Żyjemy w czasach, w których „człowieczeństwo” przestaje być wartością. Inteligencja nie oznacza już zdolności do poznania prawdy, lecz spryt, przebiegłość i biegłość w kłamstwie. Uśmiech stał się narzędziem gry, a nie odbiciem radości i szczęścia. Szlachetność ustąpiła miejsca bezczelności. Żyjemy szybko, bez refleksji, tak zajęci sobą, że los innych dawno przestał nas obchodzić.Mamy to gdzieś.Człowiek dzisiejszy zakłada maski – coraz liczniejsze, coraz cięższe – aby ukryć własną pustkę. Maska staje się wygodą, sposobem na znieczulenie. Dzięki niej nie trzeba odczuwać bólu, ani własnego, ani cudzego. Wystarczy grać rolę: uprzejmego rozmówcy, skutecznego manipulatora, wesołego bywalca. Pod spodem kryje się egoizm, który nazwano samorealizacją; obojętność, którą uznano za nowoczesny dystans; głupota, którą przedstawiono jako wolność.
To właśnie tu przypomina mi się obraz Platona – jaskinia, w której ludzie całe życie siedzą przykuci łańcuchami do skał i widzą tylko cienie przedmiotów przesuwających się za ich plecami. Dla nich te cienie są rzeczywistością, choć prawda jest gdzie indziej – w świetle słońca, na zewnątrz. Tak samo dziś: wolimy patrzeć nie na powierzchnię, lecz na migotliwe odbicia – uśmiechy bez radości, słowa bez prawdy, gesty bez miłości – zamiast zmierzyć się ze światłem, które oślepia, ale jedynie ono odsłania, kim naprawdę jesteśmy.
Fiodor Dostojewski mówił, że człowiek jest zdolny do wszystkiego, także do najstraszniejszego zła – a nasza obojętność wobec tego zła, nasza codzienna kapitulacja wobec kłamstwa i pozoru, jest dowodem na to, jak bardzo zatraciliśmy duszę. Albert Camus pytał, czy życie jest warte tego, by je przeżyć. My zaś, w epoce masek i znieczulenia, żyjemy tak, jakby było obojętne, czy żyjemy w ogóle. Żyjemy jak marionetki, które mylą ruch z wolnością.
A przecież sens istnienia nie rodzi się w egoizmie ani w obojętności. Sens rodzi się w przekroczeniu siebie – w miłości, w ofierze, w prawdzie. Pytanie brzmi nie: czy życie ma sens, lecz czy my mamy w sobie jeszcze dość odwagi, by sensu szukać. Bo jeśli nie, to zostaną już tylko maski.
A maska nigdy nie żyje – ona tylko udaje, że jest człowiekiem.Bo prawdziwa miara naszych czasów kryje się nie w tym, jak wiele potrafimy powiedzieć, ale w tym, czy mamy odwagę żyć w prawdzie – nawet wtedy, gdy cisza staje się głośniejsza niż krzyk.