Prezydent Karol Nawrocki– znów stanął na międzynarodowej scenie. Tym razem w Rzymie, gdzie przywitała go premier Giorgia Meloni. Sceneria – dziedziniec Palazzo Chigi, włoski protokół, flesze aparatów. I widać było, że Meloni wie, jak grać: uśmiech szeroki, gesty zdecydowane, kontakt bezpośredni. Nawrocki – może trochę sztywniejszy, może jeszcze nieoswojony z taką rangą spotkań – ale obecny. I to obecny w ważnym momencie, bo przecież nie o same uściski dłoni tutaj chodziło.Rozmowa trwała godzinę. Tematy? Konkretne i wymagające. Umowa UE z Mercosurem, która grozi europejskim rolnikom, była jednym z kluczowych punktów. Polska i Włochy – dwa kraje, które wiedzą, czym jest ciężka praca na roli – mogą tu mówić jednym głosem. Meloni doskonale rozumie, że tani import z Ameryki Południowej uderzy w jej bazę społeczną. Nawrocki zaś wie, że polscy rolnicy – doświadczani raz po raz przez kryzysy – potrzebują obrony na forum unijnym. To był moment na wspólną deklarację sprzeciwu wobec tego, co Bruksela próbuje przepchnąć pod presją wielkich korporacji i globalnych interesów.Była też mowa o bezpieczeństwie energetycznym i migracji – tematach, które dzielą i łączą zarazem. Meloni buduje swoją politykę na ostrych hasłach wobec migracji, Nawrocki próbuje znaleźć własny ton, jeszcze bez tej pewności, jaką daje doświadczenie w światowych układankach. Ale sama symbolika – że Polska i Włochy rozmawiają o wspólnych wyzwaniach – ma swoje znaczenie.To spotkanie miało też wymiar symboliczny. Prezydent Nawrocki, zanim usiadł z Meloni, złożył kwiaty na grobie Jana Pawła II w Watykanie. To prosty gest, ale niezwykle mocny. Bo z jednej strony w Rzymie – tysiące kilometrów od kraju – polski prezydent oddaje hołd największemu z rodaków. A z drugiej – w Warszawie i w polskich mediach wciąż znajdą się ci, którzy z pasją oczerniają papieża, próbując zniszczyć nie tylko jego pamięć, ale i fundament duchowy naszej tożsamości. Ci, którzy z cynizmem atakują religię, robią to nie dlatego, że szukają prawdy – lecz dlatego, że wiedzą, iż naród bez autorytetów i bez wiary łatwiej zamienić w bezwolną masę.I tu właśnie tkwi sedno. Bo nie wystarczy dyplomacja, kurtuazja i protokół. Polska dziś musi walczyć o swoją rację stanu – zarówno w gospodarce, jak i w obronie pamięci. Meloni rozumie, że siła państwa bierze się także z tożsamości. Nawrocki – jeśli chce być wielkim przywódcą,– musi mówić o Polsce pewnym głosem i bronić tego, co dla nas najcenniejsze.Dyplomacja to teatr, owszem. Ale teatr, w którym naprawdę decyduje się o przyszłości gospodarki, bezpieczeństwa i suwerenności. Polska nie może być w nim statystą. Polska potrzebuje przywódcy, który potrafi stanąć obok takich jak Meloni, Trump i powiedzieć jasno: nie oddamy ani naszej ziemi, ani naszej wiary, ani naszych autorytetów.Bo świat nie czeka na biernych. Świat czeka na liderów, a Karol Nawrocki będzie jednym w większych graczy na arenie miedzynarodowej- to już teraz widać.