Satyra, nieco polityczna, do czytania, nie lajkowania zdjęcia Noska.
Starsi zapewne pamiętają amerykański serial „Ed, koń który mówi” wyświetlany w TVP na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Ale Ed, za sprawą filmowych trików udawał, że porusza mordą. Nosek mówi naprawdę.
Nosek jest kolejną przybłędą. To młodziutki kot, który się zwiedział, że u Styrczulów dobrze dają jeść. I przyłazi na papu, cztery razy dziennie. Młody, to rośnie i jeść bez przerwy mu się chce.
Zazwyczaj siada na parapecie okna i patrzy żałośnym wzrokiem na mnie bym się wreszcie ruszył i podał jedzonko. Czasami coś miauknął.
Aż tu, pewnego razu, kiedy miałem otwarte okno, pojawił się. Spoglądając sponad ekranu laptopa powiedziałem do niego „po kociemu” – „miauuuu”. A przynajmniej tak mi się wydawało, że to koci język.
A ten do mnie – ” co się wygłupiasz? czemu miauczysz jakbym ci krewnego gitarą zabił, stary jesteś, a taki głupi?”
Zamurowało mnie na dobre. Uszczypnąłem się w jeden policzek, potem w drugi by sprawdzić czy nie śnię. Zabolało więc nie śniłem.
Przełamując zaskoczenie coś tam wybąkałem do niego. W rodzaju -„cześć, jak się masz”.
Nosek rezolutnie, jakby miał tę kwestię wyuczoną na pamięć, odrzekł – „dobrze, już myślałem, że cię zamurowało, co to gadającego kota nie widziałeś?”.
Odpowiedziałem, że niezbyt często się to zdarza, ale miło mi, że mam to szczęście, że go rozumiem.
-„No, to skoro przywitanie mamy już za sobą, dawaj jeść bo głodny strasznie jestem, obleciałem całą Sadową, no….bo wiesz, takie laski chodzą po płotach, że ho, ho” – powiedział dając prawą łapką znak bym się pospieszył.
W drodze do lodówki, odwracając głowę do okna rzuciłem tylko przez ramię – „nie za młody jesteś by na panny chodzić, jeszcze masz na to czas”.
Odrzekł, że pozory mylą, a on ma już kocie dwa lata i na bara-bara już pora.
Dałem mu jedzenie kocie na talerzu stojącym przy tarasie. Zmiótł je w kilka minut.
Potem, oblizując wąsy, wlazł do domu. Akurat miałem włączony telewizor. Na jakimś kanale informacyjnym, w którym akurat gadali politycy opozycji i koalicji rządzącej.
Pomyślałem sobie, niech ogląda i tak niczego nie zrozumie. A ten siedział przed ekranem jakby go zamurowało. Byłem zadowolony z takiego obrotu sytuacji bo już miałem dosyć gadającego kota.
Po dłuższej chwili Nosek jednak zapytał – „a ten, w przykusym garniturze czemu tak mlaszcze jak mówi i oblizuje co chwilę usta?”
Spojrzałem na ekran telewizora. Rzeczywiście, jakiś niezbyt wyskoki polityk w garniturze pamiętającym I Komunię strzelał słowami jak z karabinu, połykając co chwila ślinę i oblizując wargi .
Wyjaśniłem Noskowi, że on tak bardzo się emocjonuje, że nie panuje nad odruchami. Jest zły bo stracił władzę, a jego partia rozsypuje się jak stara, wyschnięta beczka. Poza tym, ciągle wychodzą jakieś afery z czasów kiedy rządzili.
Nie przekonałem jednak Noska, który stwierdził, że fatalnie to wygląda i polityk ten powinien popracować nad emocjami i nad opanowaniem tego ślinienia się.
Myślałem, że dał mi już spokój. A ten znów – ” a czemu ten, w czarnej koszuli, jest tak bardzo poirytowany?”. Opowiedziałem, że jest zły na tego co się ślini, bo uważa, że tamten kłamie.
– „Dziwni jesteście, wy, ludzie, my koty, jak my coś do siebie to idziemy za róg domu i walczymy, aż włosy z sierści wypadają, do wygranej jednego z nas”. Posumował Nosek.
Już myślałem, że będzie tak gadał i gadał kiedy zauważył Tymka. Starego, rudego kota, który też się u nas stołuje.
Rzucili się sobie do gardeł miaucząc przeraźliwie.
– ” A jednak miauczą” – pomyślałem sobie, zadowolony, że przestał wreszcie truć mi cztery litery.
Autor: Antoni Styrczula
Opinii publicznej kojarzę się jako rzecznik prasowy Prezydenta RP, a także dziennikarz radiowo-telewizyjny i prasowy. Od wielu lat zajmuję się szkoleniami i doradztwem w zakresie public relations i marketingu politycznego. Jestem ekspertem w kreowaniu wizerunku firmy w e-przestrzeni i social mediach oraz zarządzaniu informacją w sytuacjach kryzysowych. W wolnych chwilach podróżuję. Przede wszystkim do Azji. Więcej tekstów autora przeczytacie na blogas24.pl
Taki dobry początek i taki nędzny koniec. Szkoda. Niechże Pan to proszę napisze raz jeszcze, odpuści sobie politykę i tanią mściwość, bo szkoda gadać, i zrobi z tego coś ludzkiego. Tzn. Kociego. I będzie lepiej.