzialność za tę krzywdę spada na posoborowych papieży i wielu, wielu biskupów.

Historia dzieje się w Niemczech, ale takich kobiet jest coraz więcej również w Polsce.

W latach 90. św. Jan Paweł II podjął jedną z najgorszych decyzji swojego pontyfikatu. Dopuścił dziewczyny do służby przy ołtarzu.

Wkrótce taką możliwość wprowadzono też w naszym kraju.

Dziś podczas mszy świętej w wielu diecezjach mogą państwo zobaczyć, że służą nie tylko ministranci – ale również ministrantki.
Dlaczego to jest tak bardzo skandaliczne?

Bo jednocześnie Kościół katolicki nie zgadza się na wyświęcanie kobiet do kapłaństwa. Tymczasem to właśnie ministrantura była zawsze „szkołą kapłaństwa”.

Dziś dziewczyny stają przy ołtarzu tak samo, jak chłopcy. Często pełnią tę posługę przez wiele lat – z wielkim oddaniem i miłością Pana Boga.

Żyją przy tym w świecie, w którym kobiety mogą robić wszystko. Zostają ministrami, premierami, szefami wielkich firm. Nie mogą być jednak księdzem…

Dlaczego?

To proste. Kapłaństwo jest nierozerwalnie związane z Jezusem Chrystusem. Kapłan sprawuje mszę świętą – jak mówi Kościół – in persona Christi, czyli w osobie Jezusa Chrystusa. Żeby zachowana została prawdziwa i pełna analogia między Chrystusem a kapłanem, konieczna jest tożsamość płci.

Bo płeć, wbrew temu co mówi współczesność, nie jest tylko jakimś płynnym dodatkiem do człowieczeństwa, ale czymś, co każdego z nas głęboko definiuje.

Kościół nie dopuszcza zatem kobiet do kapłaństwa, bo nie może tego zrobić – taka jest natura samej rzeczywistości.

A jednak dopuszcza kobiety do ministrantury, czyli „szkółki” kapłaństwa!

Później wydarza się to, co wydarzać się musi. 27-letnia wieloletnia ministrantka zaczyna czuć powołanie do kapłaństwa. Razem z innymi młodymi kobietami w tej samej sytuacji tworzy grupę, która domaga się zmiany nauczania. Mówi o prześladowaniu, opresji, dyskryminacji.

Jest w błędzie – ale przecież jak wiele ma racji.

Ona rzeczywiście została oszukana. Oszukana przez ludzi, którzy zaczęli otwierać Kościół katolicki na zrewolucjonizowaną współczesność. Zamiast być znakiem sprzeciwu, niezłomnym sztandarem prawdy o człowieczeństwie i pięknie specyfiki życia mężczyzn i kobiet, ludzie w Kościele zaczęli kłaniać się przed Zeitgeistem.

To generuje wyłącznie problemy; bo kompromisy z kłamstwem – a właśnie kłamstwem jest ideologia feministyczna – zawsze kończą się źle.

Katolik nie chodzi na kompromisy. Katolik głosi prawdę. Dlatego żeńską ministranturę trzeba zlikwidować.

Autor: Paweł Chmielewski
Dziennikarz, publicysta, autor książek o Kościele katolicki, w tym o pontyfikatach Benedykta XVI i papieża Franciszka.