Jestem z miasta,
w którym wszystkie zabytki są nowe
Czymś przecież trzeba było zasłonić
rozstrzelane oryginały,
ciałami murów
i czaszkami mieszkańców wybrukowany,
krwawoceglany
milczący grobowiec,
mieszaninę kpiny, rozpaczy i sławy.

Jestem z zamordowanego miasta!
Jestem z rozszarpanego miasta!
Jestem ze zdradzonego miasta!
Jestem z Warszawy!

W moim mieście domy zbudowano na cmentarzu
i na cmentarzu wytyczono ulice,
a Nike ma twarz gwałconej kobiety,
którą ukrzyżowano na swastyce,
wnętrzności wypruto tryzubem,
i sierpem obcięto piersi.
Z niebios słychać rechot obcych bogów,
patrzących na miasto gnijące na ołtarzu,
nad którym zawsze księżyc wschodzi krwawy.

Jestem ze zgwałconego miasta!
Jestem z zapomnianego miasta!
Jestem z ukaranego miasta!
Jestem z Warszawy!

Moje miasto
starło z twarzy krew zmieszaną z łzami,
lecz zmartwychwstanie oznacza,
że poznało pleśń grobów
i pamiętać o niej będzie aż do końca.
Latarnie jednak świecą dziś inaczej
i inni przechodnie spieszą ulicami,
w nieskazitelnym blasku
sierpniowego słońca.
Miasto milczy ogłuszone krzykiem.
Raz już poległo dla cudzych korzyści.
Teraz pragnie tylko spokojnej zadumy,
by ci co nadejdą zrozumieli to wszystko
i nie zgubili sensu wśród rac i wrzawy.

Jestem ze zmartwychwstałego miasta!
Jestem z niepokornego miasta!
Jestem ze zmęczonego miasta!
Jestem z Warszawy!

© Piotr Wroński