Są cechą polskiego krajobrazu. Na drzewach, wolnostojące. Z cegły lub kamienia, a także z drewna. Z figurkami Matki Boskiej lub Jezusa Frasobliwego. Wyraz miłości, pobożności, upamiętnienia ważnych chwil.

W mojej Sadowej są dwie lub trzy. Z figurkami NMP. Zadbane, z czerwonej cegły, ogrodzone.
Przy nich ławeczki, na których w majowe i październikowe dni starsze kobiety odmawiają różaniec lub Litanię do Matki Boskiej Loretańskiej.
Zimą, przystrojone w sztuczne kwiaty. Latem, w świeże. Purpurowe mieczyki, błękitnookie niezapominajki, upojnie pachnące konwalie.

Ale ta na zdjęciu jest wyjątkowa.

Wisi w lesie, na dębie. Przy drodze przeciwpożarowej numer dwadzieścia siedem. Zaraz obok czerwonego szlaku z Dziekanowa Leśnego do Palmir, obok strażniczówki.

W oszklonej kapliczce mała, biała figurka Matki Boskiej, z niebieskim różańcem na szyi. Niebieski to kolor maryjny.

Nie wiem kto ją tam powiesił i kiedy. Podobno, inną drogą przeciwpożarową do Palmir, wiódł kiedyś partyzancki szlaki. To nim żołnierze AK wędrowali z „Republiki Kampinoskiej” w Wierszach, do Warszawy. I z powrotem, po klęsce Powstania Warszawskiego.
Piszę podobno, bo nie znam historii tego miejsca. Jestem przyjezdny i mieszkam pod puszczą dopiero od dwudziestu kilku lat.

W okolicy jest więcej takich miejsc upamiętniających walkę i męczeństwo Polaków w czasie II wojny światowej. Jak choćby cmentarz wojenny w Palmirach czy „dolina straceń”. Zaraz obok niego.
Wielu turystów z Warszawy je mija nie poświęciwszy im nawet kliku minut refleksji. Nie wiedzą lub nie mają czasu. A zapomnieć to znaczy utracić własną tożsamość.

Ale figurka na dębie jest szczególna. Bo widać, że ktoś o nią dba. Latem, wiosną kładzie lub wstawia do wazonu, leśne kwiaty.
W Boże Narodzenie stawia przed nią choinkę, przystrojoną bombkami.
Czuły wyraz pamięci i troski.
Może o tych, co tędy chodzili i już nie wrócili do domu. Nie doczekali wyzwolenia, choć dla wolnej Polski poświęcili swoją krew. Którzy, gdy łuna płonęła nad Warszawą w czasie Powstania, odmawiali przy niej różaniec w intencji poległych kolegów i koleżanek oraz tych, którzy jeszcze żyli.

W trakcie spacerów po puszczy zawsze przy niej przystaję. Odmawiam kilka zdrowasiek. Zbliżam się do niej i próbuję usłyszeć co do mnie mówi.

A mówi- „nie zapomnij, pamiętaj, módl się”.

Kapliczka NMP na dębie. Foto Jolanta Styrczula