A teraz poważnie… Przeraża mnie poziom moralnego rozkładu niektórych ludzi w Polsce. Co znamienne, najczęściej są to osoby, z którymi dzieli mnie spojrzenie na Polskę, politykę i polityków.

Zapomnijmy na chwilę, kto kogo popiera, na kogo głosuje, kogo lubi, a kogo nienawidzi.
Spójrzmy szerzej na sprawę tzw. „afery kawalerki” Jerzego Nawrockiego. W Warszawie ponad 40 tysięcy osób zostało wyrzuconych z domów w ramach tzw. prywatyzacji. Jedną z tych osób jest mój teść — dziś mieszka w moim mieszkaniu na Rakowcu.
Ludzie, którzy robili interesy na ludzkiej krzywdzie i kierowali tym procederem z poziomu ratusza, dziś robią kampanię Rafałowi Trzaskowskiemu.

Nawet zakładając, że w sprawie lokalu Nawrockiego nie wszystko zostało załatwione jak należy — to i tak w porównaniu z gigantyczną aferą reprywatyzacyjną mamy tu do czynienia ze zwykłym incydentem. Ci, którzy zapomnieli o śmierciach, dramatach i tragediach tysięcy ludzi wyrzucanych z mieszkań przez prawdziwych bandytów, są zwyczajnymi hipokrytami. Plują w twarz ofiarom, którym kiedyś współczuli.

Politycy Platformy pracujący w warszawskim ratuszu mają po kilka mieszkań. Politycy KO w całej Polsce — nawet po kilkanaście. Dwudziestokilkuletnia sekretarka zatrudniona przez Trzaskowskiego w ciągu trzech lat kupiła cztery lokale. Wszyscy wiemy, jak to się robi i jakie układy za tym stoją.

Korupcja to rak polityki. Przymykanie na nią oka prowadzi do przerzutów i śmierci całego organizmu.
Kręcenie lodów pod płaszczykiem „walki o praworządność” to dla mnie taka sama perwersja jak pedofilia — i mówię to z pełną odpowiedzialnością